niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 33


Rozdział 33

Wstałam rano było koło 9, wstałam ubrałam się i zaczęłam robić śniadanie. Postawiłam na tosty. Zrobiłam kawę, a do kuchni przyszedł śpioch.

- Hej.
- Hej śpiochu. Proszę śniadanko.
- Dzięki.

Po zjedzeniu śniadania, Zibi zajął się myciem naczyń, a ja podlałam kwiatki. Potem Zibi poszedł się ubrać, a ja pościeliłam łóżko i ogólnie trochę posprzątałam w domu. Wstawiłam pranie i czekała na mnie sterta ubrań do prasowania. Spięłam włosy w kok i zaczęłam prasować. Do salonu przyszedł Zibi.

- Julka możemy porozmawiać?
- Jasne o czym?
- Słuchaj nie myślałaś, żeby założyć rodzinę?
- Znasz moje zdanie na ten temat.
- Wiem jakie masz zdanie na ten temat, ale chodzi mi o to czy masz zamiar założyć ją ze mną?
- Zibi nie wiem jak się życie potoczy na razie poczekaj, aż skończę mecze a poza tym może w dalekiej przyszłości.
- Ty kiedy Marta z Piotrkiem się chajta?
- Nie wiem mówiła coś o kwietniu. A czemu pytasz?
- A tak z ciekawości. To jak wychodzimy gdzieś wieczorem?
- Okej, a gdzie?
- Nie wiem na kolację?
- Dobra.

Prasowanie skończyłam koło 11. Usiadłam na kanapie przyłączyłam się do Zibiego oglądał „Trzy metry nad niebem”.  Świetny film. Po filmie zabrałam się za obiad. Zrobiłam leczo. Zjedliśmy obiad tym razem ja myłam. Potem skoczyłam po swojego laptopa i sprawdzałam pocztę, facebooka i widomości czyli jak zwykle interia itp. Zibi siedział obok i sprawdzał swoją stronkę, pocztę. Odłożyłam laptopa poszłam do sypialni odłożyłam go i położyłam się na łóżku. Po chwili przyszedł Zibi.

- To gdzie wczoraj byłaś?
- U igły rozmawiałam z Iwoną.
- O czym?
- O wczorajszym meczu. Zaprosiłam ją na poniedziałek, żeby zobaczyła jak gram.- uśmiechnęłam się.
- Grałaś świetnie.
- Dzięki.
- Po co Cię wczoraj zatrzymał trener?
- Umówić się chciał.- jak zwykle żarcik i patrzenie na jego minę.
- Co?!- podniósł się lekko.
- Hahaha nie no mówił, że dziś wolne i gratulował mi.

Zaczął mnie łaskotać. Wstałam z łóżka.

- Te Bartman uważaj se dobre! Ze mną się nie zaczyna - pogroziłam mu palcem, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam go dźgać.
- Dobra, dobra wygrałaś przestań!
- A dopiero się rozkręcałam – zrobiłam smutną minę.
- Następnym razem pożałujesz- teraz on mi pogroził.
- No chyba nie - i go dźgnęłam.
- Koniec.
- O której wychodzimy?
- Nie wiem o 17?
- Czyli mamy 3 godziny?
- Tak.- i się uśmiechnął.
- Nawet o tym nie myśl.
- Czemu?
- Bo nie ma mowy.

Zrobił minę szczeniaczka.

- Przykro mi nie działa na mnie teraz.
- O której masz jutro trening?
- O 11.
- A przyjdziesz zobaczyć swoją dziewczynę jak daje innym w kość?
- Pewnie.

I zadzwonił mi telefon.

- Hej Marta co tam?
- Hej Julka mogłabyś do mnie wpaść za 15 minut?
- Co się stało?
- Nic chciałabym z tobą porozmawiać.
- Okej ale mam czas do 16 tylko.
- Dobra.
- To do zobaczenia- i się rozłączyłam.

- Kto to dzwonił?
- Marta.

Wstałam i zaczęłam szukać jakichś rzeczy.

- Co się stało?
- Nic chce porozmawiać.
- Podwieźć Cię?
- Pewnie.

Zaczęłam się przebierać. Zdjęłam bluzkę i nie mogłam znaleźć żadnej w sumie jak to u mnie. Podszedł do mnie Zibi i przytulił mnie i zaczął całować po karku.

- Kochanie wiem, że dla Ciebie mogłabym tak zostać, ale….
- Nie dla mnie bez bielizny.

- Dobra, dobra- i wyjęłam czarną bluzę z białym napisem I love Volleyball. Pod spodem biała tunika i ciemne dżinsowe rurki.


Zibi podwiózł mnie byliśmy dość szybko. Weszłam na 2 piętro do mieszkania numer 4. Zapukałam otworzył mi Pit.

- Cześć jest Marta?
- Hej jest wejdź.

Weszła do mieszkania i poszłam do salonu, gdzie zaprosił mnie Piotrek. Do pokoju weszła Marta.

- Hej.
- Hej Julka.
- Więc o czym chciałaś porozmawiać?
- My chcieliśmy.
- Mam się bać?
- Nie – uśmiechnęli się.
- Więc słucham.
- Mamy prośbę zostaniesz naszym świadkiem na ślubie?
- Ja?
- Tak.
- Okej, a kiedy ślub?
- W kwietniu.
- A kto będzie Światkiem?
- Grzesiek Kosa.
- Dobra dam Ci jutro znać.
- Okej.
-Piotrek gdzieś wyszedł.
- Więc co tam u was?
- Dobrze na razie jakoś się układa.
- A wczoraj najlepiej byłam u Iwony i napiłam się dwie lampki wina, wróciłam do domu i udawałam pijaną.
- Co?
- No byłam ciekawa reakcji Zibiego coś wymyśliłam, że kota widzę, że ukrył się w klozecie i nie chce wyjść jakbyś widziała jego minę padłabyś nie wiedział co robić. W końcu mnie wziął na ręce i do łóżka zaniósł ja że ale ma bajceps i wcześniej, że weźmie mnie do sypialni a ja tak od razu, a romantyczna kolacja to gdzie, że dżentelmeni wyginęli śmiałam się z niego.
- No to ładnie wyobrażam sobie jego minę.
- A wy jak tam?
- No dobrze.
- I tyle?
- No co Ci mam powiedzieć?
- Jak tam przygotowania do ślubu?
- Dobrze.
- Masz jakołś sukienkę wybraną, albo na oku?
- Taaa co chwilę zmieniam zdanie.
- No a wieczór panieński będzie?
- Pewnie.

Nawet nie wiem kiedy minęła 16 luknęłam na telefon 16:20.

- O matko Marta muszę spadać.
- Czemu?
 - Bo się umówiłam z Zibim, że o 16 od Ciebie wyjdę.
- Czemu?
- Na kolację idziemy i muszę się jakoś ogarnąć.
- Okej to leć.
- Pa.
- Pa Pit.
- Pa.

Wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić do Zibiego, a on właśnie wchodził na klatkę.

- O hej kotku.
- Hej trochę się zasiedziałam.
- Dawno przyjechałeś?
- Właśnie przed chwilką.
- Okej to jedźmy do domu.

Po 5 minutach byliśmy w domu i oczywiście szukałam stroju do wyjścia.

- Zibi, a gdzie idziemy dokładniej?
- Ubierz się wygodnie.
- Okej.

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 32


Rozdział 32
Po 20 minutach wsiadłam do audi Zibiego i do domu. Gdy weszłam do mieszkania rzuciłam się na łóżko.

- Padam na twarz.- powiedziałam.
- Dałaś z siebie wszystko i grałaś świetnie.
- Nie. Stać mnie na więcej, ale nie mogłam grać całą sobą.
- Czemu?
- Wczoraj leżałam cały dzień i się źle czułam.
- Ale i tak dobrze grałaś.
- Niech Ci będzie.
- Głodna?
- Trochę.
- To idę odgrzać obiad.
- Okej.

Leżałam chwilę i nie chciało mi się podnieść. Ale poczułam zapach dochodzący  z kuchni i jakoś nogi same poszły w tamtym kierunku. Zjadłam ogromny talerz spaghetti. I poszłam do salonu.

- Zibi wyjdziemy gdzieś?
- Ale gdzie?
- No nie wiem chociażby się przejść po Rzeszowie.
- A może jutro pójdziemy?
- Wolę dziś idziesz ze mną ?
- No nie chce mi się- dalej ciągnął swoje.
- To ja wychodzę.
- Ale gdzie idziesz?
- Nie wiem.

Poszłam do sypialni i się przebrałam. Lekki makijaż wzięłam marynarkę i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Przewietrzyć się.

I wyszłam z mieszkania. Weszłam do sklepu i kupiłam 2 czekolady i czerwone wino półsłodkie. Zadzwoniłam do Iwony.

- Hej jesteś w domu?
- Tak, a czemu pytasz?
- Mogę wpaść?
- Jasne.
- Będę za 20 minut.
- Okej.

Zadzwoniłam po taksówkę. I o 17 byłam pod domem Ignaczaków. Podeszłam pod drzwi i zadzwoniłam. Powitał mnie Krzysiu.

- Hej Julka.
- Hej mogę ?
- Jasne.

Nawet dobrze nie zdążyłam wejść, a już do mnie biegły małe Igiełki.

- Ciocia Jula, ciocia Jula – krzyczała Dominika.
- No hej. Byliście grzeczni?
- Tak – krzyknęły równocześnie.
- To proszę.

I dałam im czekoladę.

- Dziękujemy.

- Nie ma za co.

Z kuchni wyszła Iwona.

- Cześć Julka.
- Cześć mam prezent na dzisiejszy wieczór.
- Okej a co oblewamy?
- No mój pierwszy wygrany mecz.
- To dziś zapomniałam. Przepraszam
-  Nic się nie stało w poniedziałek następny mam nadzieję, że wpadniesz.
- Okej na pewno przyjdę.
- No ja myślę.
- Robie kolację głodna?
- Nie dzięki w domu zjadłam taki talerz spaghetti
- No okej, ale pomożesz mi później położyć dzieci?
- Jasne- uśmiechnęłam się.
- A gdzie masz Zbyszka?
- W domu siedzi.
- Pokłóciliście się?
- Nie, nie chciało mu się  wychodzić.
- Okej pomożesz mi przy kolacji?
- Jasne.

O 17:30 skończyliśmy robienie kanapek. Gdy każdy zjadł dzieci zaczęły oglądać kreskówki, Igła montował coś na stronkę, a ja z Iwono do kuchni posprzątać. Zaczęliśmy rozmowę przy winie.

- Jak tam mecz?
- Dobrze mogłam grać lepiej, ale wczoraj się źle czułam i cały dzień spędziłam w łóżku.

Do kuchni przyszedł Krzysiek.

- Nie prawda została MVP.
- No ładnie, że nas podsłuchujesz- powiedziała nieco zła Iwona.
- Nie podsłuchuje po prostu przyszedłem po sok i usłyszałem was. Widzę, że opijacie zwycięstwo.- powiedział uśmiechając się Krzysiek.
- Tak jutro wolne więc czemu nie.
- A no tak tylko w poniedziałek chcę wiedzieć kolejną statuetkę MVP.- zagroził mi.
- Się zobaczy jak zdrowie dziś mi pozwoliło więc jest, a w poniedziałek się zobaczy.
- Na pewno będzie dobrze.- powiedziała Iwona.
- O matko, ale ten czas leci 19 – powiedziałam patrząc na zegarek.
- To ja położę dzieci spać- powiedział Krzysiek wychodząc z kuchni ze szklanką soku.

Do kuchni weszła Dominika.

- Ciociu położysz mnie spać?
- Jasne- uśmiechnęłam się i wzięłam małą na górę.

Przebrałam ją i oczywiście musiała być bajka.

- Ciociu opowiesz mi bajkę?
- A o czym?
- Może o rycerzu, smoku i księżniczce.
- Dobrze. A więc dawno, dawno temu  za siedmioma górami i lasami mieszkała księżniczka w wysokiej wieży. Strzegł ją ogromny smok. Księżniczka była śliczna miała piękne niebieskie oczy i długie brązowe włosy.
Pewnego dnia do jej komnaty wszedł Książe był bardzo ładny. Był wysoki i szarooki. Uwolnił księżniczkę z wieży i uciekli razem do zamku księcia. Tam książe poślubił królewnę i żyli długo i szczęśliwie.

Dominika smacznie spała ja po cichu zeszłam na dół.

- Wiecie co ja się będę zbierać.
- Odwieść Cię?- spytał Igła
- Nie przejdę się.
- Krzysiek w sypialni na stoliku są kluczyki i dokumenty. – mówiła Iwona
- Ale nie trzeba.
- Trzeba, trzeba.- powiedziała.
- Siedzielibyście spokojnie ze sobą.
- Daj spokój jak wróci to będziemy mieć czas dla siebie.

Pokiwałam przecząco głową. Igła zszedł na dół.

- Gotowa?
- Tak.

Pożegnałam się z Iwoną i wsiadłam do auta Igły.

- Jak wam się układa?- spytał.
- Źle nie jest.
- Julka wszystko w porządku?
- Tak, ale będę musiała odejść od niego.
- Czemu?
- Zaczęło się moja kariera siatkarki nic nie będzie jak dawniej coraz rzadziej będziemy się widzieć on mnie przekonuje, że nie, że damy radę nie jestem pewna.
- Julka nie nerwowo poczekaj może dostaniesz tutaj w Rzeszowie ofertę z klubu otworzyli go w tym roku.
- No nie wiem wszystko jest skomplikowane.
- No takie jest życie ja też nie miałem łatwo w życiu miałem dużo kontuzji i dawałem radę chodź było trudno jestem pewien, że dasz radę. Będziemy Cię wspierać początki są trudne, ale jestem przekonany,      że pójdzie Ci lepiej ode mnie.
- No tego to nie jestem pewna.
- Będzie dobrze.
- Dobra jesteśmy na miejscu.
- Dzięki.
- Nie ma za co.

Po słowach Igły zrobiłam się silniejsza. Nabrałam pewności i odwagi. Weszłam na górę. Otworzyłam drzwi trzymałam ledwo się na nogach byłam wykończona, a do tego  wino. W sumie nic mi nie powinno być bo to tylko wino, ale dawno nie piła alkoholu, więc trochę działało na mnie. Zibi siedział w salonie,     a ja miałam plan udawać pijaną. Weszłam w szafkę na korytarzu. Zibi wyszedł z salonu.

- O cześć kochanie jak tam? – chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się.
- Julka ty jesteś pijana.
- Ciiii ja pójdę po cichu do sypialni, a ty sprawdź czy nie ma kota w domu?
- Co ty wygadujesz.?

Myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem taką miał minę..

- O patrz tam się schował.- pokazywałam na łazienkę.

Weszłam do niej.

- Aha tu jest ten kocur- wskazywałam na muszlę klozetową.
- Julka chodź do sypialni.- chciał mnie zaprowadzić, ale postanowiłam jeszcze chwilkę poudawać.
- Tak od razu a gdzie romantyczna kolacja, świece, wino dżentelmeni już wymarli jaka szkoda.

Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

- Ty strongmen, a ile ty pakujesz ale bajceps.

 Położył mnie na łóżko i kierował się w kierunku drzwi.

- Ej kotku tyle a gdzie namiętny sex?
- Jesteś pijana.
- I co?

Nic nie powiedział tylko wyszedł. Ja zaczęłam śmiać się w poduszkę. Wstałam wzięłam rzeczy i wyszłam.

- Gdzie ty idziesz?- spytał widząc mnie z ręcznikiem w ręku.
- Do łazienki pod prysznic.- mówiłam normalnie.
- Już wytrzeźwiałaś?
- Taaak – powiedziałam z ironią.
- O ty!

 I biegł w moją stronę, ale byłam szybsza i zamknęłam się w łazience. Zaczął pukać.

- Kto tam?- spytałam ze śmiechem.
- Wpuść mnie!
- Po co?
- Chcę wziąć prysznic.
- Poczekaj 10 minut skończę i Cię wpuszczę.
- A nie możesz teraz mnie wpuścić?
- Nie bo stoję naga.
- Mi to nie przeszkadza.

Włączyłam prysznic. Ten się dalej dobijał więc wpuściłam go i weszłam się kąpać po chwili dołączył       do mnie. Ja wyszłam po 5 minutach on jeszcze chwilę się kąpał. Przebrałam się i poszłam do sypialni byłam padnięta, więc położyłam się. No ale przyszedł wielkolud i nie chciał, żebym spała.

- Zbyszek nie dziś jestem zmęczona.
- Okej. Gdzie byłaś?
- Porozmawiamy jutro dobrze jestem padnięta.

Obróciłam się w jego stronę i pocałowałam go on odwzajemnił pocałunek.

- Dobranoc.
- Dobranoc.
_________________________________________________________
I jak wam minął tydzień? Mi nawet dobrze ;-) Miłego czytania  ;-)

niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział 31


Rozdział 31
Odłożyłam telefon na półkę.

- Kto dzwonił?- spytał Zibi.
- Mama.
- Dlaczego jej nie powiedziałaś?
- O czym?
- No o ciąży.
- Proszę Cię nie wracajmy do tego.- powiedziałam zakrywając twarz dłońmi.
- Przepraszam – wstał i mnie przytulił.

Wzięłam prysznic i położyłam się. Włączyłam laptopa i przeglądałam pocztę, facebooka itp. Do sypialni przyszedł Zibi.

- Jak się czujesz?
- Dobrze.
- Nie idziesz spać już 22.
- Nie jestem zmęczona spałam wcześniej długo.
- Okej.
- A ty pewnie zmęczony.
- Nie.

Jednak wiedziałam lepiej bo po 10 minutach zasnął. Siedziałam do 23 na laptopie potem odłożyłam laptopa i próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Wzięłam tabletki i zasnęłam wstałam o 07.25. Ubrałam się i poszłam do sklepu po pieczywo, owoce i warzywa. Zrobiłam śniadanie. Napiłam się kawy i włączyłam pralkę. Zaczęłam szykować obiad. O 09 wstał Zibi. Chyba był zaskoczony, że nie śpię.

- Hej kochanie.- powiedziałam.
- Cześć już nie śpisz?- spytał.
-  Nie śpię od 07.
- Co? Czemu mnie nie obudziłaś?
- Po co?
- Chodźmy po to, żebym poszedł do sklepu.
- Byłam już.
- Julka musisz dbać o siebie.
- Ale jesteś troskliwy.
- Bo Cię kocham.
- Świetnie, więc tu masz śniadanie i zaraz zrobię Ci kawę.
- Okej.

Zbyszek zjadł śniadanie, a ja skończyłam obiad. Była 10. 

- To co robimy?- spytał.
- Nie wiem może film?
- Myślałem o czym innym.
- O czym?
- O sypialni.
- Daj spokój okej.
- O co Ci chodzi.
- No a jak myślisz?
- Nie wiem.

Poszłam zła do salonu i włączyłam jakołś komedie. Po chwili przyszedł Zibi.

- Julka przepraszam.
- Myśl zanim coś powiesz- mówiłam nie spuszczając zwroku z telewizora.
- O której masz mecz?
- O 14:30.
- Będzie jakaś widownia.
- Wątpię może z dwie trzy.
- A ja mogę przyjść?
- Jak chcesz.

Usiadł obok mnie i przyłączył się do oglądania. O 12 zaczęłam się szykować. Spakowałam torbę, sprawdziłam czy wszystko. Przygrzałam obiad ja oczywiście małą porcję. Była 12:40. Umyłam talerze.

- Zibi zawieziesz mnie czy mam dzwonić po taksówkę?
- Zawiozę.

Wziął kluczyki i na mecz. Weszłam na sale były na razie Karolina, Marta i Maryśka.

- Hej.
- Hej jak się czujesz?
- Świetnie lecę się przebrać.

Szybko pobiegłam do szatni przebrałam się spięłam włosy, strój na siebie, nakolanniki stabilizator na kostkę, i na boisko. W szatni robił się większy tłok. Cała drużyna już dotarła. Po chwili drużyna przeciwników. Zaczęliśmy rozgrzewkę. I mecz na trybunach było sporo ludzi co dziwne. W pierwszej szóstce ja, Karolina, Maryśka, Marlena, Agnieszka, Natalia i Marta. Zaczynała drużyna przeciwna. Graliśmy z całych sił. Pierwsza przerwa 6:4 dla nas.

- Słuchajcie przyłóżcie się bardziej Julka więcej ataków i damy radę.- mówił trener.

Potem trochę się zgorszyło16:15 dla przeciwników.

- Dziewczyny skupcie się wiem, że możemy ten mecz wygrać.

I pierwszy set dla nas. Potem nie ciekawie się zaczęło 7:0 dla tamtych byłam załamana tak jak dziewczyny.
W końcu zepsuta zagrywka. 7:1 i ja na zagrywkę. 4 asy pod rząd, potem trudne zagrywki i było 8:7 dla nas a myślałam, że nie damy radę w tym secie. I przerwa techniczna dla nas.

- Julka świetnie oby tak dalej a wy dziewczyny nie spać bo mogą w końcu odebrać.

I na boisko. Dobiłam do 12:7 w końcu w siatkę, ale i tak tamtej drużynie nie szło 2:0 w setach. Tamten trener strasznie się darł na tamte dziewczyny żal mi ich trochę było pewnie gorszy dzień mają. I trzeci set. No chyba obudziła się tamta drużyna 8:6 dla tamtych.

- Dziewczyny co jest? Gramy nie poddajemy się wierzę w was damy radę.- pocieszał nas trener.

Spojrzałam na trybuny ku mojemu zdziwieniu siedział tam cały skład Sovi włącznie ze sztabem szkoleniowym. Pomyślałam no ładnie i weszłam na boisko. Druga przerwa 16:12 dla nas.

- Skupcie się stać was na więcej.

Potem szłyśmy łeb w łeb 24:24, potem przerwa dla naszego trenera.

- Wiem, że jesteście zmęczone, ale dacie radę to tylko 2 punkty.

I wyszłyśmy na boisko mając wynik 30:28 dla nas. Podziękowaliśmy sobie i sędziom. Chciałam iść do szatni, ale trener mnie zatrzymał.

- Julka jeszcze MVP.
- Co? To miał być towarzyski mecz.
- Ale postanowiłem, że będzie taki ważniejszy.
- A MVP zostaje Julka Drozd.

Byłam zdziwiona myślałam, że nagrodę złapie Karolina albo Marta. Dziewczyny cieszyły się jak ja, a po powiedzeniu kto zostaje MVP cała Sovia zaczęła klaskać. Po meczu „rozciągnęłam się” przynajmniej próbowałam bo podeszli do mnie chłopaki.

- Gratulacje Julka.- każdy zaczął mówić.
- Dziękuję.

Wstałam.

- Muszę was przeprosić idę się przebrać zobaczymy się w poniedziałek może a nie mam mecz. Wpadniecie?
- Jasne a o której?
- Chyba tak jak dziś.
- No nie wiem postaramy się.
- Okej pa chłopaki miłego dnia.

I poszłam się przebrać w szatni czekały na mnie dziewczyny.

- Jula, Jula !!!- zaczęły krzyczeć i klaskać.
- Dobra, dobra to tylko 1 mecz.
- Na razie.
- Okej też się cieszę, ale jestem padnięta.
- Zasłużyłaś na odpoczynek i to solidny.
- Okej ja się zbieram pa.
- Pa.

Wychodząc zaczepił mnie trener.

- Julka możesz na chwilę.?
- Tak. Słucham?
- Grałaś świetnie oby tak dalej gratulacje. Jutro macie wolne, należy się wam. A ty odpocznij, bo widać, że jesteś ledwo żywa.
- Tak jest miłego dnia.
- Nawzajem.

Wyszłam na korytarzu czekał Zibi.

- Hej kochanie.- powiedziałam zadowolona.
- No witaj moje MVP.
- Daj spokój.

Uśmiechnął się i pocałował mnie.

Przy wyjściu złapał mnie jakiś dziennikarz.

- Dzień dobry mogę prosić o wywiad?
- Jestem strasznie zmęczona. Ale dobrze.

Zadawał mi pytania typu ile ćwiczę itp.

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 30


Rozdział 30
Zaczął się śmiać. Położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Miałam straszny sen, że znowu miałam dziecko i znowu poroniłam. Nie mogę zapomnieć o tamtym dniu. Choć staram się z całych sił zapomnieć.
Wstałam i poszłam do kuchni. Siedziałam i płakałam. Była 2 rano. Nie chciałam budzić Zibiego, ale niestety się obudził.

- Julka co się stało?
- Miałam koszmar, że znowu mieliśmy dziecko a ja poroniłam- mówiłam ze łzami w oczach.
- Uspokój się to tylko zły sen zobaczysz jeszcze będziemy mieć gromadę dzieci.

Przytulił mnie wzięłam jakieś tabletki na sen i położyłam się spać.

Wstałam o 09. Zibiego nie było myślałam, że jest na treningu i tu mnie zaskoczył. Poszłam w stronę salonu gdy zobaczyłam Zibiego robiącego śniadanie.

- Hej o której masz trening?
- Nie mam.
- Jak to?
- Dostałem zlecenie od trenera, że mam wole do poniedziałku.
- Zbyszek przecież musisz ćwiczyć a nie zajmować się mną.
- Julka nie ma mowy muszę się tobą zaopiekować a ty zrelaksować dziś jutro masz mecz.
- Właśnie zdało by się iść na trening.
-Nigdzie nie idziesz.
- O nie ma mowy idę.
- Julka musisz odpocząć.
- No proooooszę.
- Ale jadę z tobą.

Zadowolona z siebie poszłam się odświeżyć. Gdy wróciłam na stole leżały kanapki.

- Smacznego.
- To wszystko dla mnie?
- Tak.
- Zbyszek pogięło Cię? Ja max 2 zjem.
- No to Ci pomogę.

 Szybko zjadłam spakowałam się i ruszyłam w kierunku wyjścia.

- Zibi idziesz?
- Tak wezmę kluczyki.

Zeszliśmy schodami do auta i w drogę.  W niecałe 10 minut byliśmy na miejscu.

Weszłam na sale trener już był.

- Dzień dobry- powiedziałam.

Trener zerknął na zegarek.

- Dzień dobry 5 minut spóźnienia.
- Wiem przepraszam już biegnę się przebrać.

Szybko się przebrałam i wyszłam na sale, przynajmniej nie wyszłam ostatnia.

- Dobra 30 minut rozgrzewki, a potem ćwiczenia z piłkami.

Na początku pomagał nam 2 trener, a potem indywidualnie 5 minut. Odbicia palcami 5 minut, dołem 5 minut. Wystawa, zagrywka i oczywiście gra. Zibi siedział na trybunach i czekał na mnie wiedziałam, że mu się nudzi. Ale skoro sam chciał. I w końcu koniec. Rozciąganie na koniec i do szatni. Po niecałych 10 minutach wyszłam z szatni. Wychodząc spotkałam trenera zawołał mnie do siebie.

- Tak trenerze?
- Julka słyszałem, co się wczoraj stało na drugim treningu.
- Ale nic mi nie jest już się czuje dobrze.
- No dobra, juro grasz w pierwszej szóstce.
- O której mam być tutaj?
- O 13 o 14:30 mecz.
- Dobrze do zobaczenia.
- Julka strój.
- A tak- uśmiechnęłam się.
- Miłego dnia- powiedział.
- Nawzajem.

Wyszłam szybko ruszyłam w stronę parkingu. Przed wejściem stał Zibi.

- Przepraszam, że tak długo.
- Nic się nie stało.
- Ale jestem padnięta.
- To do domu.
- A miałeś jakieś plany?
- Niee.
- Na pewno?
- Jedziemy czy nie?
- Okej nie bądź nerwowy.- powiedziałam spokojnie. - Zibi wszystko porządku?- spytałam.
- Tak..

Jechaliśmy w ciszy. Gdy dojechaliśmy weszłam szybko do domu. Zibi zaraz za mną. Pobiegłam do sypialni i się położyłam skulona na łóżko. Zibi zaraz za mną wszedł do pokoju.

- Julka wszystko dobrze?
- Tak- powiedziałam zła na niego. Reagowałam tak samo jak on przedtem.
- Na pewno?- spytał drażniąc mnie.
- Nie źle się czuje.- powiedziałam żeby się odczepił.
- Co Ci jest?- spytał z niepokojem i usiadł na łóżko.
- Nie wiem zostawisz mnie samą?
- Tak.

 I wyszedł. Nawet nie wiem kiedy usnęłam obudziłam się o 16. W salonie siedział Zibi, Igła i Pit.

- Hej wam.
- Hej powiedział radośnie Igła.
- Cześć powiedział Pit.

Podeszłam do Zibiego i go pocałowałam w policzek.

- O czym rozmawiacie.- spytałam
- O tobie - powiedział Pit.
- O mnie?- spytałam zaskoczona.
- Tak  zastanawiamy się co Ci jest. Ostatnio mdlejesz i źle się czujesz- powiedział Zibi.
- Dajcie spokój wiecie po czym to wszystko?.
- No nie za bardzo.- powiedział Igła
- To po ciąży mam mieć takie objawy przez jakiś czas. A jak was ta odpowiedź nie satysfakcjonuje to w następnym tygodniu pójdę do lekarza okej?
- Okej. – powiedzieli niemal równocześnie.
- Co wy się tak o mnie martwicie. Najwyżej o jedną mniej.- powiedziałam poważnie.
- Nawet tak nie mów- krzyknął Bartman.
- Nie denerwuj się.
- Wiecie co ja idę jeszcze się położyć.- nic nie mówiłam im ale zakręciło mi się w głowie.
- Wszystko okej?- spytał Igła.
- Tak.

Leżałam z dobre 20 minut. Potem do sypiali przyszedł Zbyszek.

- Julka na pewno wszystko w porządku?
- Tak poszli już?
- Tak..

Usiadł obok mnie. I przyglądał mi się. W końcu zaczął:

- Julka martwię się o Ciebie zrozum. Nie wiedze świata poza tobą nie darowałbym sobie jak by Ci się coś stało. Nie pozwolę Ci tak odejść.
- O czym ty mówisz?.
- No bo mówiłaś jedną mniej.
- Zibi proszę Cię żartowałam.

Przytuliłam się do niego. On mnie pocałował.

- Julka Kocham Cię.
- Wiesz nie musisz mi tego mówić co 5 minut.
- Wiem. A ty mnie?
- Kocham Cię. – I tym razem ja go pocałowałam.

Leżeliśmy tak jakiś czas.

- O matko jutro mecz.- powiedziałam niezbyt zadowolona.
- Nie cieszysz się, a poza tym to  nie wiem czy Cię puszcze w takim stanie.
- Cieszę się, bo od tych meczy będzie wszystko zależeć, ale nie chce mi się za bardzo jednak sportowiec ma nie bardzo w życiu co?
- No nie, ale wieczory mamy dla siebie- uśmiechnął się.
- Proszę Cię- wstałam z łóżka i podeszłam do okna.- Przecież wiesz, że to się zmieni jak się dostane
 do klubu.
- Trudno, damy radę.

 Zadzwonił mi telefon. Na ekranie pojawił się napis „Mama”.

- Tak?
- Hej Julka jak się czujesz?
- Dobrze co się stało?
- Nie tak się pytam.
- A naprawdę?
- Słyszałam, że miałaś wypadek, a szef nie chce mi dać wolnego i nie mam jak jechać do Rzeszowa.
- Mamo wszystko w  porządku, mam dużo pracy i tyle.
- Na pewno?
- No tak.
- To może przyjedziemy w niedzielę z tatą?
- Mamo nasi mają mecz i muszę z nimi jechać.
- Aha no szkoda w takim razie jak wszystko dobrze to pa kochanie.
- Pa mamo.
Odłożyłam telefon na półkę....

________________________________________________________________________________________
Jak wam minął tydzień? Miłego czytania ;-)

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 29


Rozdział 29

I zasnęłam wstałam o 16 głowa mnie bolała. Obok mnie leżał Zibi z laptopem.

- Hej która godzina?- mówiłam ziewając.
- 16 kochanie.
- Nie powinieneś się zbierać na trening?
- Nie chce mi się.
- Kotku mam prośbę. Przynieś mi coś na ból głowy.
- Co jest?
- A troszeczkę mnie boli.

Poszedł do kuchni. Po chwili przyniósł mi tabletkę i szklankę wody.

- Dzięki..
- Julka na pewno nic Ci nie jest?
- Na pewno.
- Pakuj się na trening.
- Już idę.

 Wyszedł z sypialni wzięłam swoją torbę i spakowałam. Gdy wracał szybko się położyłam. Położył się obok mnie.

- Czemu się mi przyglądasz?- spytałam.
- Jesteś piękna.
- Nie rozśmieszaj mnie.
- Taka prawda.
- Nic mi się nie chce. – powiedziałam zmieniając temat.
- A co ma ci się chcieć?

Uśmiechnęłam się.

- Choćby wstać z łóżka.
- Mogę Cię nieść.- wyszczerzył się.
- Tak i się uszkodzić.
- Wiesz co?
- No nie wiem.
- Kocham Cię.
- To miłe.- odpowiedziałam.
- A ty mnie?- spytał.
- No nie jestem pewna muszę się zastanowić.

Pocałował mnie.

- A teraz jesteś pewna?
- Tak trochę no niech będzie Kocham Cię.
- Ej! To ja od serca a ty tak?

Tym razem ja go pocałowałam.

- No tak, a jak inaczej?
- Dobra idziemy.
- Gdzie?
- No na trening.
- A może zrobimy sobie wolne?
- Nie ma mowy.
- No dobra to idziemy.

Szybko się przebrałam wzięła torbę i ruszyłam w kierunku auta. Szybko rzuciłam torbę do tyłu.
Tak, żeby Zibi nie widział. I szybko na siedzenia pasażera.

- Julka?- spytał Zibi.
- Tak?
- Czy myślałaś o dzieciach?
- Że z tobą?
- No tak..
- Nie na razie nie, ale sam wiesz zaczynam karierę dopiero więc za szybko nie masz na co liczyć.
- Nie no wiem, ale chciałem wiedzieć ogólnie.

I dotarliśmy na Podpromie. Weszliśmy na halę. Poprosiłam Zibiego o kluczyki z pretekstem, że zapomniałam telefonu. Szybko poszłam po torbę. Po 2 minutach byłam w szatni. Położyłam torbę i poszłam do trenera.

- Dzień dobry.
- Cześć i jak ćwiczysz dziś?
- Właśnie ja w tej sprawie.
- Tak?
- No chciałam się zapytać czy mogę?
- Jasne jak masz strój to idź się ubierz za 5 minut Cię tu widzę.
- Oczywiście.

Weszłam do szatni.

- Hej chłopaki.
- Hej.
- To jak ćwiczysz?
- Tak, a gdzie Zibi?
- Poszedł już.
- Aha spoko.

Szybko przebrałam się. Wyszłam na boisko i zaczęłam się rozciągać. Zibi podszedł do mnie.

- Julka co ty robisz?
- Yyy rozciągam się.
- Ale bolała Cię głowa.
- Zibi, ale już mnie nie boli obiecuję, że jak zacznie mnie boleć to zejdę z boiska.
- Ale jesteś uparta.
- Też Cię Kocham no rozgrzewaj się.

Jak zwykle rozgrzewka 20 minut a potem ćwiczenia z piłkami  i gra. Nie powiem bolała mnie głowa, ale wolałam grać. Pod koniec zeszłam, bo już nie mogłam wytrzymać. Kręciło mi się w głowie. Podszedł do mnie Bartman.

- Julka co jest?
- Nie wiem zakręciło mi się w głowie.
- Zawołam Martę albo Karolinę.
- Nie daj spokój zaraz mi przejdzie. Idź ćwiczyć.

Poszedł. Ja siedziałam jakieś niecałe 2 minuty i położyłam się na boisku. Po prostu było mi lepiej jak leżałam. Wtedy podszedł do mnie trener, Igłą i Zibi.

- Julka na pewno wszystko okej?
- Tak.
- Może zadzwonie po pogotowie?
- Nie, naprawdę  wszystko okej.
- Zawołajcie Martę i Karolinę.- powiedział trener.
 Po chwili wpadły na boisko zmachane dziewczyny.

- Co się stało?
- Nic w głowie mi się kręci to wszystko.

 Przebadały mnie  i dały tabletki i zastrzyk.

- Okej powinno być wszystko okej.- powiedziała Marta.
- Ale dlaczego Juli kręci się w głowie?- spytał Zibi.
- Ona wie dlaczego.

Zibi popatrzył się na mnie ze zdziwieniem.

- Zaniesiesz mnie do szatni?
- Taak Julka powiesz mi o co chodzi?
- Proszę zanieś mnie do szatni.

I zaniósł mnie.

- Powiesz mi o co chodzi?- spytał ze zmartwieniem.
- To po ciąży.
- Co?
- No tak będę miała przez jakiś czas.
- Na pewno? Może musisz jechać do lekarza?
- Nie jak byłam w szpitalu to mi lekarz mówił, że przez najbliższe tygodnie tak będzie.
- Julka martwię się o ciebie.
- Zbyszek daj spokój ja rozumie, że się o mnie martwisz, ale nie przesadzaj dobrze?
- No dobrze. Ja się zwolnię u trenera i pojedziemy do domu okej?
- Ale…..
- Żadne, ale jedziemy do domu koniec kropka.
- No dobra.

Położyłam się na łóżku którym masuje ich fizjoterapeuta. Po 10 minutach przyszedł Zibi.

- Julka na pewno wszytko okej?
- Tak..
- Proszę Cię zawieź mnie do domu.

Jechaliśmy do domu czas się ciągnął. Staliśmy w korku gdy nagle powiedział:

- Julka powiedz mi szczerze Kochasz mnie?

I popatrzył się na mnie tymi swoimi oczami.

- Kocham Cię. A ty mnie?
- Kocham Cię jak nikogo innego na świcie.
- Jedź zielone.

I popatrzył na jezdnię uśmiechnięty.

Wróciliśmy w końcu do domu.

- Zbysiu ?
- Tak słoneczko.
- Twoje słoneczko zachodzi.
- Co?!
- Że spać idę idioto.
- Dobranoc myszko.                                                                                                
- No pa pysiaczku.



________________________________________________________________________________________
Hej mam złą wiadomość rozdziały niestety będą tylko na weekendzie dodawane, albo 1 albo 2 przepraszam. Miłego czytania.

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 28


Rozdział 28

Siedziałam jeszcze chwilę. Potem wstałam i poszłam w kierunku centrum. Kupiłam parę bluzek. Było po 14. Zamówiłam taksówkę i o 14.20  byłam w domu.

- Hej Zibi.
- Julka?- spytał zdziwionym głosem.
- Tak przeszkadzam? To ja wyjdę.- I zaczęłam się ubierać.
- Przestań nie przeszkadzasz tylko miałem po ciebie jechać a ty już w domu.
- Zibi musimy porozmawiać.
- Na jaki temat.
- Chodź – usiadłam na kanapie w salonie.
- O co chodzi?
- Słuchaj od jutra zaczynam treningi u siebie i u ciebie…
- Co? Jak to?!
- Nie unoś się. Siadaj i daj mi skończyć.

Usiadł na kanapie i przyglądał mi się.

- Więc w sobotę mnie nie będzie dziś jadę z tobą musze porozmawiać z Andrzejem na temat treningów.
- Czemu nie będzie Cię w sobotę?
- Zaczynam rozgrywki.
- Będziemy się rzadziej widywać.
- Po rozgrywkach trener daje mi przymusowy urlop.
- Czemu?
- Bo chciał teraz mi dać, ale odmówiłam. I przeniosłam na po rozgrywkach.
- Masz jakieś plany?
- Myślałam, żeby wyjechać na Lazurowe wybrzeże.
- A sama czy z kimś?
- Nie wiem zobaczę jeszcze.
- Aha… Julka dlaczego ty mnie tak traktujesz?!
- Jak?
- Mówisz obojętnie jakby nie zależało Ci na mnie na moim zdaniu.
- Słuchaj sam wiesz, że za kolorowo nie mamy.
- Wiem, ale nawet nie próbujesz o to walczyć.
- Tak?! A mam Ci przypomnieć kto to spieprzył? Kto się z Aśką lizał? Kto wychodził niewiadomo gdzie nic nie mówił?

Zapadła cisza. Wstałam zła i wyszłam z mieszkania. Poszłam do najbliższego kiosku i kupiłam papierosy, nie paliłam od 6 lat, bo próbowałam tego w gimnazjum ale nie spodobało mi się. Szłam przez park, gdzie kiedyś zatrzymałam się z Bartmanem. Usiadłam na tej samej ławce i patrzyłam w gwiazdy wypalając papieros. Wypaliłam jednego, w końcu mam w sobotę mecz. Patrzyłam w gwiazdy przypominając sobie ten wieczór. Było ciemno miałam sporo nieodebranych połączeń od Zibiego, ale nie chciałem w tej chwili ani z nim rozmawiać ani go widzieć na oczy chodziłam po parku. Patrzyłam na telefon było po 21 stwierdziłam, że pójdę już do domu. Szłam i myślałam co dalej z nami będzie sama nie wiem co mam myśleć. Może trener miał rację powinnam teraz wziąć urlop, ale nie jak mu powiedziałam, że po to niech będzie po. Doszłam do mieszkania. Już miałam wchodzić, ale usiadłam na schodach. Oparłam się o ścianę   i myślałam co ja mu powiem jak wejdę do mieszkania. Nagle drzwi otworzyły się i wyszedł Bartman.
Nic nie mówiąc usiadł obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy przez dobre 20 minut.

- Julka przepraszam za wszystko wiem, że jestem idiotą, kocham Cię i wiem, że się starasz po tym wszystkim co Ci zrobiłem, ale…
- Daj spokój chodź do mieszkania.

Z kieszeni wypadły mi papierosy.

- Paliłaś?!
- Tak paliłam znowu chcesz się kłócić?

Patrzył na mnie ze złością. Weszliśmy do mieszkania.

- Julka ja naprawdę Cię przepraszam za wszystko, ale błagam nie pal przeze mnie.
- Zibi postaraj się mnie zrozumieć, na początku zdrada potem jakieś tajemnice, potem dziecko jak ja się mam czuć i tak nie mam w życiu lekko kontuzja, wypadek. Jak chcesz dobra możemy od siebie odejść ja to uszanuje widzę, że nie jesteś ze mną szczęśliwy wole zostać przyjaciółmi niż….
- Julka jestem z tobą szczęśliwy, ale coś się z nami dzieje. Musimy ratować nasz związek Kocham Cię czuje się jak nastolatek z pierwszą miłością, mam motyle w brzuchu i cieszę się, że Cię mam.
- To miłe to co mówisz.
- Tylko pojawia się pytanie czy ty mnie kochasz?
- Kocham Cię, ale… - i pocałował mnie.
- Chodź spać bo jest 23, a ja mam rano trening i ty też.
- Nie chce mi się iść spać.- wtedy mnie podniósł i zaniósł do sypialni.
- Nie będziesz się przebierać?
- Nie chce mi się.
- Mogę Ci pomóc – wyszczerzył się.
- Okej przynieś mi tamte piżamy.- skazałam na szufladę.

Przyniósł, przebrałam się i ułożyłam do snu.

- Dobranoc.
- Dobranoc.


Wstałam o 08 bolała mnie głowa wzięłam tabletkę zjadłam śniadanie i poszłam pod prysznic. Przebrałam się spakowałam torbę. Nałożyłam lekki makijaż i szykowałam się do wyjścia z sypialni wychodził Zibi.

- Hej kochanie już wychodzisz?
- Tak za 30 minut mam trening. Masz śniadanie w lodówce. Pa.
- Chwila czekaj.- podszedł do mnie i mnie pocałował.
- No teraz to pa.- Uśmiechnęłam się i wyszłam.

Po 20 minutach drogi byłam już w hali. Przebrałam się i wyszłam na trening.

- Dzień dobry trenerze- mówiłam uśmiechnięta.
- Dzień dobry widzę, że ktoś ma dobry dzień.
- Tak mam taka nadzieje, że będzie.

Dziewczyny do mnie podbiegły. Zaczęły wypytywać co u mnie jak po wypadku.

- Hej dziewczyny spokój wszystko okej. Może zróbmy tak. Po treningu na pizze? Tylko Cii żeby trener nie wiedział.- powiedziałam.
- Hej co jest! Bierzcie się do pracy w sobotę mamy mecz.- powiedział nieco zły trener.
- Tak jest – powiedziałam ze śmiechem.

Jak zwykle 20 minut rozgrzewki solidnej, a potem gra  analizowanie błędów poprawki i takie tam.
Czas mi dość szybko zleciał. Uwielbiałam siatkówkę grałam nie tylko umysłem, ale też sercem nie wyobrażam sobie życia bez siatkówki. Zawsze cieszyłam się, z tego że gram że mogę że chcę. Pomimo tylu kontuzji dalej potrafię walczyć. To mnie nakręca do dalszego życia. W końcu padły słowa.

- Dobra na dziś koniec przyjdźcie jutro na 11. Porozciągajcie się jeszcze chwilkę.
Rozciągnęłyśmy się i do szatni.
- Dziewczyny zebrały się dość szybko.
- Julka to jak gdzie idziemy?
- Ja najchętniej bym się zmyła do domu, ale jak obiecałam to może do tej za rogiem?
- Pewnie- krzyknęły chórkiem.

Na miejscu zmówiliśmy pizzę i usiedliśmy przy największym stole. Zapadła cisza.

- To co chcecie wiedzieć?- spytałam.
- Wszystko co to był za wypadek?- spytała Marta.
- Więc tak pokłóciłam się z moim chłopakiem ( dziewczyny nie wiedzą kim on jest oprócz Marty, Kasi, Maryśki i Karoliny) wybiegłam z płaczem z mieszkania. Wsiadłam za kierownice i wjechał we mnie Tir. Samochód do kasacji, a jak to uznał lekarz miałam ogromne szczęście, a raczej cud. Następnego dnia wieczorem wymiotowałam i przeszywał mnie ból brzucha. Skierowali mnie na ginekologie, żeby sprawdzić co mi  dolega. Zaczęłam krwawić i okazało się, że właśnie straciłam dziecko. – mówiłam ze świeczkami w oczach.

- Strasznie mi przykro- powiedziało parę osób.

Podeszły do mnie i zaczęły przytulać.

- Dobra wystarczy bo się ludzie na nas patrzą.

Usiadły na swoich miejscach. Po chwili przyszło do nas zamówienie każda wzięła po kawałku.
Zjadłam i zaczęłam się zbierać.

- Dobra laski ja już muszę uciekać do domu. Do jutra.
- Pa trzymaj się.

Uśmiechnęłam się i wyszłam. W15 minut byłam pod blokiem. Weszłam do domu. Zibi coś gotował.

- Hej.
- Hej kochanie co tak długo?
- Rozmawiałam jeszcze z dziewczynami.
- Głodna?
- Nie za bardzo, a co ugotowałeś dobrego?
- Makaron z sosem serowym.
- To skuszę się na trochę.

Poszłam do salonu położyłam się na kanapie. Byłam padnięta.

- Hej co jest?- spytał z niepokojem Zibi.
- Zmęczyłam się trochę.
- Może idź się połóż.
- Okej.

Wstałam. Zakręciło mi się w głowie.

- Julka! Co się dzieje?
- Nic za szybko wstałam po prostu.
- Nie wierzę Ci.

 Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

- Tak zrób coś sobie przeze mnie.- powiedziałam zła.
- Przestań.
- O której masz trening?
- O 17 a co?
- Tak się pytam. Dobranoc.
- Dobranoc.