Rozdział 54
I tak zleciał nam wieczór. Sobota była dniem raczej
zaplanowanym. Rano trening na basenie ja odpadałam. Czyli całe przed i
popołudnie wolne. Wieczorem trening i niedziela wolne.
Dziś było zupełnie na odwrót niż
dotychczas. Zibi wstał pierwszy. Poszedł
do sklepu, zrobił śniadanie. Wstałam o 09. W łazience siedział Zibi. Nalałam
sobie kawę i wzięłam kanapkę.
Po zjedzeniu 3 kanapek poszłam do sypialni i
wzięłam luźne rzeczy. Zaczęłam się zastanawiać co kupić Zibiemu na urodziny.
Miałam mało czasu.
- Julka?!
- Co się stało?
- Dziś jedziemy po samochód?
- No tak a co tylko proszę nie mów mi, że nie
możesz?
- Mogę tylko.
- Zbyszek…
- Nie dałaś mi skończyć.
- No mów.
- Bo chodzi o to, że…
- No mów o co chodzi.
- Bo wieczorem umówiłem się z chłopakami.
- I co w związku z tym?
- Będziesz sama siedziała wieczorem?
- Daj spokój.
- Idź się zabaw masz prawo.
- Na pewno?
- No tak.
- Kochana jesteś.
Uśmiechnęłam się. Zibi wyszedł na trening, a
ja wzięłam się za „wiosenne porządki” czyli mycie okien, szorowanie podłóg. W
między czasie ugotowałam obiad. Zibi przyszedł do domu równo o 12.
- Hej kochanie co tak wcześnie?
- A trenerowi się spieszyło, więc puścił nas
wcześniej.
- Okej to jak po obiedzie jedziemy po
samochód?
- Obiedzie ugotowałaś coś?
- Tak znalazłam przepis w Internecie na
makaron z kurczakiem w sosie pieczarkowym z marchewką i groszkiem.
Zibi się skrzywił.
- Tak wiem jak to brzmi, ale smakuje dobrze.
- Widzę, że nie miałaś nic wolnego tylko
porządki.
- No kiedyś je muszę robić.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Zjedliśmy obiad. Poszłam do sypialni się
przeprać. Zibi nałożył jeszcze sobie.
- Julka miałaś rację to jest pyszne.
- Tak, a w szczególności jak sobie przypomnę
twoją minę jak Ci mówiłam co to.
- Bo dziwnie brzmi, ale jest pyszne.
Umyłam po obiedzie i w drogę. Zajechaliśmy do
pierwszego salonu jaki spotkaliśmy.
Spodobało mi się białe audi A6 nowsze.
- Jesteś pewna może pojedziemy do innych
salonów.
- Nie chce jeździć po salonach ten mi się
podoba.
- Okej jak chcesz.
Zapłaciłam 40 tys. Za nowe autko i do domu.
Strasznie mi się podobał. W środku wyłożone skórą z tyłu przyciemniane szyby.
Gdy wróciliśmy do domu było po 14 postanowiłam się położyć co dziwne bo zwykle
po treningach się kładłam spać i to nie wszystkich. Wstałam o 16 spakowałam
torbę i na trening. Zamówiłam taksówkę w obie strony.
- Okej wiem, że weekend więc was wcześniej
puszczę dziś. Słuchajcie w tym tygodniu czeka nas mecz z Muszyną, więc trzeba
się przyłożyć.
- W Rzeszowie czy u nich?
- 1 mecz u nas następny u nich.
Jak zwykle ćwiczenia rozciągające na początek
potem gra szóstkami. Jednak los się do mnie nie uśmiecha. Chcąc obronić piłkę
wleciałam w słupek uderzając przy tym mocno kolanem.
Każdy do mnie podbiegł.
- Julka możesz wstać?
- Nie, nie mogę.
Trzymałam się cały czas za kolano niedaleko
naszej hali był szpital pojechał ze mną 2 trener Arek. Zrobili mi
prześwietlenie. Wyszło, że uderzenie było tak niefortunne, że uszkodziłam
chrząstkę stawową. Lekarze chcieli mnie zostawić w szpitalu. Zgodziłam się pod
jednym warunkiem, że będę mogła jechać do domu się spakować. Niechętnie się
zgodzili. Arek cały czas był ze mną. W domu pomógł mi się spakować wzięłam
wszystkie potrzebne rzeczy i do szpitala. Przyszedł do mnie lekarz.
- Panie doktorze ile muszę leżeć w szpitalu?
- No ładnie pani urządziła to kolano nie mam
na razie pojęcia wstępnie 2 tygodnie.
- Że co?
- No jest pani siatkarką, więc wole panią
wyleczyć do końca.
Gdy lekarz wyszedł zaczęłam wyklinać.
- Kur*a dlaczego ja?
- Julka uspokój się.
- Jak mam być spokojna skoro znowu mam
kontuzję.
- Julka uspokój się nic to nie da.
- Masz rację przepraszam. Arek jest już trochę
późno może powinieneś wracać.
- Daj spokój posiedzę jeszcze trochę z tobą.
- Jak chcesz. Podasz mi telefon?
- Gdzie go masz?
- W torebce w małej kieszonce.
- Trzymaj.
- Dzięki.
- Gdzie dzwonisz?
- Do narzeczonego.
- Masz narzeczonego?
Uśmiechnęłam się.
- Tak kochana Julio?
- Upiłeś już się?
- A tam zaraz upiłeś.
- Wracasz do domu czy nocujesz u kogoś?
- Śpię u Igły a co?
- Nic to dobranoc kochanie.
- Słodkich snów.
- Julka czemu mu nie powiedziałaś, że jesteś w
szpitalu?
- Po
co?
- W końcu to twój narzeczony.
- Ale jest pijany i nie chciałabym go widzieć
w takim stanie tu.
- Zadzwonie do niego rano. Arek powinieneś
jechać do domu ja się stąd nigdzie nie ruszam.
- Na pewno?
- Na pewno widzę, że jesteś zmęczony i
zasypiasz, jedź do domu wyśpij się.
- Okej to pa trzymaj się.
- Pa.
Gdy wyszedł z sali rozpłakałam się. Znowu
kontuzja ile można? Mam serdecznie dość szpitali. Przebrałam się i położyłam spać. Nie mogłam zasnąć ciągłe
myśli czy będę grać czy już koniec. Z rana zadzwonił do mnie Zbyszek.
- Halo?
- Julka gdzie ty jesteś?
- W szpitalu.
- Co?!
- Upadłam na kolano 2 tygodnie w szpitalu mnie
czeka.
- Julka żartujesz prawda?
- Niestety nie.
- Zaraz u Ciebie będę.
- Uspokój się, zjedz śniadanie, wykąp się,
wyśpij i dopiero wtedy do mnie przyjedź.
- Julka nie ma mowy, zaraz u Ciebie będę.
- Zbyszek….
Nie skończyłam, rozłączył się.
_________________________________________________________________________
Nadrobie wszytko do wakacji powinien być skończony.