niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 51


Rozdział 51
                                                                      ***

I powrót do codziennej szarości choć we wtorek jeszcze było trudno, ale jakoś dałam radę.
Po treningu do trenera.

- Dzień dobry.
- Cześć Julka jak tam po weselu?
- Dobrze, ale ja właśnie w tej sprawie.
- O co chodzi?
- Bo moja 2 koleżanka się żeni w lipcu.
- O matko, którego?
- 20 lipca w sobotę.
- 20? Teraz też miałaś 20
 -  Tak zbieżność dat.
- Okej, a na poprawiny idziesz?
- Nie wiem czy mnie zaprosi jak dostanę zaproszenie to dam znać, ale myślę, że raczej tak.
- Okej to najwyżej potem Cię wykreślimy gdybyś miał jednak nie iść.
- Dobra.
- Ile masz jeszcze tych wesel?
- Hymm przed wczoraj, mój kolega oświadczył się następnej przyjaciółce, a my trzymamy się we czwórkę, więc bardzo mi zależy.
- Okej, a ty ?
- Co ja?
- Kiedy się żenisz?
- Ja też myślę o ślubie z narzeczonym, ale nie w tym roku.
- To ty masz narzeczonego?
- Tak, mam przywiózł mnie parę razy na treningi.
- A jak tam Resoviacy?
- A czemu pan pyta?
- Bo z tego co widziałem to prawie cała drużyna Cię dopingowała jak grałaś.
- A no tak nie no dobrze im idzie, nawet bardzo.
- Okej nie zabieram Ci czasu.
- Do widzenia.
- Raczej do zobaczenia.

Uśmiechnęłam się i wyszłam. Miałam jakoś dobry humor. W drodze do domu zajechałam do cukierni kupiłam kawałek ciasta krówki. Gdy byłam w domu Zibiego jeszcze nie było zrobiłam kawę i rozpakowałam ciasto. Zaparzyłam kawę i wyłożyłam ciasto na talerzyk.
W tej samej chwili do domu wszedł Zibi.

- Hej kochanie.

Podeszłam do niego i pocałowałam.

- Hej skarbie dobry dzień?
- Tak. Zjesz ze mną ciasto?
- Pewnie. Mówiłem już, że Cię kocham?
- Hymm  chyba nie.
- Kocham Cię skarbie.
- Ja Cię też. A teraz mów co zrobiłeś?
- Ja nic.
- Na pewno zawsze mi tak schlebiasz jak coś chcesz, albo jak masz jakiś ważny wyjazd.
- No nie, ale wiesz, że za niecały miesiąc zacznie się sezon reprezentacyjny ?
- Wiem i co w związku z tym?
- No nie będzie mnie w domu przez jakiś czas.
- Wiem to, ale czemu mi o tym mówisz?
- No, bo nie chce Cię opuszczać.
- Zbyszek daj spokój jesteś siatkarzem jeżeli zostałeś powołany no nawet jakbym Cię miała zaciągnąć siłą to bym to zrobiła. Kochasz to, więc ja nie mam zamiaru stanąć na przeszkodzie.
- Naprawdę?
- Tak zresztą być może ja kiedyś tam zagram w reprezentacji kobiet i też będziesz musiał się z tym pogodzić.
- Masz rację.
- Okej kochanie idę się położyć, o której masz wieczorem trening?
- O 17.
- To może po moim wpadnę do Ciebie, albo nie bo nie będziesz mógł się skupić na graniu.
- Nie martw się o mnie jakoś dam radę.
- Okej to w takim razie zobaczę.
- Przyjedź dawno nie byłaś.
- Zibi chciałabym kupić samochód pojechalibyśmy w sobotę do jakiegoś salonu?
- Okej, a myślałaś nad jakimś konkretnym?
- Co ty do mnie mówisz? Przecież po to Cię biorę.
- O matko kobieta.
- Ej! Bo poproszę Igłę.
- No dobra przepraszam, oczywiście, że Ci pomogę.
- Dziękuję.

  I w końcu  położyłam się, ale nie mogłam zasnąć, wiec postanowiłam „ogarnąć” w domu.  Gdy była w miarę to włączyłam TV. Jak zwykle nic ciekawego, no ale skończyło się na jakimś serialu. Spakowałam się na trening w między czasie. Zrobiłam sobie kawę trochę kofeiny mi się przyda. Nagle zadzwonił do mnie telefon.

- Halo?
- Julka?
- Karolina coś się stało?
- Marta jest w szpitalu.
- Co?! Co się stało?
- Nie wiem dostała bólów brzucha.
- Zaraz tam będę.

Rozłączyłam się i poszłam do sypialni.

- Zibi pożyczysz mi auto?
- Po co?
- Marta się źle czuję.
- Okej weź.
- Dzięki.
 Wzięłam dokumenty kluczyki i torbę na trening. W niespełna 10 minut byłam pod szpitalem.
Zadzwoniłam do Karoliny.

- Która sala i jakie piętro?
- Piętro 4 pokój 1.

 Szybko pobiegłam po schodach na 4 piętro. Na korytarzu siedziała Karolina, Anderson i Kosok.

- Cześć co z nią?
- Lekarze ją badają. – powiedziała Karolina.
- Więc co się stało mów powoli.
- Byłam u niej, piliśmy herbatę i rozmawiałyśmy, gdy nagle złapała się za brzuch, zaczęła wymiotować i zemdlała.

Pit siedział  i patrzył się w podłogę. Usiadłam obok niego.

- Ej będzie okej Marta jest silna.
- A jak to coś groźnego?
- Piotrek ona da radę zobaczysz pewnie to zatrucie, albo przejedzenie.
- No nie wiem.
- Zobaczysz to nic poważnego, przesadzasz.
- Pewnie masz rację.

Z sali wyszedł lekarz.

- Kto z państwa jest rodziną?

Wstał Pit.

- Mogę pana na słowo?
- Tak.

I poszli patrzyłam na zegarek była 15:40, ale postanowiłam, że poczekam na to co powie Pit.
Po 10 minutach wyszedł z gabinetu.

- I co z nią?
- Julka miałaś rację. Zatruła się czymś.
- Mówiłam. Okej mówcie jak będzie coś lepiej ja muszę lecieć na trening.

Przytuliłam Pita.

- Będzie dobrze.

Pożegnałam się z Karolina i Grześkiem i ruszyłam na trening. Napisałam do Zibiego, żeby zamówił taksówkę, a ja go po treningu odbiorę. Starałam się nie spóźnić no, ale korki -.-.
Zadzwoniłam do trenera, że stoję w korku. Zabawne powiedział, że stoi za białym audi. Spytałam o rejestrację. Okazało się, że  trener stoi za mną. Po 10 minutach byłam przy hali.
Trener rozkazał mi się szybko przebrać. Z tego co zauważyłam było tylko 9 osób. Okazało się, że reszta dalej stała w korku. Wyszedł trener:
- Dziewczyny przykro mi, ale dziś trening się wydłuży.

Zrobiłyśmy smutne miny.

- Dobra jak się sprężycie puszcze was wcześniej.

Powiedział patrząc na nas. Nie mając wyboru, trzeba było się sprężać. Ale trener jak powiedział tak zrobił.

- Okej koniec na dziś.
- Jest.- krzyknęłyśmy i każdy zaczął się zbierać.
- Julka?
- Tak?

Odwróciłam się niewiedzą, która to mówi. Po chwili podeszła dla mnie Emila. Emila była pozytywnie nastawiona jeśli chodzi o mnie. Gdy przyszłam jako pierwsza się przywitała.

- Julka co robisz w sobotę?
- Jadę do salonu po auto.
- Przecież masz samochód.
- Nie mam.
- Przyjechałaś białą audicą.
- A to mojego narzeczonego.

Każdy się na mnie popatrzył.

- To ty masz narzeczonego?
- Tak.
- Od kiedy?
- Od pół roku.
- I się nie pochwaliłaś? Masz przy sobie pierścionek?
- Zaraz zobaczę. Chyba zostawiłam w domu. Przepraszam Cię, ale  koleżanka jest w szpitalu chciałabym zajechać do niej, a potem po narzeczonego.
- Spoko to pogadamy może jutro?
- No okej.
- Pa.

Szybkim krokiem wyszłam z hali i po Zibiego.
 Dzisiaj daje wam troszkę dłuższy, ponieważ wczoraj dostałam wiadomość, że był rozdział krótki, więc proszę. ;-) Miłego czytania ;-) 

sobota, 30 marca 2013


Rozdział 50
                                                             
                                                                       ****

Tak nam zleciały miesiące, aż do 20 Kwietnia. Czyli Ślubu Pita i Marty. Wstałam o 08 zjadłam śniadanie. O 10 byłam umówiona z Martą u fryzjerki. Marty fryzura wyglądała tak:



A moja tak: 

                                                       Potem kosmetyczka. Po wyjściu od kosmetyczki była 13:30. Zaczęło się ubierania panny młodej czyli jej pięknej sukni, która wyglądała tak:
Welonu, szpilek itp. Na koniec na rękę Marta założyła pierścionek zaręczynowy:
. Ja ubrałam na siebie niebieską suknię 
      i swój pierścionek zaręczynowy
 po Martę przyjechał tak ubrany Piotrek
 Marta wzięła bukiet kwiatów
i do kościoła. Po złożeniu sobie przysięgi
po Młodej Parze wyszliśmy przed kościół i rzucaliśmy ryżem i pieniędzmi. Potem życzenia i na wesele. Oczywiście na miejscu przywitanie od strony rodziców. Następnie pan młody musiał przenieść swoją żonę przez próg. I zaczęło się szaleństwo. Nie ma to jak zabawa z siatkarzami. Co chwilę, któryś porywał mnie do tańca. W końcu gdy podszedł do mnie Kubiak:

- Julka zatańczysz?
- Michał błagam przyjdź za 10 minut nogi mi odpadają. Okej?
- Nie martw się mi się nie wywiniesz.
- Okej, ale chwila przerwy.
- Okej, okej.

Oczywiście nie odpuścił, więc zatańczyłam z nim 2 razy. Chyba z każdym zaproszonym siatkarzem zatańczyłam. Po 1 były otrzęsiny. Rzucanie welonu. Dziewczyny kazały mi iść choć nie bardzo chciałam. Pomogłam zdjąć Marcie welon. A potem złapałam go. Potem czas na Piotrka. Krawat złapał Zibi. Zatańczyliśmy wolnego, a potem pocałowaliśmy się. Każdy krzyczał „Gorzko”. O 6 wesele się skończyło. Ja z Zibim mieliśmy pokój wynajęty, bo oboje piliśmy wieczorem. O 14 wstaliśmy. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam 2 sukienkę, którą kupiłam. 
O 15 zaczęła się impreza. Znowu tańczenie do rana. O godzinie 18 głos zabrał Bartuś Kurek:
- Chciałbym prosić wszystkich o uwagę.

Każdy zwrócił się w stronę Bartka.


- Marysiu kocham Cię, jesteś miłością mojego życia czy zechcesz zostać moją żoną i matką naszych dzieci?

Maryśka zaniemówiła po chwili łzy spływały jej z policzków i w końcu z siebie wydusiła.

- Tak.

Każdy zaczął bić brawo i oczywiście nie obeszło się bez „ Gorzko”. Poprawiny skończyły się o godzinie 22. Każdy pojechał do domu bądź hoteli. 
_______________________________________________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam miałam problem z internetem. Ponieważ są święta to:



 Niech zające i barany,
pospełniają Twoje plany,
porzuć wszystkie rozterki,
bo to czas wielkiej wyżerki,
ponadto Świąt w szczęście owocnych,
życzy króliczek Wielkanocny.





Niech Wam jajeczko dobrze smakuje,
bogaty zajączek uśmiechem czaruje.
Mały kurczaczek spełni marzenia,
wiary, radości, miłości, spełnienia.

_____________________________________________________________________________
Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie na volleyballismylife69@interia.pl + Miłego czytania ;-)

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 49


Rozdział 49


        
Po treningu szybko do domku tym razem siedziałam wtulona w Zibiego.

- Julka myślałaś o ślubie?
- Tak patrzyłam na sukienkę wczoraj.
- Serio?
- No tak Marta co prawda nie podała jak ma być odcień niebieskiego na, ale rozejrzeć się można.
- Ale ja nie mówię o Piotrka ślubie tylko o naszym ślubie.
- Naszym?
- No tak nie myślałaś nad tym?
- Myślałam szczerze mówiąc.
- Naprawdę?
- No tak. A ty?
- No ja myślałem o następnym roku.
- A nie za 2 w lecie?
- Nie wiem ja tak tylko ogólnie mówię.
- Porozmawiamy jak wrócisz w sobotę. A właśnie i jak zostawiasz mi samochód?
- Pewnie, ale musisz mnie odwieźć.
- Okej i pewnie jeszcze przyjechać po ciebie.
- No oczywiście.
- O której wylot?
- 20:30
- Czyli o 20 na lotnisku?
- Tak.
- Nie chce Cię puszczać sama będę w tym wielkim mieszkaniu.
- Dasz radę kochanie.
- No raczej muszę nie mam innego wyjścia.
- Idę zobaczę czy wszystko spakowałem.
- Okej walizkę masz w sypialni?
- Tak.

Poszłam za nim i rzuciłam go na łóżko całując. O 19 wstaliśmy ubraliśmy się. 30 minut straszni szybko zleciało, więc wsiedliśmy do audi Zbyszka i w drogę. Na lotnisku byliśmy o 19: 55. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilkę potem pocałowałam Zibiego. Oczywiście bez łez się nie obeszło.

- Zibi.
- Tak?
- Zadzwoń jak będziecie na miejscu.
- Dobrze i poszedł na odprawę.

Wróciłam do domu zjadłam coś, prysznic i spać. O 23 dostałam wiadomość, że dolecieli i są już w hotelu. Przekręciłam się na drugi bok i zasnęłam. Pobudka o 08, ale jakoś nie chciało mi się biegać. Poszłam do sklepu kupiłam pieczywo. Wróciłam do domu śniadanie. Poszłam się spakować. Zadzwonił telefon.

- Halo?
- Hej kochanie.
- Hej skarbie i jak podróż?
- Dobrze o której masz trening?
- O 10  a ty?
- Ja mam o 11 nie zbierasz się?
- Zbieram się powoli.
- To może ja Ci nie będę przeszkadzał?
- Kochanie ty mi nie przeszkadzasz.
- Z kim masz pokój?
- Z Igłą śpi jeszcze.
- Aha super o której śniadanie?
- O 10.
- Tobie to dobrze.
- Pewnie.
- Okej skarbie muszę kończyć, choć wolałabym z tobą rozmawiać.
- Wiem, okej to trenuj moja wspaniała siatkareczko.
- Okej, albo czegoś mi nie powiedziałeś, albo coś knujesz.
- Czemu tak uważasz?
- Bo znam Cię i takie rzeczy to ja wyczuwam.
- Nic nie mam zamiaru robić.
- Okej czyli masz zamiar coś zrobić.
- Okej Igła wstał.
- Ty się Igłą nie zasłaniaj, okej pa kochanie zadzwoń wieczorkiem jak będziesz miał czas.
- Dla Ciebie zawsze znajdę pa buziaki.
- Pa.

Wzięłam kluczyki, dokumenty torbę i w drogę. Po treningu pojechałam do banku zobaczyć ile mam pieniędzy. Z mieszkania wpłynęła mi cała kwota. Z klubu też. To w sumie dobrze miałam do nich pewne plany. Na kącie miałam 120 000. Niezła sumka. Miałam plany co do tej kwoty 20 tysięcy odłożone na ślub reszta na nowy samochód. Kupno planuję jak wróci Zibi. Po treningu do domu. Oczywiście obiad i drzemka. Potem 0 16 trening, który straszni mi się dłużył. Po treningu prysznic i spać. No, ale przed snem zadzwonił do mnie Zibi. Rozmawialiśmy dość krótko, gdyż byłam padnięta. Piątek zleciał tak samo. No i w sobotę miałyśmy tylko jeden trening, ponieważ trener szedł na wesele. Dał nam wolne resztę dnia miałyśmy pobiegać wieczorem. Była 17 dzwoni do mnie Zibi.

- Halo?
- Julka przyjedziesz po mnie na lotnisko?
- O której będziecie?
- Za 20 minut.
- Okej już jadę.

Szybko się zebrałam i pojechałam po ukochanego. Weszłam na lotnisko i zerknęłam na tablicę przylotów. Okazało się, że właśnie wylądowali. Po 10 minutach zaczęli wychodzić. Igła, Pit, Kurek, Anderson, Kosok, Achrem, Lotman, Trener, Grzyb i w końcu Zibi.
Podszedł do mnie szybkim krokiem i pocałował.
- Hej kochanie.
- Hej.
- Jak podróż?
- Dobrze.

Przyjechaliśmy do domu na 18. Po drodze zahaczyliśmy restaurację.  Zibi się położył, ja zajrzałam na pocztę i facebooka. Przebrałam się i poszłam biegać. O 20 byłam w domu.
Kąpiel i spać. 
_____________________________________________________________________________
Witajcie dziś dodaje wcześniej ;-) o 14:30 meczyk Go Sovia ;D
Jeśli macie jakieś pytania, albo podpowiedzi to tu macie moją pocztę =>volleyballismylife69@interia.pl
Miłego czytania. ;-)

piątek, 22 marca 2013

Rozdział 48


Rozdział 48


 Po 15 minutach byłyśmy pod galerią Rzeszów.

- Masz zamiar kupić coś konkretnego?
- Myślałam o nowych butach sportowych a ty Julka?
- Ja myślałam nad sukienką na wesele.
- A gdzie idziesz na to wesele?
- Do koleżanki jako świadek.
- A myślałaś nad kolorem?
- Niebieski ma być tak pani młoda sobie zażyczyła.
- O ładny kolor.
- W sumie.
- A kiedy wesele?
- W kwietniu.
- To masz czas.
- Wiem, ale porozglądać się można.
- A no oczywiście.

Chodziliśmy po sklepach do 20. Krótko, ale Natalia kupiła sobie buty ja dwie bluzki. A poza tym byłam umówiona z Zibim. Natalia podwiozła mnie pod dom. Pożegnałam się z nią i ruszyłam w kierunku domu. Nagle zadzwonił do mnie telefon. To był Zibi.

- Halo?
- Gdzie jesteś?
- Przed domem a co?
- A nie nic martwię się o Ciebie.
- O jaki jesteś słodki za chwilkę wejdę do domu.
- A dokładnie gdzie jesteś?
- Yyy pod drzwiami.
- Odwróć się.
- I ?

Po chwili Zibi otworzył mi drzwi.

- Proszę niech pani wejdzie.
- Okej to jest dziwne. Co się stało, albo co zrobiłeś?
- Ja nic.
- Znam Cię mów!
- No dobra wyjeżdżamy jutro.
- Co? Gdzie?
- Gramy z włoskim klubem.
- Aha wyjeżdżasz jutro, a mówisz mi to dzisiaj. A od kiedy wiesz?
- Od tygodnia.
- Aha. Mam pytanie dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
- Bo się bałem twojej reakcji.
- Kochanie wiem, że jesteś siatkarzem i że będziesz maił takie wyjazdy co w tym dziwnego?
- No w sumie nic.
- Okej Yyy coś jeszcze?
- No nie.
- To idziemy na ten spacer?
- Jasne.

Zibi poszedł po kurtkę, a ja do sypialni zostawić swoje rzeczy. Wyszliśmy z domu i chodziliśmy po paku.

- Zibi czemu mi nie ufasz?

Zatrzymałam się i popatrzyłam na niego.

- Ufam Ci.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś o wyjeździe?
- Bo wiem jak Ci jest teraz ciężko chodzisz od jakiegoś czasu zła. Nie chciałem Cię drażnić.
- Jestem zła od jakiegoś czasu, bo na razie dziewczyny mnie nie akceptują i się czuje źle w zespole.
- Czemu nie pójdziesz z tym do trenera?
- Po co?
- No powinien jakoś na to zareagować.
- Daj spokój poza tym jest lepiej.
- Na pewno?
- Tak.

Zapadła chwila ciszy.

- O której masz ten wyjazd?
- Wieczorem o 20.
- Samolotem?
- Tak.
- Ile was nie będzie?
- 3 dni.
- Czyli w sobotę wracacie?
- Tak.
- Okej dam radę.
- Pewnie, że dasz.

I pocałował mnie w czoło.

- Wracamy? Zimno mi.
- Okej.

W domu byliśmy o 21:30.

- Macie jakiś trening, albo siłownię?
- Tak normalny dzień tylko, że wieczorem wylot.
- Okej. Zibi…
- Dobra a teraz ty mów co chcesz?
- Dasz mi samochód na te 3 dni?
- A co będę z tego miał?
- hymm Jutro zawiozę Ci na lotnisko, a w sobotę przyjadę po Ciebie.
- Pomyślę i dam Ci jutro znać.
- Okej.
- Kusząca propozycja.
- Okej ja idę pod prysznic i spać.
- Okej.

Wzięłam szybki prysznic i lulu. Jak zwykle byłam padnięta jak to po takim dniu, więc szybko zasnęłam. Budzik jak zwykle o 07. Ja wstałam, a Zibi przekręcał się na 2 bok. Jak zwykle szybko do sklepu, a potem pobiegać. 08:45 byłam w domu szybko  wzięłam prysznic i zrobiłam śniadanie. Poszłam do sypialni.

- Zibi.
- Tak ?
- Wstawaj jest już po 09.
- Za chwilkę.

Poszłam do kuchni zaparzyłam kawę, a ten śpioch w końcu wstał.

- Spóźnisz się na siłownię.
- Nie spóźnię się.
- Torbę masz spakowaną w korytarzu, śniadanie na stole.
- Dziękuję.

Podszedł do mnie i pocałował.

- Okej ja spadam, bo trochę późno do zobaczenia później.
- Pa.

Przed domem czekała na mnie taksówka. Szybko dotarłam na halę. Trening akurat dziś mi się strasznie dłużył. Po trening szybko do domu. O 14 wyszłam z domu. Sprzedawałam stare.
Przyszła miła para widać było, że podoba im się tamto mieszkanie. Sprzedałam mieszkanie za dobrą cenę.  W domu byłam spowrotem o 15. Szybko nawet załatwiłam sprawę z mieszkaniem. Zibi już spał. Zrobiłam tak samo, ale niestety to była króciutka drzemka. Spałam niespełna 30 minut. Zibi też wstał akurat tak się złożyło, że mieliśmy oboje trening o 16. Zibi podwiózł mnie i sam pojechał na trening.
                      
                                                                           ***
  
Weszłam na salę, niektóre dziewczyny rozgrzewały się już  szybko się przebrałam i zaczęłam ćwiczyć. 
______________________________________________________________________
Dostałam pewną radę od wspaniałej blogerki i chce Ci powiedzieć Dzięki zmotywowało mnie to
i dzięki tobie pisze dalej. Tu macie link to jej wspaniałego bloga http://vesperdreams.blogspot.com/2013/03/powiadomienie.html
Miłego czytania ;-)

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 47



Rozdział 47




Weszłam do szatni była tam tylko Natalia.

- Julka słuchaj co ty na to, żeby dziś wieczorem po treningu wybrać się do kina?
- Sorry Natalia, ale mam plany z chłopakiem.
- Aha no szkoda.
- Może innym razem.
- W takim razie może spotkajmy się jutro?
- Pogadamy wieczorem spiesz się trochę okej?
- Okej.

Wyszłam z hali miałam dzwonić po taksówkę, ale ku mojemu zdziwieniu był tam Zibi.

- Hej kochanie.
- Hej kotku.
- Nie cieszysz się?
- Wiesz jestem zaskoczona troszkę.
- Czemu?
- Nie mówiłeś, że po mnie przyjeżdżasz.
- Tak niespodzianka.
- Długo czekasz?
- W sumie właśnie przyjechałem i miałem po ciebie pójść.
- Okej jedziemy do restauracji na obiad?
- Okej.

Ja zamówiłam sałatkę grecką, a Zbyszek jakołś chińszczyznę chyba.

Po obiedzie do domu i na drzemkę. Wstałam o 16 wzięłam rzeczy na trening. Obudziłam Zibiego. Podwiózł mnie na trening i sam udał się na własny.  Po treningu podeszła do mnie Natalia..

- Hej Julka to jak idziemy jutro?
- A gdzie?
- Sama nie wiem może na jakieś zakupy?
- Okej do tej dużej Galerii?
- Dobra.
- Po 2 treningu jutro ?
- Tak. Okej Natalia, która godzina?
- 19:10 a co?
- O kurde, ale późno.
- Umówiona?
- Tak z chłopakiem.
- Ok. to leć pa.
- Pa.

Szybkim krokiem opuściłam halę. Zibi już na mnie czekał.

- Hej kochanie – powitał mnie jak zwykle.
- Hej to co do domu?
- A basen?
- Ale nie wzięłam stroju kąpielowego.
- Ok., ale tak w szybkim tempie pojedziemy okej?
- Okej.

W 5 minut byliśmy w domu szybko spakowałam potrzebne rzeczy i pojechałam  z Zibim na  basen. Czekali na nas Bartek, Mathew, Piotrek, Igła, Karolina, Maryśka, Marta, Iwona reszta siatkarzy była już w szatni. Szybko się przebrałam wraz z dziewczynami i my czyli grono damskie poszliśmy do sauny, a chłopaki poszli na pływalnie. Głównym tematem były śluby Karolina i Marty. Dziewczyny się cieszyły, że wychodzą za mąż i  mówiły jakie by chciały sukienki mniej więcej. Po godzinie poszliśmy na pływalnie. Oczywiście chłopaki świetnie się bawili. Ja pływałam przez 30 minut, a potem do szatni. Padałam na twarz. Szybko się ubrałam i wysuszyłam włosy. Czekałam na Zibiego. Po 10 minutach wyszedł. Pożegnaliśmy się z resztą i w stronę domu.

- I jak podobało się?
- Co? A tak.
- Widzę, że jesteś zmęczona.
- Tak szerloku.
- Przepraszam.
- Nie masz za co.
- Mam wyciągnąłem Cię, a wiem, że masz trudno jak to na początkach.
- Daj spokój.
- Ale taka prawda.
- Odprężyłam się i dziękuję Ci że mi zaproponowałeś taki miły wieczór.
- Wiem, że tak nieeee…..
- Chcesz się kłócić?
- Nie.
- To skończ temat.

I w takiej atmosferze przyjechaliśmy do domu. Przebrałam się i położyłam spać. Pobudka o 07. Ubrałam się i poszłam do sklepu kupiłam świeże pieczywo. Zostawiłam w domu i na bieganie. Wróciłam o 09. Zrobiłam śniadanie i obudziła Zbyszka. Zjedliśmy i  pojechałam na trening taksówką. 

                                                                  ***

Na treningu nic mi nie wychodziło nawet dziewczyny widziały, że coś jest nie tak. Po treningu zawołał mnie trener. Przebrałam się i poszłam do jego gabinetu.

- Chciał mnie pan widzieć?
- Tak Julka coś się stało?
- Nie czemu pan pyta?
- No bo jakoś nic Ci dziś nie wychodziło.
- A pokłóciłam się z chłopakiem, ale to nie ważne. Obiecuję, że wieczorem będzie lepiej.
- Na pewno nie chcesz o tym porozmawiać?
- Na pewno.
- Dobra to do 17.
- Do widzenia.
- Do widzenia.

Wyszłam przed halę i zadzwoniłam po taksówkę. Czekałam5 minut. Droga była zakorkowana, więc do domu dojechałam w 45 minut. Weszłam do mieszkania. Nie , widziałam Zibiego, więc poszłam się położyć. Położyłam się na łóżku. Po 15 minutach do sypialni wszedł Zbyszek.

- Julka musimy porozmawiać.
- Daj mi spokój o 17 mam trening.
- Proszę Cię.

Wstałam z łóżka zaspana.

- Więc o co chodzi?
- Przepraszam Cię za wczoraj nie chciałem Cię, ani urazić, ani denerwować
- Okej.
- Nie Julka to się nie zdarza pierwszy raz nie chce się kłócić.
- Więc co zamierzasz?
- No musimy to zmienić. Może wyjdziemy gdzieś wieczorem ?
- Jestem umówiona z Natalią.
- No to może jutro?
- A może jak wrócę to pójdziemy gdzieś na spacer?
- Jesteś pewna?
- Tak.


I zasnęłam. Obudził mnie budzik o 16. Ubrałam się i spakowałam.

- Zbyszek?!
- Tak?
- Zawieziesz mnie na trening?
- Pewnie.

Trening zleciał mi dość szybko. Po treningu dość długo się zbierałam w szatni zostałam ja i Natalia.

- Julka to jak zakupy?
- Okej to gdzie?
- Tak jak mówiłaś do tej galerii.
- Okej.

Szybko ubrałyśmy się i ruszyłyśmy w drogę samochodem Natalii.
 _____________________________________________________________
Przepraszam, że tak późno. Miłego czytania ;-)

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 46


Rozdział 46


Szykowałam się od 18, a o 20 była impreza. Wyrobiłam się o dziwo. Po drodze zabraliśmy ze sobą Martę i Piotrka.  Na miejscu byliśmy o 19:45. Weszliśmy do środka, ale nie byliśmy pierwszymi gośćmi wyprzedzili nas państwo Ignaczak.  Ku mojemu zdziwieniu był tam też Grzesiu Kosa z dziewczyną oraz Michał z Moniką. Przywitaliśmy się ze wszystkimi, a to nie koniec niespodzianek Anderson zaprosił kolegę z reprezentacji Paula z żoną. Zaczęliśmy imprezę dużo tańców  jak to na imprezie drinków i w ogóle no ale proszę…..

- Słuchajcie chciałbym was prosić o uwagę – powiedział Anderson.

Podeszła do niego Karolina i przytuliła się.

- Chcielibyśmy wam coś ogłosić a mianowicie bierzemy ślub.

Każdy zaczął bić brawo i jak zwykle nie obeszło się bez „gorzko, gorzko”

Dużymi krokami zbliżała się północ, więc pomogłam przygotować Karolinie kieliszki i 4 szampany szaleństwo ;-) no ale w sumie co to jest na tyle ludu. I nadszedł czas odliczania 10,9 ,8,7,6,5,4,3,2,1 Szczęśliwego Nowego Roku każdy złożył sobie życzenia bawiliśmy się do 5 rano potem zmyliśmy się do swoich domów. Wstałam o 13 strasznie bolała mnie głowa. Ale kac morderca. Jednym słowem impreza udana. Wzięłam jakołś tabletkę przeciw bólową.
Zjadłam lekkie śniadanie i  wzięłam się za sprzątnie domu jutro treningi od nowa. Trudno było no, ale jak to na początku nigdy nie jest łatwo. Wstał Zibi. Po posprzątaniu mieszkania zastała mnie noc. Była 22. Ale postanowiłam sprawdzić pocztę i facebooka. Odpisałam parę wiadomości. I próbowałam się położyć na jeszcze trochę. Ale niestety przekręcałam się z boku na bok. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. O 07 obudził nas budzik. Wstałam niechętnie tak samo jak Zibi no, ale trudno. Trening miałam dopiero o 10. Zjedliśmy razem śniadanie i wspólny poranny bieg.  Gdy wróciliśmy do domu była 9:00.

- Kochanie co robisz wieczorem?
- Nie wiem będę padnięta po całym dniu pewnie a co?
- Może pójdziemy na basen?
- Ale, że my we dwoje ?
- No nie do końca.
- Z kim?
- No, ale nie obrazisz się?
- Z kim?!
- No chłopaki z drużyny.
- I ja sama mam być ?
- No nie Marta, Karolina, Maryśka.
- One się zgodziły ? Co nie wierzę.
- No powiedziały, że jak ty się zgodzisz a wiedzą jaki masz plan dnia.
- Aha czyli nie chcą iść.
- Skąd wiesz?
- Skoro mówisz, że wiedzą jaki mam plan dnia to znaczy, że myślą tak jak ja że będę padnięta i nic z tego kochanie po 1 treningu Ci powiem dobrze?
- No dobra, ale pomyśl pływanie jest odprężające.
- Zobaczę wiem, że po długim dniu dobrze jest posiedzieć w saunie potem popływać.
- Widzisz same plusy.
- Kotku jutro przychodzi kupiec i ma to mieszkanie kupić, więc myślę, że za niedługo p-o jakiś samochód dla mnie pojedziemy co ty na to?
- Przecież ja Cię mogę wozić.
- Wiem, ale takie swoje autko to wiesz.
- Wiem, wiem.
- A właśnie podwieziesz mnie czy mam dzwonić po taksówkę?
- Pewnie, że Cię podwiozę.
- Dobra to jest 09:05. O 09:30?
- Okej. Gdzie idziesz?
- Spakować się i pod prysznic a co?
- A nie nic tak pytam.
- Aha okej.

Szybkie spakowanie się i prysznic wyszłam spod prysznica 09:20 jak na mnie to niebywale szybko.

- Kochanie?

Nic.

- Zibi?

Nic. Poszłam do pokoju a tam śpiący Bartman.

- Ej kochanie wiesz, że jest 10?
- Co?!

Zerwał się błyskawicznie.

- Słuchaj skoro jesteś taki zmęczony to może powinieneś wziąć wolne?
- Nie no co ty.
- Na pewno?
- To może nie wiem kawę szybką?
- Nie naprawdę po prostu to po sylwestrze.
- Na pewno?
- Tak.
- Okej w takim razie zawieziesz mnie?
- Jasne.

Wyjechaliśmy z domu o 09:35. Na szczęście nie spóźniłam się.

- Dzień dobry trenerze.
- Cześć i jak po sylwestrze?
- Ciężko.
- No, ale niestety dziś będzie wycisk.
- Wiem to, ale jestem gotowa wiedziałam, że lekko nie będzie.
- No to już się przebrać i na rozgrzewkę.
- Tak jest.

Weszłam do szatni.

- Cześć- powiedziałam.
- Cześć – odpowiedziały dziewczyny.

Nie powiem zaskoczyło mnie to ostatni raz jak pamiętam nie było za ciekawie. No, ale ludzie się zmieniają. Nie przypuszczałam, że aż tak….

- Hej Julka jak tam po sylwestrze?- spytała Natalia.
- Dobrze. A ty jak tam?
- No nie bardzo, ale wiesz zaszalałam trochę zaprosiłam parę osób ze naszego składu.
- Fajnie. ( Natalia była najbardziej negatywnie nastawiona na mnie nie wiem czemu)
- A ty gdzie spędziłaś sylwestra?
- U koleżanki zaprosiła parę osób.
- To fajnie.
- Tak.

Weszliśmy na salę po dziewczynach było widać, że sylwester był udany ja grałam jak zwykle, więc myślały, że mój sylwester był nie bardzo. Dobrze, że na razie nie wiedziały kim jest mój chłopak. Po treningu poszłam do biura trenera. Zapukałam usłyszałam głośne „Proszę”.

- Trenerze, bo w kwietniu moja koleżanka bierze ślub i bardzo mi zależy, żeby być na tym ślubie.
- W kwietniu?
- Tak.
- Dlaczego się mnie teraz pytasz?
-  Wolę uprzedzić o swoich planach.
-  Nie no jasne a którego?
- 20.
- Okej to wpisze Cię, że idziesz na ślub.
- A bo trenerze ja mam byś świadkiem i myślę, że na poprawinach…..
- Dam Ci poniedziałek wolny.
- Dziękuję.
- Ale we wtorek od razu Cię ostrzegam, że nie będzie łatwo.
- A  tego to się akurat spodziewałam.
- No to do 16.
- Do 16.

Uśmiechnęłam się i wyszłam z gabinetu. 
____________________________________________
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam. Miłego czytania ;-)

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 45


Rozdział 45

Rodzice mojego ukochanego czekali już na nas przy stole. Tata Zibiego jak to przystało na gospodarza domu przeczytał fragment Pisma, potem dzielenie się opłatkiem. Zjedliśmy kolację. Pomogłam sprzątać mamie Zbyszka. Potem usiadłyśmy przy stole w kuchni               i rozmawiałyśmy głównie o Zbyszku. Jego mama jest strasznie sympatyczna. Rozmawiałyśmy tak do 23. Potem rozbolała mnie głowa i poszłam do pokoju Zbyszka.
Leżałam przebrana na łóżku, gdy do pokoju wparował Zibi.

- Co się stało?
- Nic przyszedłem do Ciebie mama mówiła, że się źle czujesz.
- Tak głowa mnie boli.
- Julka może powinnaś iść do lekarza.
- Nie myślisz, że za późno?
- Co jak to za późno?
- No do psychiatry parę lat za późno.
- Julka!
- Nie krzycz.
- Przepraszam, ale nie żartuj sobie to poważna sprawa.
- Panie Zbyszku informuję pana, że to z długiej podróży i nie wyspania się, ponieważ dzień wcześniej balowaliśmy, a ja troszkę dużo wypiłam i tyle.
- Jesteś pewna?
- Jasne.
- To może zostanę z tobą w domu?
- Jak chcesz skarbie.
- W sumie nawet powinienem, bo jutro jedziemy do ciebie, więc dobrze by było się wyspać.
- Jak chcesz.
- To powiem rodzicom, że zostaję z tobą.
- Okej.
- Zaraz wracam do Ciebie.

***

Po dłuższej chwili zeszłam na dół i zastałam śpiącego Zibiego na fotelu.

- Kochanie wychodzę za mąż.

Zibi przez sen zaczął mówić.
- Yyy tak kotku myślę, że to dobry pomysł.

Włączyłam swój telefon i nagrywałam to zajście wcześniej porobiłam troszkę zdjęć.

- Jestem w ciąży.

Ten dalej przez sen.

- To świetnie kochanie będziemy mieć gromadkę dzieci mówiłem Ci.

Po około 10 minutach tej zabawy Zibi obudził się, bo w końcu zaczęłam się śmiać dość głośno.

- Julka co się stało?
- Nic po prostu śmiać mi się chciało, gdy zobaczyłam Cię śpiącego na fotelu.
- Aha idziemy do sypialni?
- Tak chodź.

Nie przyznałam mu się do tego filmiku, ani zdjęć będę mieć na pamiątkę pierwszych świąt spędzonych razem. Obudziliśmy się o 08. Ja szybko przebrałam się i zeszłam na dół. Mama Zibiego już była na nogach.

- Dzień dobry.
- Dzień dobry Julciu jak się spało?
- Dobrze.
- To kiedy wracacie do Rzeszowa jutro?
- Do Rzeszowa jutro, ale dziś do moich rodziców jedziemy.
- A gdzie rodzice mieszkają?
- Za Rzeszowem.
- Aha więc co na śniadanie?
- Może zrobimy jakieś kanapki?
- Dobrze.

Zrobiłyśmy kanapki ja zaparzyłam kawę. Panowie poczuli zapach kawy i zeszli na śniadanie.

- Dzień dobry. – powiedziałam uśmiechnięta.
- Dzień dobry.- powiedział mi tata Zbyszka.
- Co tak ładnie pachnie?- spytał Zibi ze śmieszną miną.
- Kawa kochanie.- odpowiedziała mu mama.



Po śniadaniu pomogłam posprzątać. Poszliśmy do pokoju. Spakowaliśmy rzeczy do walizki    i w drogę. Wyjechaliśmy o 08 do moich rodziców, a na miejscu byliśmy o 14. Oczywiście jak zwykle pierwsza przywitała się mama, następnie tata , a potem mój brat. Nie widziałam go od 4 lat. Ostatnim razem pokłóciliśmy się nawet nie pamiętam o co poszło pewnie jak zwykle o drobnostkę. Wtedy nie miał dziewczyny.  Przywitałam się pierwsza.

- Cześć Tomek.
- Cześć Julka.
- Tomek to jest Zbyszek mój narzeczony , Zbyszek to jest Tomek mój brat.
- Miło mi – powiedział Zibi.
- Mnie również.
- Julka poznaj moją narzeczoną  Wiktorię.
- Miło mi. To my pójdziemy to mojego pokoju odświeżymy się i zejdziemy.- powiedziałam.
- Dobrze dzieci idźcie.- powiedziała Mama.
Weszliśmy do pokoju ja zamknęłam drzwi na klucz.

- Czemu zamknęłaś drzwi na klucz?
- Tak jakoś.
- Tym razem ja idę pierwsza się wykąpać.
- Dobra szybko się wykąpałam i poszłam do pokoju.

Przyszłam w samym ręczniku, więc mój kochany na to.

- Ubrałabyś się, a nie w ręczniku chodzisz.
- Zacytuję Ci „Zaraz”
- Dobra, dobra.

Zibi tak samo szybko się wykąpał i przyszedł zaraz do pokoju. Zamknęłam go na klucz.

- Czemu nas znowu zamknęłaś?
- Tak z przyzwyczajenia.
- Okej to co idziemy do twojej rodzinki?
- Jasne.

Zeszliśmy na dół zjedliśmy obiad i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Mama wypytywała mnie i Zbyszka o rzeczy tego typu jak ślub. W końcu poszłam z nią do kuchni, a ona z tekstem:

- To jak córciu mogę zbierać na ślub?
- Pewnie mamo i na chrzciny też.
- Naprawdę?
- Żartuję.
- To może lepiej zacznę zbierać, bo wiesz, albo ty albo Tomek możecie mi wyskoczyć z tekstem, że się żenicie.
- No oczywiście.
- Zostajecie na noc?
- Raczej tak.
- To dobrze.
- Czemu?
- Bo Tomek jedzie dziś z Wiktorią, a ja z Ojcem pojechalibyśmy gdzieś może co ty na to?
- Okej.

O 16 pożegnaliśmy się z Tomkiem i Wiktorią. A o 17 rodzice wyjechali w goście. Więc mogliśmy odpocząć troszkę we dwoje. Rodzice wrócili o 20 my oglądaliśmy jakołś komedię,
Byłam trochę zmęczona więc poszła się położyć. Zibi zaraz dołączył. Następnego dnia wróciliśmy do Rzeszowa. Te kilka dni do Sylwestra szybko nam zleciały. Mieliśmy zaproszenia na Sylwestra u Karoliny i Andersona. 





 _____________________________________________
Miłego czytania i oczywiście kometarze mile widziane ;-)

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 44


Rozdział 44

Usiadłam przed telewizorem i rozłożyłam się na kanapie. W telewizji jak zwykle nie było nieciekawego leciał jakiś serial. Po 40 minutach do domu wrócił Bartman.

- Gdzie byłeś?
- Musiałem coś załatwić.
- Masz czas ?
- Jasne o co chodzi?
- No nie skończyłam Ci opowiadać o klubie.
- No to opowiadaj.
- Wiesz, że możemy się praktycznie nie widywać w dzień no nie?
- Co?
- No tak  trener powiedział, że różnie ustala godziny treningów. Chociaż mam nadzieję, że będziemy mieć o tak jak wy wtedy wracalibyśmy o tej samej porze dnia i widywalibyśmy się częściej.
- No nikt nie mówił, że będzie łatwo.
- I tak za dużo się w tym roku nie nagram.
- Czemu?
- Bo jest końcówka listopada za niedługo Święta, a potem Sylwester. 4 miesiące treningów, a potem Wesele Marty i Piotrka. Mam nadzieje, że trener da mi wolne na poniedziałek.
- W sumie to dobrze, jeszcze Ci się odechce grać w siatkówkę.
- Może, ale będę robić w końcu to co kocham.
-  No muszę Ci pochwalić kotku grasz świetnie.
- Dziękuje, ale za wcześnie mnie chwalisz.
- Czemu za wcześnie?
- Bo gram od 2 lat tutaj dopiero.
- I co ?
- Jeszcze nie mam wprawy.
- Masz tylko o tym nie wiesz.
- Dobra koniec.

Wstałam i poszłam się położyć.
***

Zaczęły się trening listopad szybko leciał. Zbliżały się święta. Dzień przed Świętami zaprosiliśmy do nas na kolację Piotrka z Martą, Bartka z Maryśką, Kubiaka z Moniką,
Mathew z Karoliną i Krzyśka z Iwoną. Ugotowałam zupę pomidorową, a na drugie ziemniaki ze schabowym nic wielkiego, ale jak na mnie sporo. Jakieś sałatki  do tego i placki. Orobiłam
Się troszkę, było warto. Goście byli zaproszeni na 17. Przygotowałam stół obiad się przygrzewał bądź gotował. Ja poszłam się przebrać ubrałam się w beżową bluzkę, baleriny i do tego czarne spodnie. Goście przyszli punktualnie o 17. Zjedliśmy posiłek i porozmawialiśmy każdy mówił gdzie jedzie na święta. Bawiliśmy się tak do 22 potem zaczęli wychodzić Igła z żoną, Marta z Pitem, Maryśka z Kurkiem, Karolina z Andersonem. Na końcu został Kubiak i Monika. Dalej rozmawiali ja zaczęłam sprzątać. Nalegałam, że sama dam radę, ale Monika się uparła i mi pomogła. Ogarnęłyśmy wszystko w około 20 minut.
Potem wzięłyśmy wino i usiadłyśmy na kanapie.

- Przypominają mi się wcześniejsze czasy. Nie obraź się chodzi mi o to, że Michał i Zibi  odkąd pamiętam tacy, weseli zawsze pełni energii. Ale odkąd Zibi odszedł z Jastrzębia   i był z Aśką to masakra Michał nie był sobą było widać, że tęskni za tymi wieczorkami. Wiedziałam, że się to tak skończy, bo Zbyszek ma taki charakter.
- Szczerze to ja też chciałam, żeby się pogodzili bo bez siebie to tak jakby brakowało im jakiejś części siebie. Ucieszyłam się jak Zibi mi powiedział, że się pogodził z Michałem.
- Michał też się zmienił od tego czasu znowu był pełny energii.

Naszą rozmowę przerwał Michał.

- Kochanie może chodźmy już jest 1 w nocy.
- Już ?!- mówiła zdziwiona Monika.
- Tak.
- To masz rację my się zwijamy.
- W takim razie do zobaczenia.

Odprowadziliśmy ich do drzwi. Ja pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do sypialni i się położyłam. Po chwili przyszedł Zibi.

- Hej kochanie o której jutro jedziemy?
- Raczej dziś o 10.
- D twoich czy moich rodziców?
- Do twoich.
- Dobra, więc dobranoc.
- Dobranoc.

Wstałam z wielki trudem, ale jakoś się zwlokłam. Spakowałam walizkę wszystko w jedną tyle, że ja jeszcze wzięłam torebkę. Ubrałam się. W tym czasie wstał Zbyszek i zrobił nam śniadanie. Po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Warszawy. Ja oczywiście spałam w aucie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce była 14.  Rodzice mego ukochanego powitali nas. Zibi zaprowadził mnie do swojego pokoju, w którym były medale i puchary.

- Trochę tego masz.
- Uzbierało się przez te lata.
- Taaa…
- Co?
- Nic też bym chciała mieć tyle pucharów.
- Nie martw się na pewno zdobędziesz więcej.
- Może.
- Nie może, a na pewno wierzę w Ciebie.
- Kochany jesteś- uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
- Za co to?
- Za nic.
- Hymm to powinno się częściej zdarzać.
- Ale co?
- Te niespodziewane pocałunki.
- Z twojej strony też było by miło.
- Pomyślę nad tym- przybliżył się i pocałował mnie.
- Szybko to przemyślałeś.
- Wiesz jak chodzi o ciebie to nie myślę.

Uśmiechnęłam się. Całowaliśmy się przez chwilę, ale do pokoju weszła mama Zibiego.

- O przepraszam was.
- Nic się nie stało.- powiedziałam.
- Chciałam wam powiedzieć, że kolacja będzie o 18.
- Dobrze mamo zejdziemy – mówił troszkę zły Bartman.

Mama jego wyszła.

- Ej co to miało być za zachowanie to twoja mama.
- No bo przerwała nam w taki momencie.
- Przesadzasz.
- Nie wcale nie.
- Tak.
- A poza tym może poszlibyśmy się odświeżyć?
- Okej to może ja pierwszy?
- Okej.

Gdy Zibi brał prysznic to ja w między czasie szukałam stroju na wieczór. Gdy znalazłam do pokoju przyszedł Zibi w samym ręczniku.

- Wiesz może byś się ubrał, a nie w ręczniku paradujesz.
- Zaraz.
- Ja idę się wykąpać.
- Julka poczekaj.

Odwróciłam się w jego stronę.

- O co chodzi?
- O to – podszedł i mnie pocałował.
- Wiesz słodki jesteś.
- Wiem mam to od urodzenia.

Rzuciłam w niego poduszką i poszłam się wykąpać.

Gdy wróciłam Zibi dalej był w ręczniku.

- A ty jeszcze nie przebrany?
- Czekałem na Ciebie.
- Jak widzisz ja jestem ubrana.
- No, ale możesz zaraz już nie być.
- Nie ma mowy ubieraj się i schodzimy na kolację.
- No dobra.
Po 15 minutach zeszliśmy na kolację.

_____________________________________________________
Dodaję na szybko jak zwykle masło maślane -.- ale 
może komus się spodoba . Coraz bardziej myślę o temacie
zakończnia.