niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 53


Rozdział 53

Po ciężkim treningu jako pierwsza wparowałam do szatni i pod prysznic. Wysuszyłam włosy i szybko się ubrałam. Wzięłam lusterko do ręki i szybko umalowałam.

- Julka gdzie się tak odstawiłaś?
- Idę na kolację z narzeczonym.
- O może coś się kroi?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Może Ci się oświadczy.
- Emilko – mówiłam pół śmiechem. On mi się oświadczył pół roku temu.
- A no racja mówiłaś masz przy sobie ?
- Mam - założyłam na palec i pokazałam jej moje cudeńko.
- Jaki piękny.

 Szybko spakowałam swoje rzeczy.

- Mogę wiedzieć jak ma na imię twój narzeczony? – spytała mnie Natalia.
- Zbigniew.
- Ma coś wspólnego z siatką.
- Przepraszam, ale na mnie czeka porozmawiamy kiedy indziej okej?
- Dobra leć.

I szybkim krokiem udałam się na parking. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Zibiego.

- Słucham?
- Gdzie jesteś?
- Już jadę pod twoją halą tylko korek jest okej.

 Gdy podjechał Zibi z szatni wyszła Natalia. Zibi wyszedł z auta i wziął moją torbę.

- Przepraszam, że tyle czekałaś.
- Okej nie twoja wina.
- Julka? – spytała zaskoczona Natalia.
- Tak?
- Możesz podejść na chwilę?
- Jasne. O co chodzi?
- To jest twój narzeczony?
- Tak a co?
- Nie mówiłaś, że się będziesz chajtać ze sławnym super siatkarzem.
- Natka?!
- Co?!
-  Tylko pamiętaj on jest zajęty pogadamy w poniedziałek okej?
- Czemu nie jutro?
- Jadę po nowe auto.
- Aha okej to udanego wieczoru.
- Dzięki i nawzajem pa.
- Pa.
Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy w drogę.

- Więc gdzie mnie zabierasz?
- Nie zaczyna się zdania od więc.
- Dobrze panie polonisto.
- To gdzie mnie porywasz mój książe?
- O tak lepiej.
- Niespodzianka.
- Czyż mam się bać ?
- Przestań tak mówić.
- Ależ to dlaczego?
- Julka proszę nie mów tak.
- Okej to powiesz mi czy nie?
- Nie zobaczysz.
- Okej.
- I nie pytasz gdzie jedziemy?
- Dawno niegdzie nie byliśmy nawet zapomniałeś ile mam cierpliwości.
- Nie no wiesz może się coś zmieniło od tamtego czasu.
- Nic się nie zmieniło kochanie.
- Okej.

I nic nie mówiąc jechaliśmy w ciszy słuchając Pink – Try. Lubię tą piosenkę nawet sama nie wiem czemu. Po 10 minutach drogi zajechaliśmy do jakiejś znajomej knajpki.

- Kochanie czy to czasami nie ta knajpka ?
- Nie wiem o co Ci chodzi.
- Wiesz jedliśmy tu kolację, a potem spacer.
- Hymm chyba mi się to z czymś kojarzy.
- Wiesz co?!
- Dobra pamiętam.


Uśmiechnęłam się. Zamówiłam sajgonki Zibi to samo. Po kolacji wybraliśmy się na spacer. Niebo było pełne gwiazd.  Zza chmury wyszedł księżyc. Było cudownie. Chodziliśmy po parku trzymając się za ręce. Nic więcej mi nie było trzeba. Usiedliśmy na ławce.

- Julka kiedy się pobierzemy?
- Za rok  może dwa.
- Ja bym chciał dziś, teraz, zaraz.
- Kochanie wiem, że chciałbyś najlepiej żebym siedziała w domu i urodziła Ci gromadkę dzieci ja też o tym marzę, ale jeszcze nie teraz.
- Właśnie tylko o tym marze.
- Jak się pobierzemy za rok to pomyślę ewentualnie o jakiejś przerwie w siatkówce.
- Obiecujesz?
- Że pomyślę tak.
- No dobra przynajmniej tyle.
- Jaki ślub kościelny czy cywilny?
- Hymm myślę, że kościelny a ty?
- Ja zawsze marzyłam o białej sukni, więc mi to na rękę.
- Okej, skoro kościelny to gdzie ja mieszkam na Podkarpaciu ty w stolicy .
- Nie myślałem o tym faktycznie jest problem.
- No ja wiem czy problem dla nas nie, ale dla gości.
- Matko wybór sukienki, obrączek, kwiaty, garnitur, samochód, sala na wesele, orkiestra, kościół.
- A tam samochód mój Audi Q5 jeden problem mniej.
- Okej tylko jak będzie ubrany?
- Ty się tym zajmij, przy okazji kwiaty.
- Obrączki musimy razem wybrać.
- Okej orkiestrę, salę na wesele i kościół.
- No okej trzeba mniej więcej określić liczbę gości.
- Ja musze zapisać się do kosmetyczki, fryzjerki.
- To fryzjerki może mnie też zapiszesz?
- Okej, a będziesz mnie wykupywał?
- Co?
- No jest taka tradycja, że trzeba wykupić pannę młodą.
- Aa no czemu nie?
- Może pojedziemy już do domu?
- Okej.

W dobrych humorach wróciliśmy do domu.

- Mniej więcej określ  liczbę gości policzyć czy robimy na 200 czy mniej albo więcej.
- Julka wiem może zajmiemy się tym jutro jest dość późno.
- A tam 22 dopiero, miałam gdzieś zapisaną suknie ślubną.

Zibi zrobił duże oczy.

- No co kiedyś tak sobie oglądałam z nudów.
- Taak jasne.
- No tak.
- Jeszcze powiedz, że kwiaty i obrączki też.
- Kwiaty nie, ale obrączki.
- Naprawdę?
- Tak tylko muszę to znaleźć na komputerze i obrączki Ci pokażę.
- A suknie?
- Zobaczysz w dniu ślubu.
-  Tylko nie mów, że wierzysz w te bzdury.
- Nie wierzę, ale wole być spokojniejsza.
- O matko.
- No co?
- Nie nic.
- Jakoś Ci nie wierzę.
- Też Cię kocham. Julka a myślałaś o zmianie nazwiska.
- Szczerze to nie.
- Chcesz zmienić?
- No właśnie nie wiem z jednej strony chce, a z drugiej nie.
- A dzieci? Jakie będą mieć nazwisko?
- Kochanie dzieci będą mieć twoje nazwisko.
- Na pewno?
- Tak tego jestem pewna na 100%. 
_______________________________________________________________________________
Hej przepraszam, że dopiero dziś, ale będę dodawać 1 rozdział na weekndzie. Mam nadzieje, że przez
ten długi weekend majowy pójdzie mi lepiej. Miłego czytania ;-)

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 52


Rozdział 52

Gdy weszłam na hale każdy przeniósł wzrok na mnie. Zibi wyszczerzył zęby.

- Cześć.
- Cześć.
- Na mnie nie zwracajcie uwagi.
- My damy radę gorzej z Zibim.- naśmiewał się Kurek.
- Julka mogę Cię prosić? – zawołał mnie trener chłopaków.
- Jasne.

Po chwili znalazłam się obok trenera.

- Tak?
- Poczekaj chwilkę zadam coś chłopakom.
- Okej.

Kazał chłopakom ćwiczyć pad, potem blok i atak czyli jakieś 20 minut.

- Julka słuchaj nie wiesz może czemu jest ostatnio Pit jest taki przybity ?
-  Jaki?
- No nieobecny.
- Nie powinnam mówić.
- Powiedz nie powiem mu, że wiem.
- No dobrze, jego żona się zatruła i jest w szpitalu.
- Coś poważnego?
- Nie, ale Pit się martwi o nią.
- Okej to rozumiem. A jak w klubie się czujesz?
- No źle nie jest początek był nie za bardzo, ale z czasem jakoś się poprawia.
- Nie przyjęły Cię?
- Ja wiem niektóre nie chciały mnie chociaż były takie co przywitały mnie z otwartymi rękami.
- Będzie dobrze.
- Taką mam nadzieję.
- Trener zmienił Ci pozycję czy dalej na ataku?
- Zmienił na przyjmującą na czas nieokreślony.
- W sumie to dobrze zrobił.
- No czy ja wiem?
- Zobaczysz  będzie dobrze.
- A jak chłopaki sobie radzą, dalej obijają się?
- Nie wzięli się do roboty.
- To dobrze.
- No mam nadzieję, że obejdzie się bez żadnych kontuzji.
- Dobrze wiesz, że ktoś będzie miał. Oczywiście nikomu źle nie życzę, ale wiesz jak jest.
- Wiem, ale może los się uśmiechnie i będzie bez.
- Oby.
- Okej nie przeszkadzam idę na trybuny.
- Jak chcesz.
Siedziałam godzinę i się nudziłam. W sumie kiedyś mogłam patrzeć godzinami no, ale cóż. Czasy się zmieniają.  W końcu trening dobiegł końca. Poszłam pod szatnie chłopaków i czekałam na Zibiego. Wychodzili po kolei: Achrem, Schops, Kurek, Anderson, Pit, Kosok, Tichacek, Dobrowolski. Wyszłam na pole i usiadłam na ławce po chwili zadzwonił do mnie telefon.

- Gdzie jesteś?
- Na dworze.
- Chodź do szatni jestem sam.

Wywróciłam oczami, wzięłam torbę i poszłam do szatni. Oczywiście sam nie był. W szatni siedział Igła.

- Sam jestem- powtórzyłam jego słowa.
- No chyba mnie się nie wstydzisz?
- Nie Krzysiu nie wstydzę się Ciebie tylko jedna osoba guzdrze się jak jakąś baba w tej szatni.
- Wiesz Julka nie chce nic mówić, ale jesteś tu jedną kobietom w szatni.
- Zibi zbieraj się jestem zmęczona. – mówiłam lekko zła.
- Okej, okej.

Usiadłam na ławce opierając głowę o szafkę. Nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudziłam się w samochodzie.

- Czemu mnie nie obudziłeś poszłabym sama do auta.
- Słodko spałaś.- uśmiechnęłam się.
- Miły jesteś gdzie jesteśmy?
- Właśnie wjeżdżamy na parking naszego osiedla.
- O jak fajnie.


Wzięłam torby z samochodu i szybkim krokiem udałam się do domu. Nie biorąc prysznica położyłam się spać. Wstałam rano jak nowo narodzona. Był piątek weekendu początek.
Z uśmiechem na twarzy poszłam biegać. Po zrobieniu 3  kilometrów wróciłam ze świeżym pieczywem do domu ( tak pomimo dobrego humoru nie chciało mi się biegać ;-) ). Zrobiłam śniadanie. Wzięłam szybki prysznic i owinięta samym ręcznikiem poszłam do sypialni po jakieś rzeczy.  Gdy ja szukałam ubrań Zibi przeciągał się na łóżku.

- Hej kochanie, a może jednak wrócisz do łóżka i pozbędziesz się ręcznika?
- Hej kochanie hymm niech pomyślę miło by było, ale niestety za 40 minut mam trening przydałoby się coś zjeść i ubrać.
- A nie możesz się spóźnić na trening?
- Nie, nie mogę.
- Szkoda- zrobił smutną minę.
- No szkoda bo chętnie bym z tobą została.
- To zostań.

Wywróciłam oczami. Szybko się ubrałam i poszłam zjeść śniadanie. Do śniadania dołączył Zibi.

- Julka może pójdziemy wieczorem na kolację ?
- Nie chce nigdzie wychodzić.
- Czemu?
- Wole poleniuchować w domu.
- To może ja coś zrobię na kolację?
- Kochanie zapomniałeś o drobnym szczególe.
- Jakim?
- Mam wcześniej treningi nie pamiętasz?
- Może akurat dziś wam przestawi.
- Się okaże.

Po krótkiej rozmowie poszłam do łazienki nałożyłam lekki makijaż i na trening.  Byłam w szatni pierwsza co dziwne, no ale przebrałam się i ruszyłam na salę. Po chwili zaczęły schodzić się dziewczyny.  Po jakże ciężkim treningu zawołał nas do siebie trener.

- Dziewczyny wieczorem trening nie będzie o 16 tylko 17 musze wam przesunąć mam pewną sprawę do załatwienia.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.

Szybko się przebrałam i do domku. Weszłam zadowolona jak nigdy.

- Hej kochanie- powiedział Zibi.
- Cześć skarbie o której masz wieczorem trening?
- O 17.
- To wyobraź sobie, że ja też mam o 17.
- Naprawdę?
- Tak.
- To super przyjechać do ciebie i prosto po treningu pojedziemy czy do domu a potem na kolację?
- Myślę, że po treningu na kolację wezmę jakieś ubrania ze sobą i możemy pojechać co ty na to?
- Szczerze to myślałem, że po treningu więc mi to na rękę.
- Okej do ja idę coś zjeść a potem spać.
- Okej.

Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wstałam o 15: 40 jakoś nie mogłam spać strasznie cieszyłam się na tą kolację naprawdę dawno nie wychodziliśmy niegdzie. Spakowałam do torby Kremowe spodnie, białą koszulkę z nadrukowanym wilkiem a do tego beżowy sweterek            i beżowe szpilki. Wzięłam parę rzeczy z kosmetyczki i strój. Wzięłam też torebkę, żeby jakoś wyglądać. Wyrobiłam się akurat na 16:30. Zibi dawno wstał i śmiał się, że tyle rzeczy pakuje jak na jakiś wyjazd.

- To pa kochanie- powiedziałam i pocałowałam ukochanego.
- Pa skarbie do zobaczenia wieczorkiem.
- Już nie mogę się doczekać.
- Ja też.

 Uśmiechnęłam się i poszłam na trening.
_________________________________________________________________________________
Przepraszam was jak jest jeszcze ktoś. Nie miałam motywacji, a ostatnie tygodnie były pod napiętą atmosferą wczoraj usiadłam i proszę. Miłego czytania ;-) Mam nadzieje, że się spodoba.