piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 52


Rozdział 52

Gdy weszłam na hale każdy przeniósł wzrok na mnie. Zibi wyszczerzył zęby.

- Cześć.
- Cześć.
- Na mnie nie zwracajcie uwagi.
- My damy radę gorzej z Zibim.- naśmiewał się Kurek.
- Julka mogę Cię prosić? – zawołał mnie trener chłopaków.
- Jasne.

Po chwili znalazłam się obok trenera.

- Tak?
- Poczekaj chwilkę zadam coś chłopakom.
- Okej.

Kazał chłopakom ćwiczyć pad, potem blok i atak czyli jakieś 20 minut.

- Julka słuchaj nie wiesz może czemu jest ostatnio Pit jest taki przybity ?
-  Jaki?
- No nieobecny.
- Nie powinnam mówić.
- Powiedz nie powiem mu, że wiem.
- No dobrze, jego żona się zatruła i jest w szpitalu.
- Coś poważnego?
- Nie, ale Pit się martwi o nią.
- Okej to rozumiem. A jak w klubie się czujesz?
- No źle nie jest początek był nie za bardzo, ale z czasem jakoś się poprawia.
- Nie przyjęły Cię?
- Ja wiem niektóre nie chciały mnie chociaż były takie co przywitały mnie z otwartymi rękami.
- Będzie dobrze.
- Taką mam nadzieję.
- Trener zmienił Ci pozycję czy dalej na ataku?
- Zmienił na przyjmującą na czas nieokreślony.
- W sumie to dobrze zrobił.
- No czy ja wiem?
- Zobaczysz  będzie dobrze.
- A jak chłopaki sobie radzą, dalej obijają się?
- Nie wzięli się do roboty.
- To dobrze.
- No mam nadzieję, że obejdzie się bez żadnych kontuzji.
- Dobrze wiesz, że ktoś będzie miał. Oczywiście nikomu źle nie życzę, ale wiesz jak jest.
- Wiem, ale może los się uśmiechnie i będzie bez.
- Oby.
- Okej nie przeszkadzam idę na trybuny.
- Jak chcesz.
Siedziałam godzinę i się nudziłam. W sumie kiedyś mogłam patrzeć godzinami no, ale cóż. Czasy się zmieniają.  W końcu trening dobiegł końca. Poszłam pod szatnie chłopaków i czekałam na Zibiego. Wychodzili po kolei: Achrem, Schops, Kurek, Anderson, Pit, Kosok, Tichacek, Dobrowolski. Wyszłam na pole i usiadłam na ławce po chwili zadzwonił do mnie telefon.

- Gdzie jesteś?
- Na dworze.
- Chodź do szatni jestem sam.

Wywróciłam oczami, wzięłam torbę i poszłam do szatni. Oczywiście sam nie był. W szatni siedział Igła.

- Sam jestem- powtórzyłam jego słowa.
- No chyba mnie się nie wstydzisz?
- Nie Krzysiu nie wstydzę się Ciebie tylko jedna osoba guzdrze się jak jakąś baba w tej szatni.
- Wiesz Julka nie chce nic mówić, ale jesteś tu jedną kobietom w szatni.
- Zibi zbieraj się jestem zmęczona. – mówiłam lekko zła.
- Okej, okej.

Usiadłam na ławce opierając głowę o szafkę. Nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudziłam się w samochodzie.

- Czemu mnie nie obudziłeś poszłabym sama do auta.
- Słodko spałaś.- uśmiechnęłam się.
- Miły jesteś gdzie jesteśmy?
- Właśnie wjeżdżamy na parking naszego osiedla.
- O jak fajnie.


Wzięłam torby z samochodu i szybkim krokiem udałam się do domu. Nie biorąc prysznica położyłam się spać. Wstałam rano jak nowo narodzona. Był piątek weekendu początek.
Z uśmiechem na twarzy poszłam biegać. Po zrobieniu 3  kilometrów wróciłam ze świeżym pieczywem do domu ( tak pomimo dobrego humoru nie chciało mi się biegać ;-) ). Zrobiłam śniadanie. Wzięłam szybki prysznic i owinięta samym ręcznikiem poszłam do sypialni po jakieś rzeczy.  Gdy ja szukałam ubrań Zibi przeciągał się na łóżku.

- Hej kochanie, a może jednak wrócisz do łóżka i pozbędziesz się ręcznika?
- Hej kochanie hymm niech pomyślę miło by było, ale niestety za 40 minut mam trening przydałoby się coś zjeść i ubrać.
- A nie możesz się spóźnić na trening?
- Nie, nie mogę.
- Szkoda- zrobił smutną minę.
- No szkoda bo chętnie bym z tobą została.
- To zostań.

Wywróciłam oczami. Szybko się ubrałam i poszłam zjeść śniadanie. Do śniadania dołączył Zibi.

- Julka może pójdziemy wieczorem na kolację ?
- Nie chce nigdzie wychodzić.
- Czemu?
- Wole poleniuchować w domu.
- To może ja coś zrobię na kolację?
- Kochanie zapomniałeś o drobnym szczególe.
- Jakim?
- Mam wcześniej treningi nie pamiętasz?
- Może akurat dziś wam przestawi.
- Się okaże.

Po krótkiej rozmowie poszłam do łazienki nałożyłam lekki makijaż i na trening.  Byłam w szatni pierwsza co dziwne, no ale przebrałam się i ruszyłam na salę. Po chwili zaczęły schodzić się dziewczyny.  Po jakże ciężkim treningu zawołał nas do siebie trener.

- Dziewczyny wieczorem trening nie będzie o 16 tylko 17 musze wam przesunąć mam pewną sprawę do załatwienia.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.

Szybko się przebrałam i do domku. Weszłam zadowolona jak nigdy.

- Hej kochanie- powiedział Zibi.
- Cześć skarbie o której masz wieczorem trening?
- O 17.
- To wyobraź sobie, że ja też mam o 17.
- Naprawdę?
- Tak.
- To super przyjechać do ciebie i prosto po treningu pojedziemy czy do domu a potem na kolację?
- Myślę, że po treningu na kolację wezmę jakieś ubrania ze sobą i możemy pojechać co ty na to?
- Szczerze to myślałem, że po treningu więc mi to na rękę.
- Okej do ja idę coś zjeść a potem spać.
- Okej.

Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wstałam o 15: 40 jakoś nie mogłam spać strasznie cieszyłam się na tą kolację naprawdę dawno nie wychodziliśmy niegdzie. Spakowałam do torby Kremowe spodnie, białą koszulkę z nadrukowanym wilkiem a do tego beżowy sweterek            i beżowe szpilki. Wzięłam parę rzeczy z kosmetyczki i strój. Wzięłam też torebkę, żeby jakoś wyglądać. Wyrobiłam się akurat na 16:30. Zibi dawno wstał i śmiał się, że tyle rzeczy pakuje jak na jakiś wyjazd.

- To pa kochanie- powiedziałam i pocałowałam ukochanego.
- Pa skarbie do zobaczenia wieczorkiem.
- Już nie mogę się doczekać.
- Ja też.

 Uśmiechnęłam się i poszłam na trening.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam was jak jest jeszcze ktoś. Nie miałam motywacji, a ostatnie tygodnie były pod napiętą atmosferą wczoraj usiadłam i proszę. Miłego czytania ;-) Mam nadzieje, że się spodoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz