poniedziałek, 29 lipca 2013

Przepraszam....

Strasznie was przepraszam, że nic nie dodawałam poprostu brak czasu, ale obiecuje, że skończe to opowiadanie dodam jeden bardzooo długi rozdział kończący tą opowieść już nad nim pracuję powinien się pojawić w środku sieronia chyba, że się wyrobie to dodam go wcześniej jeszcze raz przeprasza was....

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 54

Rozdział 54

I tak zleciał nam  wieczór. Sobota była dniem raczej zaplanowanym. Rano trening na basenie ja odpadałam. Czyli całe przed i popołudnie wolne. Wieczorem trening i niedziela wolne.
Dziś było zupełnie na odwrót niż dotychczas.  Zibi wstał pierwszy. Poszedł do sklepu, zrobił śniadanie. Wstałam o 09. W łazience siedział Zibi. Nalałam sobie kawę i wzięłam kanapkę.
Po zjedzeniu 3 kanapek poszłam do sypialni i wzięłam luźne rzeczy. Zaczęłam się zastanawiać co kupić Zibiemu na urodziny. Miałam mało czasu.

- Julka?!
- Co się stało?
- Dziś jedziemy po samochód?
- No tak a co tylko proszę nie mów mi, że nie możesz?
- Mogę tylko.
- Zbyszek…
- Nie dałaś mi skończyć.
- No mów.
- Bo chodzi o to, że…
- No mów o co chodzi.
- Bo wieczorem umówiłem się z chłopakami.
- I co w związku z tym?
- Będziesz sama siedziała wieczorem?
- Daj spokój.
- Idź się zabaw masz prawo.
- Na pewno?
- No tak.
- Kochana jesteś.

Uśmiechnęłam się. Zibi wyszedł na trening, a ja wzięłam się za „wiosenne porządki” czyli mycie okien, szorowanie podłóg. W między czasie ugotowałam obiad. Zibi przyszedł do domu równo o 12.

- Hej kochanie co tak wcześnie?
- A trenerowi się spieszyło, więc puścił nas wcześniej.
- Okej to jak po obiedzie jedziemy po samochód?
- Obiedzie ugotowałaś coś?
- Tak znalazłam przepis w Internecie na makaron z kurczakiem w sosie pieczarkowym z marchewką i groszkiem.

Zibi się skrzywił.

- Tak wiem jak to brzmi, ale smakuje dobrze.
- Widzę, że nie miałaś nic wolnego tylko porządki.
- No kiedyś je muszę robić.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.

Zjedliśmy obiad. Poszłam do sypialni się przeprać. Zibi nałożył jeszcze sobie.
- Julka miałaś rację to jest pyszne.
- Tak, a w szczególności jak sobie przypomnę twoją minę jak Ci mówiłam co to.
- Bo dziwnie brzmi, ale jest pyszne.

Umyłam po obiedzie i w drogę. Zajechaliśmy do pierwszego salonu jaki spotkaliśmy.
Spodobało mi się białe audi A6 nowsze.

- Jesteś pewna może pojedziemy do innych salonów.
- Nie chce jeździć po salonach ten mi się podoba.
- Okej jak chcesz.

 Zapłaciłam 40 tys. Za nowe autko i do domu. Strasznie mi się podobał. W środku wyłożone skórą z tyłu przyciemniane szyby. Gdy wróciliśmy do domu było po 14 postanowiłam się położyć co dziwne bo zwykle po treningach się kładłam spać i to nie wszystkich. Wstałam o 16 spakowałam torbę i na trening. Zamówiłam taksówkę w obie strony. 

- Okej wiem, że weekend więc was wcześniej puszczę dziś. Słuchajcie w tym tygodniu czeka nas mecz z Muszyną, więc trzeba się przyłożyć.
- W Rzeszowie czy u nich?
- 1 mecz u nas następny u nich.

Jak zwykle ćwiczenia rozciągające na początek potem gra szóstkami. Jednak los się do mnie nie uśmiecha. Chcąc obronić piłkę wleciałam w słupek uderzając przy tym mocno kolanem.
Każdy do mnie podbiegł.

- Julka możesz wstać?
- Nie, nie mogę.

Trzymałam się cały czas za kolano niedaleko naszej hali był szpital pojechał ze mną 2 trener Arek. Zrobili mi prześwietlenie. Wyszło, że uderzenie było tak niefortunne, że uszkodziłam chrząstkę stawową. Lekarze chcieli mnie zostawić w szpitalu. Zgodziłam się pod jednym warunkiem, że będę mogła jechać do domu się spakować. Niechętnie się zgodzili. Arek cały czas był ze mną. W domu pomógł mi się spakować wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i do szpitala. Przyszedł do mnie lekarz.

- Panie doktorze ile muszę leżeć w szpitalu?
- No ładnie pani urządziła to kolano nie mam na razie pojęcia wstępnie 2 tygodnie.
- Że co?
- No jest pani siatkarką, więc wole panią wyleczyć do końca.

Gdy lekarz wyszedł zaczęłam wyklinać.

- Kur*a dlaczego ja?
- Julka uspokój się.
- Jak mam być spokojna skoro znowu mam kontuzję.
- Julka uspokój się  nic to nie da.
- Masz rację przepraszam. Arek jest już trochę późno może powinieneś wracać.
- Daj spokój posiedzę jeszcze trochę z tobą.
- Jak chcesz. Podasz mi telefon?
- Gdzie go masz?
- W torebce w małej kieszonce.
- Trzymaj.
- Dzięki.
- Gdzie dzwonisz?
- Do narzeczonego.
- Masz narzeczonego?

Uśmiechnęłam się.

- Tak kochana Julio?
- Upiłeś już się?
- A tam zaraz upiłeś.
- Wracasz do domu czy nocujesz u kogoś?
- Śpię u Igły a co?
- Nic to dobranoc kochanie.
- Słodkich snów.
- Julka czemu mu nie powiedziałaś, że jesteś w szpitalu?
-  Po co?
- W końcu to twój narzeczony.
- Ale jest pijany i nie chciałabym go widzieć w takim stanie tu.
- Zadzwonie do niego rano. Arek powinieneś jechać do domu ja się stąd nigdzie nie ruszam.
- Na pewno?
- Na pewno widzę, że jesteś zmęczony i zasypiasz, jedź do domu wyśpij się.
- Okej to pa trzymaj się.
- Pa.

Gdy wyszedł z sali rozpłakałam się. Znowu kontuzja ile można? Mam serdecznie dość szpitali. Przebrałam się  i położyłam spać. Nie mogłam zasnąć ciągłe myśli czy będę grać czy już koniec. Z rana zadzwonił do mnie Zbyszek.

- Halo?
- Julka gdzie ty jesteś?
- W szpitalu.
- Co?!
- Upadłam na kolano 2 tygodnie w szpitalu mnie czeka.
- Julka żartujesz prawda?
- Niestety nie.
- Zaraz u Ciebie będę.
- Uspokój się, zjedz śniadanie, wykąp się, wyśpij i dopiero wtedy do mnie przyjedź.
- Julka nie ma mowy, zaraz u Ciebie będę.
- Zbyszek….


Nie skończyłam, rozłączył się.
_________________________________________________________________________
Nadrobie wszytko do wakacji powinien być skończony.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 53


Rozdział 53

Po ciężkim treningu jako pierwsza wparowałam do szatni i pod prysznic. Wysuszyłam włosy i szybko się ubrałam. Wzięłam lusterko do ręki i szybko umalowałam.

- Julka gdzie się tak odstawiłaś?
- Idę na kolację z narzeczonym.
- O może coś się kroi?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Może Ci się oświadczy.
- Emilko – mówiłam pół śmiechem. On mi się oświadczył pół roku temu.
- A no racja mówiłaś masz przy sobie ?
- Mam - założyłam na palec i pokazałam jej moje cudeńko.
- Jaki piękny.

 Szybko spakowałam swoje rzeczy.

- Mogę wiedzieć jak ma na imię twój narzeczony? – spytała mnie Natalia.
- Zbigniew.
- Ma coś wspólnego z siatką.
- Przepraszam, ale na mnie czeka porozmawiamy kiedy indziej okej?
- Dobra leć.

I szybkim krokiem udałam się na parking. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Zibiego.

- Słucham?
- Gdzie jesteś?
- Już jadę pod twoją halą tylko korek jest okej.

 Gdy podjechał Zibi z szatni wyszła Natalia. Zibi wyszedł z auta i wziął moją torbę.

- Przepraszam, że tyle czekałaś.
- Okej nie twoja wina.
- Julka? – spytała zaskoczona Natalia.
- Tak?
- Możesz podejść na chwilę?
- Jasne. O co chodzi?
- To jest twój narzeczony?
- Tak a co?
- Nie mówiłaś, że się będziesz chajtać ze sławnym super siatkarzem.
- Natka?!
- Co?!
-  Tylko pamiętaj on jest zajęty pogadamy w poniedziałek okej?
- Czemu nie jutro?
- Jadę po nowe auto.
- Aha okej to udanego wieczoru.
- Dzięki i nawzajem pa.
- Pa.
Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy w drogę.

- Więc gdzie mnie zabierasz?
- Nie zaczyna się zdania od więc.
- Dobrze panie polonisto.
- To gdzie mnie porywasz mój książe?
- O tak lepiej.
- Niespodzianka.
- Czyż mam się bać ?
- Przestań tak mówić.
- Ależ to dlaczego?
- Julka proszę nie mów tak.
- Okej to powiesz mi czy nie?
- Nie zobaczysz.
- Okej.
- I nie pytasz gdzie jedziemy?
- Dawno niegdzie nie byliśmy nawet zapomniałeś ile mam cierpliwości.
- Nie no wiesz może się coś zmieniło od tamtego czasu.
- Nic się nie zmieniło kochanie.
- Okej.

I nic nie mówiąc jechaliśmy w ciszy słuchając Pink – Try. Lubię tą piosenkę nawet sama nie wiem czemu. Po 10 minutach drogi zajechaliśmy do jakiejś znajomej knajpki.

- Kochanie czy to czasami nie ta knajpka ?
- Nie wiem o co Ci chodzi.
- Wiesz jedliśmy tu kolację, a potem spacer.
- Hymm chyba mi się to z czymś kojarzy.
- Wiesz co?!
- Dobra pamiętam.


Uśmiechnęłam się. Zamówiłam sajgonki Zibi to samo. Po kolacji wybraliśmy się na spacer. Niebo było pełne gwiazd.  Zza chmury wyszedł księżyc. Było cudownie. Chodziliśmy po parku trzymając się za ręce. Nic więcej mi nie było trzeba. Usiedliśmy na ławce.

- Julka kiedy się pobierzemy?
- Za rok  może dwa.
- Ja bym chciał dziś, teraz, zaraz.
- Kochanie wiem, że chciałbyś najlepiej żebym siedziała w domu i urodziła Ci gromadkę dzieci ja też o tym marzę, ale jeszcze nie teraz.
- Właśnie tylko o tym marze.
- Jak się pobierzemy za rok to pomyślę ewentualnie o jakiejś przerwie w siatkówce.
- Obiecujesz?
- Że pomyślę tak.
- No dobra przynajmniej tyle.
- Jaki ślub kościelny czy cywilny?
- Hymm myślę, że kościelny a ty?
- Ja zawsze marzyłam o białej sukni, więc mi to na rękę.
- Okej, skoro kościelny to gdzie ja mieszkam na Podkarpaciu ty w stolicy .
- Nie myślałem o tym faktycznie jest problem.
- No ja wiem czy problem dla nas nie, ale dla gości.
- Matko wybór sukienki, obrączek, kwiaty, garnitur, samochód, sala na wesele, orkiestra, kościół.
- A tam samochód mój Audi Q5 jeden problem mniej.
- Okej tylko jak będzie ubrany?
- Ty się tym zajmij, przy okazji kwiaty.
- Obrączki musimy razem wybrać.
- Okej orkiestrę, salę na wesele i kościół.
- No okej trzeba mniej więcej określić liczbę gości.
- Ja musze zapisać się do kosmetyczki, fryzjerki.
- To fryzjerki może mnie też zapiszesz?
- Okej, a będziesz mnie wykupywał?
- Co?
- No jest taka tradycja, że trzeba wykupić pannę młodą.
- Aa no czemu nie?
- Może pojedziemy już do domu?
- Okej.

W dobrych humorach wróciliśmy do domu.

- Mniej więcej określ  liczbę gości policzyć czy robimy na 200 czy mniej albo więcej.
- Julka wiem może zajmiemy się tym jutro jest dość późno.
- A tam 22 dopiero, miałam gdzieś zapisaną suknie ślubną.

Zibi zrobił duże oczy.

- No co kiedyś tak sobie oglądałam z nudów.
- Taak jasne.
- No tak.
- Jeszcze powiedz, że kwiaty i obrączki też.
- Kwiaty nie, ale obrączki.
- Naprawdę?
- Tak tylko muszę to znaleźć na komputerze i obrączki Ci pokażę.
- A suknie?
- Zobaczysz w dniu ślubu.
-  Tylko nie mów, że wierzysz w te bzdury.
- Nie wierzę, ale wole być spokojniejsza.
- O matko.
- No co?
- Nie nic.
- Jakoś Ci nie wierzę.
- Też Cię kocham. Julka a myślałaś o zmianie nazwiska.
- Szczerze to nie.
- Chcesz zmienić?
- No właśnie nie wiem z jednej strony chce, a z drugiej nie.
- A dzieci? Jakie będą mieć nazwisko?
- Kochanie dzieci będą mieć twoje nazwisko.
- Na pewno?
- Tak tego jestem pewna na 100%. 
_______________________________________________________________________________
Hej przepraszam, że dopiero dziś, ale będę dodawać 1 rozdział na weekndzie. Mam nadzieje, że przez
ten długi weekend majowy pójdzie mi lepiej. Miłego czytania ;-)

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 52


Rozdział 52

Gdy weszłam na hale każdy przeniósł wzrok na mnie. Zibi wyszczerzył zęby.

- Cześć.
- Cześć.
- Na mnie nie zwracajcie uwagi.
- My damy radę gorzej z Zibim.- naśmiewał się Kurek.
- Julka mogę Cię prosić? – zawołał mnie trener chłopaków.
- Jasne.

Po chwili znalazłam się obok trenera.

- Tak?
- Poczekaj chwilkę zadam coś chłopakom.
- Okej.

Kazał chłopakom ćwiczyć pad, potem blok i atak czyli jakieś 20 minut.

- Julka słuchaj nie wiesz może czemu jest ostatnio Pit jest taki przybity ?
-  Jaki?
- No nieobecny.
- Nie powinnam mówić.
- Powiedz nie powiem mu, że wiem.
- No dobrze, jego żona się zatruła i jest w szpitalu.
- Coś poważnego?
- Nie, ale Pit się martwi o nią.
- Okej to rozumiem. A jak w klubie się czujesz?
- No źle nie jest początek był nie za bardzo, ale z czasem jakoś się poprawia.
- Nie przyjęły Cię?
- Ja wiem niektóre nie chciały mnie chociaż były takie co przywitały mnie z otwartymi rękami.
- Będzie dobrze.
- Taką mam nadzieję.
- Trener zmienił Ci pozycję czy dalej na ataku?
- Zmienił na przyjmującą na czas nieokreślony.
- W sumie to dobrze zrobił.
- No czy ja wiem?
- Zobaczysz  będzie dobrze.
- A jak chłopaki sobie radzą, dalej obijają się?
- Nie wzięli się do roboty.
- To dobrze.
- No mam nadzieję, że obejdzie się bez żadnych kontuzji.
- Dobrze wiesz, że ktoś będzie miał. Oczywiście nikomu źle nie życzę, ale wiesz jak jest.
- Wiem, ale może los się uśmiechnie i będzie bez.
- Oby.
- Okej nie przeszkadzam idę na trybuny.
- Jak chcesz.
Siedziałam godzinę i się nudziłam. W sumie kiedyś mogłam patrzeć godzinami no, ale cóż. Czasy się zmieniają.  W końcu trening dobiegł końca. Poszłam pod szatnie chłopaków i czekałam na Zibiego. Wychodzili po kolei: Achrem, Schops, Kurek, Anderson, Pit, Kosok, Tichacek, Dobrowolski. Wyszłam na pole i usiadłam na ławce po chwili zadzwonił do mnie telefon.

- Gdzie jesteś?
- Na dworze.
- Chodź do szatni jestem sam.

Wywróciłam oczami, wzięłam torbę i poszłam do szatni. Oczywiście sam nie był. W szatni siedział Igła.

- Sam jestem- powtórzyłam jego słowa.
- No chyba mnie się nie wstydzisz?
- Nie Krzysiu nie wstydzę się Ciebie tylko jedna osoba guzdrze się jak jakąś baba w tej szatni.
- Wiesz Julka nie chce nic mówić, ale jesteś tu jedną kobietom w szatni.
- Zibi zbieraj się jestem zmęczona. – mówiłam lekko zła.
- Okej, okej.

Usiadłam na ławce opierając głowę o szafkę. Nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudziłam się w samochodzie.

- Czemu mnie nie obudziłeś poszłabym sama do auta.
- Słodko spałaś.- uśmiechnęłam się.
- Miły jesteś gdzie jesteśmy?
- Właśnie wjeżdżamy na parking naszego osiedla.
- O jak fajnie.


Wzięłam torby z samochodu i szybkim krokiem udałam się do domu. Nie biorąc prysznica położyłam się spać. Wstałam rano jak nowo narodzona. Był piątek weekendu początek.
Z uśmiechem na twarzy poszłam biegać. Po zrobieniu 3  kilometrów wróciłam ze świeżym pieczywem do domu ( tak pomimo dobrego humoru nie chciało mi się biegać ;-) ). Zrobiłam śniadanie. Wzięłam szybki prysznic i owinięta samym ręcznikiem poszłam do sypialni po jakieś rzeczy.  Gdy ja szukałam ubrań Zibi przeciągał się na łóżku.

- Hej kochanie, a może jednak wrócisz do łóżka i pozbędziesz się ręcznika?
- Hej kochanie hymm niech pomyślę miło by było, ale niestety za 40 minut mam trening przydałoby się coś zjeść i ubrać.
- A nie możesz się spóźnić na trening?
- Nie, nie mogę.
- Szkoda- zrobił smutną minę.
- No szkoda bo chętnie bym z tobą została.
- To zostań.

Wywróciłam oczami. Szybko się ubrałam i poszłam zjeść śniadanie. Do śniadania dołączył Zibi.

- Julka może pójdziemy wieczorem na kolację ?
- Nie chce nigdzie wychodzić.
- Czemu?
- Wole poleniuchować w domu.
- To może ja coś zrobię na kolację?
- Kochanie zapomniałeś o drobnym szczególe.
- Jakim?
- Mam wcześniej treningi nie pamiętasz?
- Może akurat dziś wam przestawi.
- Się okaże.

Po krótkiej rozmowie poszłam do łazienki nałożyłam lekki makijaż i na trening.  Byłam w szatni pierwsza co dziwne, no ale przebrałam się i ruszyłam na salę. Po chwili zaczęły schodzić się dziewczyny.  Po jakże ciężkim treningu zawołał nas do siebie trener.

- Dziewczyny wieczorem trening nie będzie o 16 tylko 17 musze wam przesunąć mam pewną sprawę do załatwienia.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.

Szybko się przebrałam i do domku. Weszłam zadowolona jak nigdy.

- Hej kochanie- powiedział Zibi.
- Cześć skarbie o której masz wieczorem trening?
- O 17.
- To wyobraź sobie, że ja też mam o 17.
- Naprawdę?
- Tak.
- To super przyjechać do ciebie i prosto po treningu pojedziemy czy do domu a potem na kolację?
- Myślę, że po treningu na kolację wezmę jakieś ubrania ze sobą i możemy pojechać co ty na to?
- Szczerze to myślałem, że po treningu więc mi to na rękę.
- Okej do ja idę coś zjeść a potem spać.
- Okej.

Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wstałam o 15: 40 jakoś nie mogłam spać strasznie cieszyłam się na tą kolację naprawdę dawno nie wychodziliśmy niegdzie. Spakowałam do torby Kremowe spodnie, białą koszulkę z nadrukowanym wilkiem a do tego beżowy sweterek            i beżowe szpilki. Wzięłam parę rzeczy z kosmetyczki i strój. Wzięłam też torebkę, żeby jakoś wyglądać. Wyrobiłam się akurat na 16:30. Zibi dawno wstał i śmiał się, że tyle rzeczy pakuje jak na jakiś wyjazd.

- To pa kochanie- powiedziałam i pocałowałam ukochanego.
- Pa skarbie do zobaczenia wieczorkiem.
- Już nie mogę się doczekać.
- Ja też.

 Uśmiechnęłam się i poszłam na trening.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam was jak jest jeszcze ktoś. Nie miałam motywacji, a ostatnie tygodnie były pod napiętą atmosferą wczoraj usiadłam i proszę. Miłego czytania ;-) Mam nadzieje, że się spodoba.

niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 51


Rozdział 51
                                                                      ***

I powrót do codziennej szarości choć we wtorek jeszcze było trudno, ale jakoś dałam radę.
Po treningu do trenera.

- Dzień dobry.
- Cześć Julka jak tam po weselu?
- Dobrze, ale ja właśnie w tej sprawie.
- O co chodzi?
- Bo moja 2 koleżanka się żeni w lipcu.
- O matko, którego?
- 20 lipca w sobotę.
- 20? Teraz też miałaś 20
 -  Tak zbieżność dat.
- Okej, a na poprawiny idziesz?
- Nie wiem czy mnie zaprosi jak dostanę zaproszenie to dam znać, ale myślę, że raczej tak.
- Okej to najwyżej potem Cię wykreślimy gdybyś miał jednak nie iść.
- Dobra.
- Ile masz jeszcze tych wesel?
- Hymm przed wczoraj, mój kolega oświadczył się następnej przyjaciółce, a my trzymamy się we czwórkę, więc bardzo mi zależy.
- Okej, a ty ?
- Co ja?
- Kiedy się żenisz?
- Ja też myślę o ślubie z narzeczonym, ale nie w tym roku.
- To ty masz narzeczonego?
- Tak, mam przywiózł mnie parę razy na treningi.
- A jak tam Resoviacy?
- A czemu pan pyta?
- Bo z tego co widziałem to prawie cała drużyna Cię dopingowała jak grałaś.
- A no tak nie no dobrze im idzie, nawet bardzo.
- Okej nie zabieram Ci czasu.
- Do widzenia.
- Raczej do zobaczenia.

Uśmiechnęłam się i wyszłam. Miałam jakoś dobry humor. W drodze do domu zajechałam do cukierni kupiłam kawałek ciasta krówki. Gdy byłam w domu Zibiego jeszcze nie było zrobiłam kawę i rozpakowałam ciasto. Zaparzyłam kawę i wyłożyłam ciasto na talerzyk.
W tej samej chwili do domu wszedł Zibi.

- Hej kochanie.

Podeszłam do niego i pocałowałam.

- Hej skarbie dobry dzień?
- Tak. Zjesz ze mną ciasto?
- Pewnie. Mówiłem już, że Cię kocham?
- Hymm  chyba nie.
- Kocham Cię skarbie.
- Ja Cię też. A teraz mów co zrobiłeś?
- Ja nic.
- Na pewno zawsze mi tak schlebiasz jak coś chcesz, albo jak masz jakiś ważny wyjazd.
- No nie, ale wiesz, że za niecały miesiąc zacznie się sezon reprezentacyjny ?
- Wiem i co w związku z tym?
- No nie będzie mnie w domu przez jakiś czas.
- Wiem to, ale czemu mi o tym mówisz?
- No, bo nie chce Cię opuszczać.
- Zbyszek daj spokój jesteś siatkarzem jeżeli zostałeś powołany no nawet jakbym Cię miała zaciągnąć siłą to bym to zrobiła. Kochasz to, więc ja nie mam zamiaru stanąć na przeszkodzie.
- Naprawdę?
- Tak zresztą być może ja kiedyś tam zagram w reprezentacji kobiet i też będziesz musiał się z tym pogodzić.
- Masz rację.
- Okej kochanie idę się położyć, o której masz wieczorem trening?
- O 17.
- To może po moim wpadnę do Ciebie, albo nie bo nie będziesz mógł się skupić na graniu.
- Nie martw się o mnie jakoś dam radę.
- Okej to w takim razie zobaczę.
- Przyjedź dawno nie byłaś.
- Zibi chciałabym kupić samochód pojechalibyśmy w sobotę do jakiegoś salonu?
- Okej, a myślałaś nad jakimś konkretnym?
- Co ty do mnie mówisz? Przecież po to Cię biorę.
- O matko kobieta.
- Ej! Bo poproszę Igłę.
- No dobra przepraszam, oczywiście, że Ci pomogę.
- Dziękuję.

  I w końcu  położyłam się, ale nie mogłam zasnąć, wiec postanowiłam „ogarnąć” w domu.  Gdy była w miarę to włączyłam TV. Jak zwykle nic ciekawego, no ale skończyło się na jakimś serialu. Spakowałam się na trening w między czasie. Zrobiłam sobie kawę trochę kofeiny mi się przyda. Nagle zadzwonił do mnie telefon.

- Halo?
- Julka?
- Karolina coś się stało?
- Marta jest w szpitalu.
- Co?! Co się stało?
- Nie wiem dostała bólów brzucha.
- Zaraz tam będę.

Rozłączyłam się i poszłam do sypialni.

- Zibi pożyczysz mi auto?
- Po co?
- Marta się źle czuję.
- Okej weź.
- Dzięki.
 Wzięłam dokumenty kluczyki i torbę na trening. W niespełna 10 minut byłam pod szpitalem.
Zadzwoniłam do Karoliny.

- Która sala i jakie piętro?
- Piętro 4 pokój 1.

 Szybko pobiegłam po schodach na 4 piętro. Na korytarzu siedziała Karolina, Anderson i Kosok.

- Cześć co z nią?
- Lekarze ją badają. – powiedziała Karolina.
- Więc co się stało mów powoli.
- Byłam u niej, piliśmy herbatę i rozmawiałyśmy, gdy nagle złapała się za brzuch, zaczęła wymiotować i zemdlała.

Pit siedział  i patrzył się w podłogę. Usiadłam obok niego.

- Ej będzie okej Marta jest silna.
- A jak to coś groźnego?
- Piotrek ona da radę zobaczysz pewnie to zatrucie, albo przejedzenie.
- No nie wiem.
- Zobaczysz to nic poważnego, przesadzasz.
- Pewnie masz rację.

Z sali wyszedł lekarz.

- Kto z państwa jest rodziną?

Wstał Pit.

- Mogę pana na słowo?
- Tak.

I poszli patrzyłam na zegarek była 15:40, ale postanowiłam, że poczekam na to co powie Pit.
Po 10 minutach wyszedł z gabinetu.

- I co z nią?
- Julka miałaś rację. Zatruła się czymś.
- Mówiłam. Okej mówcie jak będzie coś lepiej ja muszę lecieć na trening.

Przytuliłam Pita.

- Będzie dobrze.

Pożegnałam się z Karolina i Grześkiem i ruszyłam na trening. Napisałam do Zibiego, żeby zamówił taksówkę, a ja go po treningu odbiorę. Starałam się nie spóźnić no, ale korki -.-.
Zadzwoniłam do trenera, że stoję w korku. Zabawne powiedział, że stoi za białym audi. Spytałam o rejestrację. Okazało się, że  trener stoi za mną. Po 10 minutach byłam przy hali.
Trener rozkazał mi się szybko przebrać. Z tego co zauważyłam było tylko 9 osób. Okazało się, że reszta dalej stała w korku. Wyszedł trener:
- Dziewczyny przykro mi, ale dziś trening się wydłuży.

Zrobiłyśmy smutne miny.

- Dobra jak się sprężycie puszcze was wcześniej.

Powiedział patrząc na nas. Nie mając wyboru, trzeba było się sprężać. Ale trener jak powiedział tak zrobił.

- Okej koniec na dziś.
- Jest.- krzyknęłyśmy i każdy zaczął się zbierać.
- Julka?
- Tak?

Odwróciłam się niewiedzą, która to mówi. Po chwili podeszła dla mnie Emila. Emila była pozytywnie nastawiona jeśli chodzi o mnie. Gdy przyszłam jako pierwsza się przywitała.

- Julka co robisz w sobotę?
- Jadę do salonu po auto.
- Przecież masz samochód.
- Nie mam.
- Przyjechałaś białą audicą.
- A to mojego narzeczonego.

Każdy się na mnie popatrzył.

- To ty masz narzeczonego?
- Tak.
- Od kiedy?
- Od pół roku.
- I się nie pochwaliłaś? Masz przy sobie pierścionek?
- Zaraz zobaczę. Chyba zostawiłam w domu. Przepraszam Cię, ale  koleżanka jest w szpitalu chciałabym zajechać do niej, a potem po narzeczonego.
- Spoko to pogadamy może jutro?
- No okej.
- Pa.

Szybkim krokiem wyszłam z hali i po Zibiego.
 Dzisiaj daje wam troszkę dłuższy, ponieważ wczoraj dostałam wiadomość, że był rozdział krótki, więc proszę. ;-) Miłego czytania ;-) 

sobota, 30 marca 2013


Rozdział 50
                                                             
                                                                       ****

Tak nam zleciały miesiące, aż do 20 Kwietnia. Czyli Ślubu Pita i Marty. Wstałam o 08 zjadłam śniadanie. O 10 byłam umówiona z Martą u fryzjerki. Marty fryzura wyglądała tak:



A moja tak: 

                                                       Potem kosmetyczka. Po wyjściu od kosmetyczki była 13:30. Zaczęło się ubierania panny młodej czyli jej pięknej sukni, która wyglądała tak:
Welonu, szpilek itp. Na koniec na rękę Marta założyła pierścionek zaręczynowy:
. Ja ubrałam na siebie niebieską suknię 
      i swój pierścionek zaręczynowy
 po Martę przyjechał tak ubrany Piotrek
 Marta wzięła bukiet kwiatów
i do kościoła. Po złożeniu sobie przysięgi
po Młodej Parze wyszliśmy przed kościół i rzucaliśmy ryżem i pieniędzmi. Potem życzenia i na wesele. Oczywiście na miejscu przywitanie od strony rodziców. Następnie pan młody musiał przenieść swoją żonę przez próg. I zaczęło się szaleństwo. Nie ma to jak zabawa z siatkarzami. Co chwilę, któryś porywał mnie do tańca. W końcu gdy podszedł do mnie Kubiak:

- Julka zatańczysz?
- Michał błagam przyjdź za 10 minut nogi mi odpadają. Okej?
- Nie martw się mi się nie wywiniesz.
- Okej, ale chwila przerwy.
- Okej, okej.

Oczywiście nie odpuścił, więc zatańczyłam z nim 2 razy. Chyba z każdym zaproszonym siatkarzem zatańczyłam. Po 1 były otrzęsiny. Rzucanie welonu. Dziewczyny kazały mi iść choć nie bardzo chciałam. Pomogłam zdjąć Marcie welon. A potem złapałam go. Potem czas na Piotrka. Krawat złapał Zibi. Zatańczyliśmy wolnego, a potem pocałowaliśmy się. Każdy krzyczał „Gorzko”. O 6 wesele się skończyło. Ja z Zibim mieliśmy pokój wynajęty, bo oboje piliśmy wieczorem. O 14 wstaliśmy. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam 2 sukienkę, którą kupiłam. 
O 15 zaczęła się impreza. Znowu tańczenie do rana. O godzinie 18 głos zabrał Bartuś Kurek:
- Chciałbym prosić wszystkich o uwagę.

Każdy zwrócił się w stronę Bartka.


- Marysiu kocham Cię, jesteś miłością mojego życia czy zechcesz zostać moją żoną i matką naszych dzieci?

Maryśka zaniemówiła po chwili łzy spływały jej z policzków i w końcu z siebie wydusiła.

- Tak.

Każdy zaczął bić brawo i oczywiście nie obeszło się bez „ Gorzko”. Poprawiny skończyły się o godzinie 22. Każdy pojechał do domu bądź hoteli. 
_______________________________________________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam miałam problem z internetem. Ponieważ są święta to:



 Niech zające i barany,
pospełniają Twoje plany,
porzuć wszystkie rozterki,
bo to czas wielkiej wyżerki,
ponadto Świąt w szczęście owocnych,
życzy króliczek Wielkanocny.





Niech Wam jajeczko dobrze smakuje,
bogaty zajączek uśmiechem czaruje.
Mały kurczaczek spełni marzenia,
wiary, radości, miłości, spełnienia.

_____________________________________________________________________________
Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie na volleyballismylife69@interia.pl + Miłego czytania ;-)

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 49


Rozdział 49


        
Po treningu szybko do domku tym razem siedziałam wtulona w Zibiego.

- Julka myślałaś o ślubie?
- Tak patrzyłam na sukienkę wczoraj.
- Serio?
- No tak Marta co prawda nie podała jak ma być odcień niebieskiego na, ale rozejrzeć się można.
- Ale ja nie mówię o Piotrka ślubie tylko o naszym ślubie.
- Naszym?
- No tak nie myślałaś nad tym?
- Myślałam szczerze mówiąc.
- Naprawdę?
- No tak. A ty?
- No ja myślałem o następnym roku.
- A nie za 2 w lecie?
- Nie wiem ja tak tylko ogólnie mówię.
- Porozmawiamy jak wrócisz w sobotę. A właśnie i jak zostawiasz mi samochód?
- Pewnie, ale musisz mnie odwieźć.
- Okej i pewnie jeszcze przyjechać po ciebie.
- No oczywiście.
- O której wylot?
- 20:30
- Czyli o 20 na lotnisku?
- Tak.
- Nie chce Cię puszczać sama będę w tym wielkim mieszkaniu.
- Dasz radę kochanie.
- No raczej muszę nie mam innego wyjścia.
- Idę zobaczę czy wszystko spakowałem.
- Okej walizkę masz w sypialni?
- Tak.

Poszłam za nim i rzuciłam go na łóżko całując. O 19 wstaliśmy ubraliśmy się. 30 minut straszni szybko zleciało, więc wsiedliśmy do audi Zbyszka i w drogę. Na lotnisku byliśmy o 19: 55. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilkę potem pocałowałam Zibiego. Oczywiście bez łez się nie obeszło.

- Zibi.
- Tak?
- Zadzwoń jak będziecie na miejscu.
- Dobrze i poszedł na odprawę.

Wróciłam do domu zjadłam coś, prysznic i spać. O 23 dostałam wiadomość, że dolecieli i są już w hotelu. Przekręciłam się na drugi bok i zasnęłam. Pobudka o 08, ale jakoś nie chciało mi się biegać. Poszłam do sklepu kupiłam pieczywo. Wróciłam do domu śniadanie. Poszłam się spakować. Zadzwonił telefon.

- Halo?
- Hej kochanie.
- Hej skarbie i jak podróż?
- Dobrze o której masz trening?
- O 10  a ty?
- Ja mam o 11 nie zbierasz się?
- Zbieram się powoli.
- To może ja Ci nie będę przeszkadzał?
- Kochanie ty mi nie przeszkadzasz.
- Z kim masz pokój?
- Z Igłą śpi jeszcze.
- Aha super o której śniadanie?
- O 10.
- Tobie to dobrze.
- Pewnie.
- Okej skarbie muszę kończyć, choć wolałabym z tobą rozmawiać.
- Wiem, okej to trenuj moja wspaniała siatkareczko.
- Okej, albo czegoś mi nie powiedziałeś, albo coś knujesz.
- Czemu tak uważasz?
- Bo znam Cię i takie rzeczy to ja wyczuwam.
- Nic nie mam zamiaru robić.
- Okej czyli masz zamiar coś zrobić.
- Okej Igła wstał.
- Ty się Igłą nie zasłaniaj, okej pa kochanie zadzwoń wieczorkiem jak będziesz miał czas.
- Dla Ciebie zawsze znajdę pa buziaki.
- Pa.

Wzięłam kluczyki, dokumenty torbę i w drogę. Po treningu pojechałam do banku zobaczyć ile mam pieniędzy. Z mieszkania wpłynęła mi cała kwota. Z klubu też. To w sumie dobrze miałam do nich pewne plany. Na kącie miałam 120 000. Niezła sumka. Miałam plany co do tej kwoty 20 tysięcy odłożone na ślub reszta na nowy samochód. Kupno planuję jak wróci Zibi. Po treningu do domu. Oczywiście obiad i drzemka. Potem 0 16 trening, który straszni mi się dłużył. Po treningu prysznic i spać. No, ale przed snem zadzwonił do mnie Zibi. Rozmawialiśmy dość krótko, gdyż byłam padnięta. Piątek zleciał tak samo. No i w sobotę miałyśmy tylko jeden trening, ponieważ trener szedł na wesele. Dał nam wolne resztę dnia miałyśmy pobiegać wieczorem. Była 17 dzwoni do mnie Zibi.

- Halo?
- Julka przyjedziesz po mnie na lotnisko?
- O której będziecie?
- Za 20 minut.
- Okej już jadę.

Szybko się zebrałam i pojechałam po ukochanego. Weszłam na lotnisko i zerknęłam na tablicę przylotów. Okazało się, że właśnie wylądowali. Po 10 minutach zaczęli wychodzić. Igła, Pit, Kurek, Anderson, Kosok, Achrem, Lotman, Trener, Grzyb i w końcu Zibi.
Podszedł do mnie szybkim krokiem i pocałował.
- Hej kochanie.
- Hej.
- Jak podróż?
- Dobrze.

Przyjechaliśmy do domu na 18. Po drodze zahaczyliśmy restaurację.  Zibi się położył, ja zajrzałam na pocztę i facebooka. Przebrałam się i poszłam biegać. O 20 byłam w domu.
Kąpiel i spać. 
_____________________________________________________________________________
Witajcie dziś dodaje wcześniej ;-) o 14:30 meczyk Go Sovia ;D
Jeśli macie jakieś pytania, albo podpowiedzi to tu macie moją pocztę =>volleyballismylife69@interia.pl
Miłego czytania. ;-)