środa, 14 listopada 2012

Rozdział 12


Rozdział 12
- A czemu pytasz?
- A tak z ciekawości.
Skończył się trening, czekałam na Zibiego.
- Hej już jestem.
- Widzie to jedziemy?
- No pewnie.
Gdy przyjechaliśmy do domu padłam na łóżko.
- Wykończona?
-  Nawet nie wiesz jak.
Przebrałam się i poszłam spać, niestety nie mogłam zasnąć strasznie mnie kostka bolała.
Poszłam do kuchni po tabletki przeciwbólowe. Siedziałam w kuchni czekając aż zaczną działać. Po chwili zobaczyłam Zibiego idącego w stronę kuchni.
- Co Ci jest?
- Nic już idę do sypialni.
- Julia! Widzę, że coś nie tak mów.
-Co Ci mam mówić kostka mnie boli wzięłam coś przeciwbólowego. Zaczęło działać więc idę spać.
- Wiedziałem mówiłam żebyś uważała.
- Nie mam siły się z tobą kłócić chodź do sypialni. O której masz siłownię?
- Nie mam odwołana.
- A siłownia?
- Jak zwykle o 18.
- Dobra dobranoc kochanie.
- Dobranoc.

Wstałam o 7:00 wzięłam prysznic, ubrałam się, złożyłam stabilizator i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Zrobiłam kanapki i kawę. Popatrzyłam na zegar było po 8. Zjadłam śniadanie wypiłam kawę i poszłam na telewizor. Oglądałam do 9 wiadomości potem wstał Zibi.

- Czemu mnie nie obudziłaś?
- Tak słodko spałeś nie miałam serca Cię budzić.

Wstałam i poszłam do kuchni zrobić świeżą kawę Zibiemu. Zibi usiadł przy stole i zaczął się mi przyglądać.

- Jestem brudna, że tak mi się przyglądasz?
- Nie zastanawiam się.
- Nad czym ?
- Jak ty to wszystko wytrzymujesz.
- To znaczy co wszystko?
- Jeździsz ze mną na treningi robisz statystyki, umawiasz się z dziewczynami wszystko robisz szybko dokładnie. Skąd ty bierzesz na to siłę?
- Nie wiem przyzwyczaiłam się do tego to moja rutyna dnia wcześniej treningi jogging, a teraz to luz nie mogę przemęczać nogi mam sporo wolnego czasu.
- Ta jasne sporo co chwile masz jakieś spotkanie sprawę do załatwienia, a ja ? Dla mnie masz coraz mniej czasu.
- Kochanie powinieneś się do tego przyzwyczaić. Za nie długo jak się uda będziesz mnie widywać raz na jakiś czas.
- Wiem, ale właśnie teraz chcę, żebyś była jak najdłużej ze mną.
- Kochanie obiecuję, że jutro cały dzień spędzę z tobą leżąc w łóżku i będę Ci poświęcać jak najwięcej czasu wiesz jaka jestem.
- Wiem, ale boję się, że to co jest między nami to się rozpadnie.
- Kotku kochasz mnie?
- Co to za pytanie pewnie, że Cię kocham.
- Skoro ty mnie kochasz i ja Cię kocham to nic nie stoi na przeszkodzie nawet jak będę na końcu świata moje uczucie do Ciebie się nie zmieni.
- Tak jasne poznasz kogoś innego i tyle.
- Trochę zaufania.
- Ufam Ci tylko się boję o nas.
- Damy radę jesteś silny, ja mniej ale damy radę.

Zapadła chwila ciszy.

- Jedz śniadanie.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak do sklepu kupie jakieś produkty na obiad.
- Nie ma mowy ja idę do sklepu.
- To jedziemy razem ja zrobię listę i pojedziemy oboje zgadzasz się?
- A twoja noga?
- Kotku nie będę całymi dniami siedziała na kanapie.
- Wiem, wiem dobra ja idę się przebrać i za chwilę jedziemy.
- A śniadanie?
- Potem.
- O nie Bartman chodź tu!
-  No co?!
- Masz zjeść śniadanie nie po to wstałam rano, żebyś bez śniadania wychodził.
- No dobra.

W 5 minut wszystko zjadł i wypił kawę.

- No to ja pozmywam, a ty idź się ubrać.
- Dobra.
Ja ogarnęłam trochę kuchnię. Za ten czas Zibi się ubrał.

- To jak idziemy? – spytał.
- Tak już idę.

 Założyłam na siebie czarny sweterek i wyszliśmy z mieszkania .Po godzinie wróciliśmy.
- Dobra wszystko kupione to ja biorę się za obiad.
- Wszystko? Cały sklep wykupiłaś- zaczął się śmiać.
- Musisz coś jeść.
- Utuczysz mnie.
- Same warzywa i owoce i parę rzeczy do obiadu.

Rozpakowałam torby i zaczęłam gotować obiad. Dochodziła 13. Przebrałam się zawołałam Zbyszka na obiad. Zjedliśmy.

- To ja myję po obiedzie.
- Dobra to ja idę się umalować.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak z Maryśką do centrum, a później na trening dziewczyn potem nie wiem chyba do was na trening i do domu.
- To aż tak długo Cię nie będzie w domu?
- No wiem przepraszam Cię za to.
-Dobra nie gniewam się.

 Taaa jasne wiedziałam, że jest zły ale szykowałam mu niespodziankę na wieczór.
Przyjechała Marysia.

- Dobra to ja lecę pa. – pocałowałam go.
- Hej.
Po 30 minutach byłam z Maryśką w centrum.
- Chodź to ten sklep- powiedziałam.
Maryśka wzięła parę rzeczy do przymierzalni.
Wybraliśmy 2 najlepsze.
- To które bierzesz?
- Obydwa nie mogę się zdecydować więc biorę oba.
- Dobra.

Maryśka kupiła sobie dwa stroje. Była 13:30.

- To co teraz na trening?
- Tak.

Podjechaliśmy pod salę. Maryśka poszła się przebrać ja poszłam do trenera.

- Dzień dobry.
- Dzień dobry co tam Julka czemu się nie przebierasz?
- Bo mam problem.
- Co się stało?
- No coś ze ścięgnem w nodze.
- Co?!
- Przepraszam wiem, że zawiodłam pana.
- Nie zawiodłaś ty lepiej mów jak noga?
- Dobrze Marta mówiła, że w tym tygodniu będę mogła wejść na boisko.
- To dobrze.
- Tak, a w ogóle jak przygotowania do meczy?
- Dobrze wszystko szło w dobrym kierunku.
- To znaczy?
- No masz coś z nogą.
- Wyliżę się.
-Oby.
- Dobrze trenerze ja lecę do domu.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.

Pożegnałam się z dziewczynami. Zamówiłam taksówkę i po 20 minutach dotarłam do domu.


 Mam złe wiadomości będę musiała zawiesić bloga mam mało czasu postaram się coś dodawać.
Ale miłego czytania. ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz