No hej jak się macie? Chcie następny rozdział? Może jakieś pomysły na ciąg dalszy?
Pozdrawiam ;*
piątek, 23 listopada 2012
wtorek, 20 listopada 2012
Rozdział 18
Rozdział 18
- I jak przyjedzie?
- Tak przed siłownią.
- A właśnie o której
macie dziś ?
- O 11.
- Co tak późno?
- Bo sala jest
zajęta.
- Aha dobra.
- To ja idę zrobić
kawę zrobić Ci?- spytał Metju
- Mi zrób melisę.
- Dobra.
Po 10 minutach
przyniósł mi herbatę.
- Co masz zamiar
robić dziś?
- Nie wiem ogarnę w
domu dawno nie sprzątałam, zrobię jakiś obiad. O co byś zjadł na obiad?
- Nie wiem spaghetti
dawno nie jadłem.
- No dobra.
- Czyli koło 14
wrócisz?
- Tak, a co?
- A nic pewnie z
Bartmanem za tobą.
- Co?
- Tak wszędzie po
Jule jeździ. Odkąd zdradził ją z Aśką.
- Co?
- No przyłapała go
jak się z nią całował. Ale wybaczyła mu. Widać, że go strasznie kocha. Dobrana
z nich para. Fajnie, że się im układa. Do niedawna nie dawałam im szans, a tu
proszę. Albo Marta z Pitem są ze sobą od niedawna, a już mieszkają razem i
pewnie planują ślub. Maryśka z Kurkiem też się sprzeczyła no i teraz jak nowo
narodzeni.
- To chyba dobrze, że
się im układa co?
- No świetnie, ale za
niedługo Julka pewnie wyjedzie. Strasznie ją kocham jak siostrę. Zawsze się
postawi w mojej obronie.
- Nie martw się masz
Maryśkę i Martę.
- Wiem, ale zawsze
byliśmy we czwórkę, a za niedługo to się rozleci.
- Nie rozleci wy
będziecie razem pomimo tych kilometrów, które będą was dzielić dalej będzie tak
samo tyle, że będziecie się rzadziej widywać.
- Oby się jej
powiodło. Trzymam za nią kciuki. Odkąd pamiętam łapała zawsze jakieś kontuje
gdy grała oby było już tylko lepiej.
I nagle ktoś zapukał
do drzwi.
- Hej.
- Hej Julka-
przytuliłam ją.
- Co się stało?
- Nic co by się miało
stać?
- Bo jesteś w domu
masz podkrążone w oczy a i mnie nie oszukasz poznałam po głosie.
- No dobra zaraz Ci
opowiem.
Weszliśmy do kuchni.
- Hej Metju.
- Hej Julka.
- To wy coś tam
róbcie, a ja lecę na trening.
- Pa.
- To opowiadaj co
jest.
Nie wiedziałam co
jest Karolina się rozpłakała.
- Hej kochanie co
jest?!
-Bo wczoraj
przespałam się z Bąkiewiczem
- Że co? Jak mogłaś
to zrobić Metju on Cię kocha nic poza tobą nie widzi.
- Wiem, że mnie
kocha, ale Michał wsypał mi coś do drinka.
- A o matko strasznie
Cię przepraszam.
- Dobra nie dałaś mi
dokończyć.
- Metju wie?
- Tak.
- To kobieto jedziemy
na trening przecież oni się tam pozabijają.
- Nie obiecał mi, że
nic mu nie zrobi ja to mam załatwić.
- Serio?!
- Tak mówiłam, że dam
rade w końcu muszę z nim pogadać.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- No dobra zmieńmy
temat. Gotowa na mecze?
- Tak już się nie
mogę doczekać.
- Ja właśnie też.
- Mogę autograf?- w
końcu się uśmiechnęła.
- Daj spokój.
- Jestem wielką fanką
plossseemm.
- Po pierwszym meczu
klubowym jak się gdzieś dostanę.
- No dobra trzymam
Cię za słowo.
- Hahaha Ok.
- Hej dziewczyny. –
Przywitał się Metju.
- To ja lecę pewnie
Zibi czeka na mnie.
- Pa.
- Trzymajcie się.
Zaszłam na parking
Zibiego nie było już miałam wyciągać telefon i dzwonić ale podjechało białe
audi.
- Co tak długo?
- Przepraszam w korku
stałem.
- No dobra.
Po paru minutach
byliśmy w domu.
- Bardzo was wymęczył
trener?
- Nie jeszcze żyję.
- Oj ty biedaku-
pocałowałam go.
- Nic mi się nie chce
dopiero 15. Co będziemy robić?
- Wiesz ja tam wiem
co moglibyśmy robić.
- Nawet o tym nie
myśl.
- No dobra.
- O której masz
wieczorem trening?
- O 18.
- Jadę z tobą. Jutro
środa to gdzie jedziemy?
- Jeszcze raz do
twoich rodziców.
- Okej.
Zasnęłam na kanapie.
Rano obudziłam się w łóżku. I w końcu nadszedł czwartek.
Wstałam o 08:00. O
dziwo bez budzika. Zibi jeszcze spał. Zabrałam parę rzeczy i poszłam do kuchni,
zrobiłam śniadanie. Zjadłam swoją porcje i poszłam się wykąpać. Po 15 minutach
wyszłam.
Posprzątałam po
śniadaniu i poszłam do sypialni obudzić Zibiego.
- Zibi wstawaj.
- Już za chwilkę.
- 10 na trening się
spóźnisz!
- Co?! – szybko się
zerwał.
- No to jak już
wstałeś to idź zjeść śniadanie zaraz jedziemy do moich rodziców.
- O ty!- i zaczął
mnie ścigać po mieszkaniu.
- Bartman!- Stój.
Zatrzymał się.
- Koniec tych
wygłupów do kuchni zjeść śniadanie i ubrać się.
Podszedł do mnie i
objął mnie w talii.
- No ale wiesz musisz
mnie zachęcić do tego.
Pocałowałam go.
- A teraz idź zjeść,
bo musimy jeszcze iść do cukierni po jakieś ciasta.
- Jedno nie
wystarczy?
- Nie kochanie
poznasz szerzej moją rodzinę jeszcze do dziadków pojedziemy.
- Co?
- Nie bój się mam
spoko dziadków.
- O matko.
- Nie narzekaj bo
wezmę Cię jeszcze do ciotek a mam ich sporo.
- Dobra, dobra już
idę zjeść i nie narzekam.
- Zuch chłopak –
Zaśmiałam się.
Po 30 minutach byliśmy gotowi do wyjścia.
- Wszystko zabrałaś?
- Tak.
Zajechaliśmy do
cukierni.
- Kotku to które
bierzemy?
- Krówkę i ?
- Może sernik?
- Okej.
Kupiliśmy i
ruszyliśmy w drogę.
Więc jak już wcześniej pisałam zawieszam bloga na czas nieokreślony. Dziś 18 nie ostatni, ale przez jakiś czas nie będę dodawać Miłego czytania tego pozdrwiam ;*
poniedziałek, 19 listopada 2012
Rozdział 17
Rozdział 17
- Hej chłopaki.
- Julka dawno Cię
nie widziałem - podszedł igła i mnie uściskał.
- Hej Igła, jesteś
taki miły co chcesz?
- Ja no skąd o co
ty mnie posądzasz?
Popatrzyłam na niego
z poważną miną.
- No dobra mam
prośbę popilnowałabyś moich pociech w sobotę wieczorem?
- Wybywasz na romantyczny wieczór z żoną?
- Skąd wiesz?
- Strzelam. Jak mi
nic nie wypadnie to oczywiście.
- Dzięki kochana
jesteś.
- No zobaczymy
jakie masz te urwisy.
- Urwisy to są
aniołki.
- Jak mają geny po
tobie to wątpię – cała szatnia się śmiała.
- Dobra gdzie jest
Zibi?
- Idzie-
odpowiedział Kurek.
- Hej kochanie-
pocałowaliśmy się
- Nie tak przy
wszystkich- Rzucił Igła.
- Kochanie w sobotę
idziemy do Krzysia pilnować jego dzieci.
- Co?!
- Mówiłeś, że
chciałbyś mieć kiedyś zobaczę jak sobie radzisz.
- No dobra.
- Okej to ja
zadzwonię lecę do Karoliny.
- Dobra pa
- Pa
U Karoliny.
- Hej skończyłaś?
- Tak chodźmy.
- Pojechaliśmy do
jakiejś knajpki.
- To co tak u was –
spytałam.
- Dobrze Metiu
opanował polski do perfekcji.
- To świetnie. Jak
wam się mieszka razem?
- Wiesz w sumie to
dobrze.
A jak u ciebie i Zibiego?
- A dobrze jesteśmy po kłótni.
- Co się stało?
- Widziałam jak mnie zdradzał z Aśką.
- Co widziałaś jak uprawiają sex?
- Nie lizali się w salonie.
- A to szmata jedna, dziwka.
- Ej luz daj spokój.
- Wiedziałam że tak wam się będzie wpieprzać.
- Nie no niech jeszcze raz takie coś wywinie
to będzie mieć ze mną do czynienia.
- A daj spokój. Byliśmy u rodziców.
- Tak?! Kiedy jak było?
- Wczoraj. To była jedna wielka porażka.
- Czemu?
- Jak zwykle mama
zawaliła nas pytaniami. Wyjechała z tekstem ślubu czy planujemy, a Zibi z
tekstem „ Planujemy” ja na niego ze zdziwieniem, a ten mnie pocałował.
- Co?!
- No właśnie. Ja mu wiele razy mówiłam, że to
nie ma sensu, bo jak będę w klubie np. za granicą nie będziemy się widywać.
- Ale widać, że się stara i w ogóle. Dobra z
was para chodź za nim nie przepadam to życzę wam dobrze.
- Dobra zagadaliśmy się jest już 18:30 mówiłam
Zibiemu, że na godzinkę dwie. Napisze mu, żeby po mnie przyjechał.
- To nie odwozić Cię?
- Nie Zibi prosił, żebym zadzwoniła to
przyjedzie po mnie.
- Ej czy to nie Bąkiewicz?
- Tak nie jest zmęczony po treningu? (
Bąkiewicz był w Ressowi).
- On tu idzie.
- Hej dziewczyny.
- Hej.
- Mogę się dosiąść?
- Tak jasne.
- Przepraszam was, ale Zibi już podjechał idę
pa.
- Pa do zobaczenia i dobranoc – powiedział Bąku.
***
Z perspektywy Karoliny.
Siedzieliśmy chwilę w barze. Zaproponował mi drinka. Przyjęłam z chęcią. Poszłam na
chwilę do ubikacji poprawić makijaż. Gdy wróciłam wypiłam cały drink.
- Zatańczymy ?- Zaproponował Michał.
- Jasne.
Tańczyliśmy parę kawałków w końcu był wolny wtuliłam się do niego. Gdy się skończyła piosenka poszłam usiąść.
Tańczyliśmy parę kawałków w końcu był wolny wtuliłam się do niego. Gdy się skończyła piosenka poszłam usiąść.
- Ale jestem zmęczona dobra jadę do domu.
- Nie coś ty jesteś pijana.
-To zamówię taksówkę.
- Nie ja Cię odwiozę przecież nie piłem.
- No dobra.
Wsiedliśmy do auta. Podjechaliśmy pod blok
Michała.
- Miałeś mnie podwieźć do domu.
- Tu będziemy rano Cię odwiozę.
- Dobra, zanieś mnie do łóżka nie dam rady
iść.
Zaniósł mnie do sypialni. Ja się rozebrałam
byłam w bieliźnie.
- Michałku.
- Tak. – wszedł do sypialni.
- Połóż się obok.
Patrzyłam na niego. Zaczął mnie całować.
- Co ty robisz?
- Kocham Cię i pragnąłem tego od dawna.
Ściągną mi bieliznę. I zaczął całować po całym
ciele. Po chwili się kochaliśmy.
Rano obudziłam się obok Michała byłam
przerażona. Leżałam naga obok niego. Ubrałam się. Wyszłam na balkon zapaliłam
papierosa. Matko przecież ja zdradziłam Metju nic nie pamiętam on mi nie
wybaczy. Znalazłam swój telefon 11 nieodebranych połączeń.
- Obudził się Michał.
- Karolina?!
- Podeszłam do niego i zaczęłam się na niego
wydzierać.
- Ty chamie co mi zrobiłeś czemu nic nie
pamiętam!
- Karolina przepraszam, kocham Cię wsypałem Ci
do drinka pigułkę gwałtu. Przespaliśmy się.
- Co?! Metju mnie zabije jak ja mogłam mu coś
takiego zrobić przecież ja go kocham.
- Możemy być razem.
- Nie odzywaj się ty kutasie złamany. Jak mi
mogłeś coś takiego zrobić! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Bo jesteśmy, ale …..
- Nie Michał nie jesteśmy, już nie jesteśmy…..
Ubrałam się i wyszłam. Zamówiłam taksówkę.
Zajechałam do mieszkania i się rozpłakałam. Na moje nieszczęście w domu był
Metju. Szybko przyszedł do pokoju.
- Matko Karolina co się stało czemu nie
odbierałaś?
- Wiesz czemu bo zostałam zgwałcona.
- Co kto Ci to zrobił.
- Ale obiecaj, że mu nic nie zrobisz.
- Mów kto to.
- Obiecaj!
- Obiecuję.
- Michał wrzucił mi coś do drinka i zawiózł do
siebie i przespaliśmy się. Tyle wiem z tego co mi powiedział.
Po policzkach zlatywały mi łzy.
- Zabije go!
- Przestań!
- Nie, nie odpuszczę wykorzystał Cię.
- Nie rób mu nic ja z nim pogadam za jakiś
czas, błagam nic mu nie rób.
- No dobrze, ale robie to dla Ciebie.
Przytulił mnie.
Wykąpałam się w mieszkaniu nie było Andersona.
- No świetnie pewnie pojechał dać mu w mordę.
Po chwili wszedł Metju do mieszkania.
- Hej lepiej się czujesz?
- Gdzie byłeś?
- W sklepie po czekoladę dla ciebie.
- Dzięki zadzwonię do Kowala i wezmę parę dnie
wolnego.
- To ja może też wezmę.
- Nie daj spokój musisz ćwiczyć.
- Ale jesteś dla mnie ważniejsza od treningów.
- Kochany jesteś zadzwonię do Julki i powiem,
żeby przyjechała.
- To dzwoń teraz chce mieć pewność, że nie
będziesz sama.
- Dobra. – wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam
do Juli.
- Hej Jula
- Hej .
- Mogłabyś wpaść do mnie?
- A o której?
- No przed siłownią chłopaków.
- Jasne nogę mi obejrzysz przy okazji.
- Dobra to do zobaczenia.
- No pa.
niedziela, 18 listopada 2012
Rozdział 16
Rozdział 16
Ugotowałam Krupnik
i gofry.
O 11 był obiad.
Byłam sama w mieszkaniu Zibi na treningu. Pomyślałam, że zadzwonie do kogoś.
- Do kogo tu
zadzwonić.
Zadzwoniłam do
Karoliny.
- Hej.
- Hej.
- Masz czas dziś?
- A o której?
- Hymm po treningu?
- Okej a gdzie
pójdziemy?
- No nie wiem
na jakiegoś Fast fuda mam ochotę.
- Z chłopakami czy
bez?- spytała.
- Może bez.
- Dobra to będziesz
na treningu?
- Tak.
- To od razu po ?
- No na godzinkę
max dwie.
- Oj Julka jak bym
Cię nie znała.
- No dobra to jak?
- Okej mi
odpowiada.
- To do zobaczenia.
Zadzwoniłam do
Marty.
- Hej.
- Hej.
- O której
wpadniesz obejrzeć mi nogę?
- Za pół godziny.
- Dobra to czekam.
Było po 12. A skoczę do cukierni.
Kupiłam jakieś ciastka.
Weszłam do domu i
wstawiłam wodę na herbatę. Zarobiłam sobie herbatę. Szłam do salonu, gdy nagle
ktoś zadzwonił. Poszłam otworzyć.
- Hej Marta.
- Hej.
- Co pijesz?
- Herbatę.
Poszłyśmy do
salonu. Marta obejrzała nogę.
- Bierzesz
antybiotyk?
- Tak.
- A maścią
smarujesz dwa razy dziennie?
- Tak pani doktor.
- Wszystko idzie w
dobrym kierunku.
- To świetnie.
- Opowiadaj co tam
u ciebie.
- A jakoś leci.
- Mam dla ciebie
wiadomość, ale nikomu nie mów.
- Niech zgadnę
przeprowadzasz się do Pita.
- Skąd wiesz?
- Strzelałam to
świetnie. Czyli u was wszystko dobrze?
- Tak nawet bardzo.
Wczoraj byliśmy na romantycznej kolacji. Potem spacer. Zaprowadził mnie do
jakiegoś parku usiedliśmy na trawę i patrzyliśmy w gwiazdy. Było świetnie
siedzieliśmy wtuleni w siebie. Jest świetnym facetem. A pomyśleć, że
żartowaliśmy jakiś czas temu, że niby z nimi jesteśmy.
- Tak właśnie teraz
to się wydaje być śmieszne.
- A jak u was.
- My jesteśmy po
kłótni.
- Co? O co wam
poszło?
- Całował się z
Aśką i ja to widziałam.
- Co a to świnia
jedna, dupek, idiota. I ta Aśka nigdy nie lubiłam jej wiedziałam że wam będzie
utrudniać życie.
- Daj spokój.
Wybaczyłam mu wczoraj nawet byliśmy u moich rodziców.
- Co? Opowiadaj.
- Jak zwykle mama
zawaliła nas pytaniami. Wyjechała z tekstem ślubu czy planujemy, a Zibi z
tekstem „ Planujemy” ja na niego ze zdziwieniem, a ten mnie pocałował.
- Co?!
- No właśnie. Ja mu
wiele razy mówiłam, że to nie ma sensu, bo jak będę w klubie np. za granicą nie
będziemy się widywać. A on dalej, że poczeka itp.
- Kobieto to
znaczy, że on Cię kocha i walczy o Ciebie.
- No nie wiem
wyjechał z tym ślubem, a nawet nie jesteśmy zaręczeni.
- Może coś planuje.
-Wątpię.
- Dobra ja lecę.
Do salonu wparował
Zibi.
- Hej Marta.
- Hej i pa.
- O czym
rozmawialiście?
- A o niczym takim
babskie sprawy.
- To ja nałożę Ci
obiad chodź do kuchni.
- Idę. Już skarbie.
- A właśnie po
treningu jadę z Karoliną na jakiegoś Fast fuda.
- Ile Cię nie
będzie?
- Nie wiem godzinkę
dwie.
- Dobra zadzwoń po
mnie to przyjadę po ciebie.
- Dobra.
- O której masz
trening?
- O 17.
- Mamy jeszcze dwie
godzinki do 17 co robimy?
- A mam coś dla
ciebie.
Poszedł do sypialni
po torbę. Wyciągnął z niej jakieś czasopisma.
- Co to jest? –
spytałam zdziwiona.
- Katalogi sukienek
ślubnych i garniturów.
- Co?! Nie sądzisz,
że za szybko to wszystko się dzieje?
- Nie czemu?
- Jesteśmy ze sobą
dwa miesiące jak będziemy rok- dwa wtedy pogadamy o ślubie dobrze?
- Nie chcesz ze mną
być?
- Chce ale za
szybko to wszystko zwolnij.
- No dobra, ale
przeglądnąć możesz.
- Przeglądnę jutro.
W środę prawdopodobnie pójdę na trening, ale nie wasz tylko swój.
- Świetnie.
- To ja pozmywam.
- Świetnie gotujesz
może na kucharza lepiej idź.
- Hahaha nie wolę
iść na masażystkę.
- Mmmmm a co byś
masowała.
- Plecy kochanie.
- Tylko?
- Tak.
- To może będziesz
moją masażystką.
- Jak nie będziesz
siatkarzem to tak.
- Czemu nie teraz?
- Bo jeszcze Cię
uszkodzę.
- Daj spokój.
- Dobra ja wezmę
szybki prysznic i na trening.
- Mogę z tobą?
- Jasne.
Po 10 minutach
wyszłam Zibi jak zwykle został dłużej. Przebrałam się, zrobiłam lekki makijaż i
byłam gotowa akurat była 16:10 .
- To jak jedziemy?-
spytałam Zibiego.
- Jasne.
- Po niespełna 20
minutach byliśmy na miejscu.
- To jak spotkamy
się po treningu czy już nie?
- To wejdę do
szatni i dam Ci znać okej?
- Okej.
Po 10 minutach
wyszli chłopaki ćwiczyć.
Porobiłam trochę
zdjęć. Poszłam do Maryśki.
- Hej co tam?
- Hej a nic po
staremu.
- I jak dajesz
sobie radę?
- Tak stosuje twoją
metodę.
- I jak ?
- Świetnie.
Porozmawialiśmy tak
przez chwilkę. I nawet się nie spostrzegłam, a zleciał cały trening. Poszłam w
kierunku gabinetu Karoliny.
- Gotowa?
- Pewnie a ty?
- Jasne tylko
powiem Zibiemu, że idę.
- Okej ja skończę
to dobra?
- Dobra.
Poszłam pod szatnię
chłopaków. Zapukałam usłyszałam głośne „ Proszę” weszłam do środka.
sobota, 17 listopada 2012
Rozdział 15
Rozdział 15
-Ok. w sumie racja dawno nic nie dodawałem.
- Co masz zamiar dziś robić?
- No nie wiem.
- A która godzina?
- 12
a co?
- Jedziemy dziś do moich rodziców?
- Co?!
- Nie denerwuj się a co będziemy robić na dwie
godzinki albo na jedną.
- A daleko mieszkają?
- Dwie godziny drogi.
- Znasz drogę?
- Pewnie.
- To o 13 w samochodzie?
- Dobra idę się zbierać.- wysłałam mamie
widomość, że dziś wpadniemy będziemy za 2 godziny.
Ubrałam się w 5 minut.
- To jak jedziemy?
- Jasne.
Zamknęłam mieszkanie i ruszyliśmy w drogę.
Zibi jechał jak pirat.
- Zwolnij piracie.
- No dobra.
Zwolnił od razu odetchnęłam.
- I jak stresujesz się?- spytałam.
- Troszkę, a ty?
- Bardzo.
- Co czemu?
- Chyba nie znasz moich rodziców.
- To może wrócimy?
- Nie jesteśmy prawie w połowie drogi.
- Tak ?
- Tak jechałeś jak wariat jeszcze 30 minut u
będziemy w domu.
O 15 zajechaliśmy na miejsce. Do tego białego
domu.
- Ładny masz dom.
- Nie ja tylko moi rodzice.
Weszliśmy do domu ja jakoś weszłam po
schodach.
- Zadzwoń kochanie zobaczymy reakcje mamy.
Zibi zadzwonił po chwili otworzyła drzwi mama.
- No hej mamo postanowiliśmy wpaść do was
wcześniej.
Mama stała bez ruchu.
- Mamo dobrze się czujesz?
- Tak, tak, a zapomniałam to jest mój chłopak
Zbyszek Bartman.
- Miło mi panią poznać.
- Mi też miło Ciebie poznać wejdźcie.
Zaczęłam się śmiać z mamy.
- Wejdźcie- weszliśmy do salonu.
- Co się napijecie? Kawę, herbatę?
- Ja kawę poproszę.- powiedział Zibi.
- Ja też.
- Julka mogę Cię prosić na chwilę.
Poszłyśmy do kuchni.
- Tak mamo?
- Nie mówiłaś, że jesteś z siatkarzem.
- Miała być niespodzianka.
- Co Ci się stało w nogę?
- A nawet nie wiem coś ze ścięgnami.
- Gdzie tak się urządziłaś?
- A grałam w siatkę i źle stanęłam a tak w
ogóle gdzie jest tata?
- Zaraz przyjdzie.
- Poszłam do Zibiego.
- Hej kochanie jak pierwsze wrażenia?
- No dobre.
Uśmiechnęłam się.
- Zaraz przyjdzie tato.
- Super.
Mama przyniosła talerz z ciastem.
Po chwili kawę.
- To od jak dawna jesteście?
- w sumie od 2 miesięcy.
- Mieszkacie razem?
- Tak.
- Myślicie o ślubie?
- Mamo!- krzyknęłam.
- No co tylko się pytam.
- W sumie to planujemy- wyjechał z tekstem
Zibi.
Popatrzyłam się na niego ze zdziwieniem, on
mnie pocałował.
Do pokoju wszedł
tata.
- Dzień dobry –
przywitał się Zibi
- Hej tato –
ucałowałam tatę.
- Tato to jest mój
chłopak Zbigniew Bartman.
- To ten siatkarz
co go uwielbiasz od dzieciństwa.
Walnęłam się w
czoło.
- Tak, tato to on.
Chwilę porozmawialiśmy.
- To ja pokażę
Zibiemu mój pokój.
- Dobrze.
- Zaprowadziłam
Zibiego na górę.
- Ładny masz pokój.
Na ścianach były
plakaty siatkarzy.
Na półce parę
medalów za siatkówkę i parę z zawodów lekko atletycznych.
- Widzę, że zdolna
jesteś.
- Byłam to stare
życie.
- No nie
powiedziałbym czemu nie powiedziałaś rodzicom?
- Daj spokój nic
nie jest pewne.
- Powinnaś być
szczera z rodzicami.
- Wiem dowiedzą się
w swoim czasie.
- Otworzyłam szafę
z ubraniami.
- Wezmę parę rzeczy
skoro już jestem.
- O widzę, że masz
fajne ciuszki.
- Nie śmiej się od
roku tu nie byłam.
- Wzięłam parę
ulubionych bluzek.
- To jak zbieramy
się?
Była 17.
- Dobra muszę
odpocząć przed jutrem.
Zeszliśmy na dół.
- Mamo wzięłam parę
rzeczy.
- Dobrze kochanie
to jak w czwartek też przyjedziecie?
- Chyba tak zależy
może pojedziemy w czwartek do rodziców Zibiego.
- Aha dobra to daj
znać.
- Dobra pa.
Pożegnaliśmy się
jak zwykle mama się wzruszyła. Wsiedliśmy do auta i spowrotem.
- To może teraz ja
poprowadzę?
- Nie ja
poprowadzę.
- Co to za tekst z
ślubem mogę wiedzieć?
- No nie myślałaś o
tym?
- Nie na razie nie.
- Rozmawialiśmy
wczoraj o tym.
- Daj spokój nie
zamydlisz mi oczu jakimś klubem powiedz, że nie chcesz być ze mną.
- Chce i to bardzo.
- To widzisz. Nie
bój się wszystko będzie dobrze.
- Oby.
- Dobra koniec
tematu.
- Jedziemy do ciebie
czy do mnie?- spytałam.
- Do mnie bliżej
Podpromia.
- A może do mnie
ten tydzień miał być u mnie.
- No dobra.
Dojechaliśmy na
19:30.
- Jestem padnięta.
- Ja też.
- To dobranoc.
- Pocałował mnie.
Wstałam o dziwo
wcześnie o 7. Przebrałam się i skoczyłam do sklepu po pieczywo, gdy wstałam Zibi już wstał.
-Hej kochanie.
- Hej trzeba było
mnie obudzić poszedł bym do sklepu.
- Daj spokój to co
chcesz na śniadanie?
- Kanapki.
-Znowu?
- Tak robisz pyszne
kanapki.
- Ile zjesz?
- Nie wiem z 5.
- Dobra. Zibiemu
zrobiłam kanapki, a sobie płatki.
Zjadaliśmy.
Posprzątałam po śniadaniu i zabrałam się za obiad.
piątek, 16 listopada 2012
Rozdział 14
Rozdział 14
-Tak.
Leżałam na łóżku nic mi się nie chciało. Zibi
wpatrywał się we mnie.
W końcu nie wytrzymałam i go przytuliłam.
Trzymałam go mocno w uścisku.
Leżeliśmy tak do 14. Ja zasnęłam. Obudziłam
się Zibi robił coś na laptopie
- Która godzina?
- Czternasta.
- A ja nic w domu nie zrobiłam.
- Daj spokój odpocznij jak noga?
- Strasznie boli ale się nie dziwie chodziłam
parę godzin, więc.
Przytulił mnie.
- Kocham Cię- powiedział.
- Ja Ciebie też.
- Idziemy wieczorem do restauracji?
- Nie dziś w domu dobra?
-A może kino?- spytał.
- Nie.- skrzywiłam się.
- To na dyskotekę jakołś?
- Nie wiem nie mam ochoty.
- Dobra to ja wychodzę będę za 30 minut.
- Dobra to idź.
Ja za ten czas odkurzyłam w całym domu. Gdy
skończyłam poszłam na kanapę i włączyłam telewizor. Po chwili wrócił Zibi.
- Hej.
-Hej gdzie byłeś?
- Zamknij oczy.
- Po co?
- Zaufaj mi.
Zamknęłam oczy po chwili zobaczyłam butelkę
wina i bukiet czerwonych i herbacianych róż.
- To dla mnie? Z jakiej okazji?
- Przeprosinowe za wczoraj.
- Dziękuje, ale nie musiałeś.
- Musiałem.
Co zjesz na obiad?
- Właściwie to idziemy na obiad.
- Co gdzie?
- Do restauracji.
- O matko o której?
- O 16.
- To idę się jakoś ubrać.
Ubrałam
czarne dżinsy, białą bokserkę i beżową marynarkę. Umalowałam się lekko i byłam
gotowa. Na zegarku była 15:10
- To jak idziemy?
- Oczywiście.
Po 30 minutach byliśmy w eleganckiej
restauracji. Zamówiłam Sałatkę grecką, a na deser pucharek szczęścia. Nie wiem
co Zibi zamówił. Oddaliśmy karty Zibi patrzył się na mnie.
- Jestem brudna?
- Nie.
- To czemu mi się przyglądasz?
- Bo jesteś piękna.
- Taa jasne.
- Taka prawda.
Po 10 minutach kelnerka przyniosła nasze
zamówienia. Gdy skończyliśmy Zibi zapłacił i wyszliśmy. Jadąc do domu była
cisza w samochodzie. Weszliśmy do mieszkania ja poszłam się przebrać. Nie
chciało mi się nic. Wzięłam rzeczy i poszłam się wykąpać. Tak się zastanawiałam
czy to ma sens. To już nie jest to samo co kiedyś. Wyszłam z łazienki w
bieliźnie i poszłam do sypialni. Położyłam się i włączyłam laptopa. Skrzynkę jak
zwykle miałam pełną odpisałam na najważniejsze emaile. Sprawdziłam facebooka
dawno nie sprawdzałam. Do sypialni wszedł Zibi położył się obok mnie i patrzył
co robię. Odłożyłam laptopa ubrałam bluzkę i położyłam się na łóżku. Po chwili
czułam jak Zibi jeździ ręką po mojej nodze.
- Co ty robisz?
- Cii. I zaczął mnie całować.
- Zibi….
Zaczął mnie rozbierać.
- Przestań.- przestał.
Wyszedł z pokoju.
Kurwa wie, że nie mogę… A dobra zabezpieczymy
się.. Wzięłam jakołś bieliznę.. Założyłam szlafrok i poszłam po Zibiego.
- Zibi?!
- Co!- spytał gniewnie.
- Gdzie jesteś?
- W salonie.
Siedział na kanapie i oglądał jakiś film.
Usiadłam obok niego.
- Zibi popatrz się na mnie.
- Po co?
- Proszę za chwilkę się dowiesz.
Popatrzył się. Zaczęłam go całować. Po chwili
on zaczął odwzajemniać moje pocałunki.
Zaniósł mnie do sypialni. Ściągnął ze mnie
szlafrok ja mu zdjęłam koszulkę. Po chwili się kochaliśmy. Całowałam go po
klacie. On mnie po szyi. Skończył. Oboje byliśmy mokrzy.
Jeszcze wplótł ręce w moje włosy i pocałował
mnie. Położył się obok.
- Dlaczego to zrobiłaś?- spytał.
- Bo Cię kocham, a poza tym za niedługo mnie nie będzie.
- Co?
- No jak się dostanę do jakiegoś klubu.
- Ja pojadę z tobą będziemy wybierać takie
kluby, żeby były niedaleko siebie.
- Daj spokój jak zacznę karierę siatkarki to
pewnie się rozstaniemy.
- Co? Jak to nie kochasz mnie?
- Kocham Cię i to bardzo, ale myślisz, że taki
związek na odległość ma sens?
- Patrz Ziomka żona jest modelką widzą się
rzadko, ale dzwonią do siebie i są małżeństwem.
- My jesteśmy parą.
- Ale możemy być małżeństwem.
- Możemy- powiedziałam z uśmiechem.
- Dobra kochanie pogadamy jutro.
- Dobra dobranoc – i mnie pocałował.
- Dobranoc.
Leżałam chwilę. Jutro niedziela. Leniuchowanie
cały dzień.
Wstałam o 10 poszłam się wykąpać. Odkręciłam
kurek. Weszłam pod prysznic. Nagle do łazienki wszedł Zibi.
- Mogę dołączyć?
- Pewnie.
Objął mnie w talii.
- Wyspałeś się?
- Po takiej nocy nie bardzo ale nie narzekam.-
pocałował mnie.
- Dobra ja już wychodzę co chcesz na
śniadanie?
- Nie wiem wymyśl coś ja jeszcze chwilę.
Wytarłam się, ubrałam i poszłam w kierunku
kuchni. Zaczęłam robić kanapki. Zrobiłam 9 kanapek.
Zjadłam 3 kanapki. Wypiłam herbatę i poszłam
po laptop. Włączyłam i weszłam na Facebooka. 600 powiadomień. 49 zaproszeń i 90
widomości.
- No ładnie. Przeglądnęłam szybko odpisałam na
czterdzieści wiadomości.
- Dobra na dziś tyle weszłam na interię i
sprawdziłam pocztę. Miałam 2 wiadomości od mamy. Chciała znać szczegóły
czwartku. Napisałam jej, że jak chce może upiec jakiś placek.
- Hej kochanie co robisz?
- Odpisuję mamie na wiadomości.
- Nie może się doczekać?
- Tak.
- Przygotuj się na przesłuchanie.
- Co?
- Jak cię zacznie pytać o wszystko to po 10
minutach będziesz chciał wyjść.
- Nie no tak źle chyba nie będzie.
- Się okaże.
Zibi poszedł do sypialni. Po chwili przyniósł
swojego laptopa.
- Mogę posiedzieć z tobą?
- Uśmiechnęłam się- pewnie siadaj.
- A ty co robisz?
- Sprawdzam pocztę.
- Dodaj coś na swoją stronę. Dawno nic nie
dodawałeś.
- Nie chce mi się.
- No dodaj fani na to czekają.
- Ale niby co?
- Nie wiem może jutro pójdę na trening i
porobię parę zdjęć.
Miłego czytania lece na trening ;-D
czwartek, 15 listopada 2012
Rozdział 13
Rozdział 13
Gdy otworzyłam drzwi do mieszkania nie mogłam
uwierzyć w to co widzę. Bartman całował się z Aśką. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
- Co to ma znaczyć?
- Julka ja Ci wszystko wyjaśnię.
Poszłam do sypialni spakowałam się i wyszłam z
mieszkania. Bartman mnie zatrzymywał bezskutecznie.
- Poczekaj, Julka!
Rzuciłam torbę do samochodu.
- Czego chcesz to dlatego tak mówiłeś rano.
Nie mogłeś mi wprost powiedzieć że ze mną zrywasz tylko takie coś mówiłam
płacząc.
- Julka to nie tak posłuchaj.
- Zejdź mi z drogi nie mam zamiaru Cię
słuchać.
Weszłam do samochodu i odjechałam pojechałam
do domu. Zostawiłam walizki i wyszłam na Rzeszów. Nagle zrobiło mi się nie
dobrze. Usiadłam na chwilę zrobiło mi się lepiej. Było chłodno wróciłam do domu
była 22. Pod mieszkaniem siedział Zibi.
- Co tu robisz?
- Chcę pogadać.
- Nie mamy o czym.
- Julia proszę.
- Nie daj mi spokój jutro przyjadę po resztę
swoich rzeczy.
- Proszę Cię porozmawiajmy przez 5 minut daj
mi wyjaśnić i idę.
- Dobra wejdź.
- Julka ja Cię przepraszam Aśka się na mnie
rzuciła i zaczęła całować odrywałem ją od Siebie i tyle chce rozbić nasz
związek proszę Uwierz mi wiesz jak ona jest ja Ciebie kocham wiesz o tym nie
potrafię bez ciebie żyć. Błagam wybacz mi.
- Czemu mam Ci uwierzyć?
- Pamiętasz jak rano rozmawialiśmy ?
- Tak pamiętam.
- Ja Cię kocham naprawdę uwierz mi.
- Skończyłeś?
- Tak ale Julka…
- Lepiej będzie jak już pójdziesz muszę
przemyśleć parę spraw zastanowić się co będzie z nami……..- przerwałam mu
- Mogę zostać?
- Lepiej będzie jak pojedziesz muszę pobyć
sama. Byłeś na treningu?
- Byłem dobra to ja idę.
Zanim zamknęłam drzwi rozpłakałam się.
Siedziałam oparta o drzwi i płakałam.
Po 10 minutach przestałam i usłyszałam pukanie
do drzwi.
Otworzyłam do mieszkania wparował Zibi.
- Błaga wybacz mi wiem, że przeze mnie
cierpisz ale nie płacz i mnie przytulił.
Zamknęłam drzwi.
- Wiesz nie wiem co mam o tym myśleć- po
policzkach spływały mi łzy
Strasznie się na tobie zawiodłam pomimo
właśnie tych rannych obietnic zdradziłeś mnie a obiecałeś że ty się boisz że
nasz związek się rozpadnie co będzie jak wyjadę do jakiegoś klubu wrócę, a ty
będziesz miał z nią dzieci.?
- Julka..
- Daj mi skończyć. Nie wiem czy to ma dłużej
sens. Zostań tu ja zaraz wrócę- wyszłam przed blok i usiadłam przy najbliższej
ławce.
***
Co mam zrobić? Przez głowę przechodziły mi
tysiące myśli. Ja go kocham, ale boli mnie to że mnie zdradził. Nie wiem od ilu
ona tam była i co robili. Dobra wybaczę mu w końcu kocham tego idiotę.
***
Weszłam na górę.
- Dobra ja się kładę spać a ty ?
- A mogę z tobą spać?
- Tak porozmawiamy jutro o tym co będzie.
Weszłam
do sypialni przebrałam się i położyłam na łóżko po chwili przyszedł Zibi.
- Dobranoc- powiedziałam.
- Dobranoc-odpowiedział.
Nie wiem jak on, ale ja nie mogłam zasnąć.
Popatrzyłam na zegarek była 01.
Poszłam do kuchni usiadłam przy stole.
Zastanawiałam się czy warto mu dawać szansę czy nie. Długo nad tym myślałam
zasnęłam przy stole obudził mnie rano Zibi idąc do łazienki przewrócił coś.
Sierota. Przecież nigdy nie będzie jak dawniej z czasem może mu zaufam ale do
tego potrzebuję czasu. Tak cholernie kocham tego idiotę. Ale jak znowu mnie
zrani nie jestem pewna czy to wytrzymam. Dam mu szansę zaufam mu w końcu
jesteśmy parą i pewnie nie raz nasz związek Będzie wystawiany na próbę.
- Przepraszam nie chciałem Cię obudzić.
- Dobra. Która jest?
- Za cztery szósta.
Poszłam się położyć do łóżka. Zibi zaraz
przyszedł położył się nie wiem jak on ale ja zasnęłam. Obudziłam się o 10. Pech
chciał, że był weekend. Wstałam Zibiego nie było w sypialni. Poszłam do kuchni
też go nie było.
- Zibi- gdzie jesteś?
- W łazience.
Brał prysznic myślałam że wyszedł.
- Coś ważnego? – wyszedł w ręczniku.
- Nie idź się wykąp potem pogadamy. Jadłeś
śniadanie?
- Nie jeszcze nie jadłem.
- Dobra idź.
Zrobiłam śniadanie dla nas dwojga. Ja zjadłam
i poszłam do sypialni. Hymm w co ja się ubiorę? Wzięłam szare spodnie dresowe,
niebieską bokserkę i jakiś sweterek. Gdy Zibi wyszedł wzięłam rzeczy i ruszyłam
w kierunku łazienki.
- Masz śniadanie na stole. Wykąpie się, a
potem pogadamy.
- Dobra.
Kąpałam się do tej pory aż wystygła woda w
wannie. Po 5 minutach Zibi zaczął pukać do łazienki.
- Julka?!
- Wejdź.
- Co chcesz?!
- Długo nie wychodziłaś zacząłem się martwić.
- Jak widzisz nic mi nie jest.
- Julka
ja..
- Daj mi się ubrać usiądziemy na spokojnie w
salonie i pogadamy okej?
- Okej.
Wyszłam
z łazienki i poszłam w kierunku salonu. Na kanapie siedział Zibi z głową w
rękach.
- Jestem.
Zerwał się z kanapy. Usiadłam obok niego.
- Słuchaj to coś się wczoraj wydarzyło to był
dla mnie koszmar. Rano sam się obawiałeś o mnie, o nas a popołudniu mnie
zdradziłeś.
- Julia ja..
- Daj mi skończyć. Strasznie mnie zraniłeś nie
wiem czy Ci kiedyś to wybaczę, zawiodłam
się na tobie. Straciłam zaufanie.
Zaczęły mi spływać łzy po policzkach. Zapadła
cisza.
- Julia, wiem przepraszam ale ja Cię nadal
kocham wiem, że mi nie wierzysz ale uwierz.
Ja naprawdę będąc z tobą czułem to coś. Nie
tak jak z innymi. Wczoraj to ona się na mnie rzuciła wiem, że wyglądało to…
- Proszę Cię skończ się tłumaczyć.
-Julia błagam Cię wybacz mi. – klęknął przede
mną.
- Nie wygłupiaj się wstań.
- Nie uważasz, że to nie ma sensu?
- Nie to ma sens wystarczy trochę wiary w nasz
związek.
Wtedy
rozpłakałam się. Bartman wstał z podłogi i mnie przytulił.
- Wiem, że jest Ci ciężko, ale wybacz mi.-
Mówił smutnym głosem.
- Puść mnie.
Pobiegłam do sypialni i położyłam się na łóżku
na lewym boku. Wiedziałam, że przyjdzie za mną. Położył się po drugiej stronie.
Leżeliśmy tak godzinę. W końcu otarłam łzy.
- Przeprosiny przyjęte.
Odwrócił się w moją stronę. Przytulił mnie.
- Dobra wystarczy.
- Julia ja…
- Słuchaj powiem to raz. Jeżeli kiedykolwiek
się to powtórzy to już nie będziesz miał na co liczyć. Masz być ze mną szczery.
Musisz odbudować moje zaufanie.
- Tak obiecuje.- tak się cieszył, że myślałam
że zaraz pofrunie.
- Zjadłeś śniadanie?
Dodaje do 18 rozdziału a potem przerwa Miłego czytania ;-)
środa, 14 listopada 2012
Rozdział 12
Rozdział 12
- A czemu pytasz?
- A tak z ciekawości.
Skończył się trening, czekałam na Zibiego.
- Hej już jestem.
- Widzie to jedziemy?
- No pewnie.
Gdy przyjechaliśmy do domu padłam na łóżko.
- Wykończona?
- Nawet
nie wiesz jak.
Przebrałam się i poszłam spać, niestety nie
mogłam zasnąć strasznie mnie kostka bolała.
Poszłam do kuchni po tabletki przeciwbólowe.
Siedziałam w kuchni czekając aż zaczną działać. Po chwili zobaczyłam Zibiego
idącego w stronę kuchni.
- Co Ci jest?
- Nic już idę do sypialni.
- Julia! Widzę, że coś nie tak mów.
-Co Ci mam mówić kostka mnie boli wzięłam coś
przeciwbólowego. Zaczęło działać więc idę spać.
- Wiedziałem mówiłam żebyś uważała.
- Nie mam siły się z tobą kłócić chodź do
sypialni. O której masz siłownię?
- Nie mam odwołana.
- A siłownia?
- Jak zwykle o 18.
- Dobra dobranoc kochanie.
- Dobranoc.
Wstałam o 7:00 wzięłam prysznic, ubrałam się,
złożyłam stabilizator i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Zrobiłam kanapki i
kawę. Popatrzyłam na zegar było po 8. Zjadłam śniadanie wypiłam kawę i poszłam
na telewizor. Oglądałam do 9 wiadomości potem wstał Zibi.
- Czemu mnie nie obudziłaś?
- Tak słodko spałeś nie miałam serca Cię
budzić.
Wstałam i poszłam do kuchni zrobić świeżą kawę
Zibiemu. Zibi usiadł przy stole i zaczął się mi przyglądać.
- Jestem brudna, że tak mi się przyglądasz?
- Nie zastanawiam się.
- Nad czym ?
- Jak ty to wszystko wytrzymujesz.
- To znaczy co wszystko?
- Jeździsz ze mną na treningi robisz
statystyki, umawiasz się z dziewczynami wszystko robisz szybko dokładnie. Skąd
ty bierzesz na to siłę?
- Nie wiem przyzwyczaiłam się do tego to moja
rutyna dnia wcześniej treningi jogging, a teraz to luz nie mogę przemęczać nogi
mam sporo wolnego czasu.
- Ta jasne sporo co chwile masz jakieś
spotkanie sprawę do załatwienia, a ja ? Dla mnie masz coraz mniej czasu.
- Kochanie powinieneś się do tego przyzwyczaić.
Za nie długo jak się uda będziesz mnie widywać raz na jakiś czas.
- Wiem, ale właśnie teraz chcę, żebyś była jak
najdłużej ze mną.
- Kochanie obiecuję, że jutro cały dzień
spędzę z tobą leżąc w łóżku i będę Ci poświęcać jak najwięcej czasu wiesz jaka
jestem.
- Wiem, ale boję się, że to co jest między
nami to się rozpadnie.
- Kotku kochasz mnie?
- Co to za pytanie pewnie, że Cię kocham.
- Skoro ty mnie kochasz i ja Cię kocham to nic
nie stoi na przeszkodzie nawet jak będę na końcu świata moje uczucie do Ciebie
się nie zmieni.
- Tak jasne poznasz kogoś innego i tyle.
- Trochę zaufania.
- Ufam Ci tylko się boję o nas.
- Damy radę jesteś silny, ja mniej ale damy
radę.
Zapadła chwila ciszy.
- Jedz śniadanie.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak do sklepu kupie jakieś produkty na
obiad.
- Nie ma mowy ja idę do sklepu.
- To jedziemy razem ja zrobię listę i
pojedziemy oboje zgadzasz się?
- A twoja noga?
- Kotku nie będę całymi dniami siedziała na
kanapie.
- Wiem, wiem dobra ja idę się przebrać i za
chwilę jedziemy.
- A śniadanie?
- Potem.
- O nie Bartman chodź tu!
- No
co?!
- Masz zjeść śniadanie nie po to wstałam rano,
żebyś bez śniadania wychodził.
- No dobra.
W 5 minut wszystko zjadł i wypił kawę.
- No to ja pozmywam, a ty idź się ubrać.
- Dobra.
Ja ogarnęłam trochę kuchnię. Za ten czas Zibi
się ubrał.
- To jak idziemy? – spytał.
- Tak już idę.
Założyłam na siebie czarny sweterek i
wyszliśmy z mieszkania .Po godzinie wróciliśmy.
- Dobra wszystko kupione to ja biorę się za
obiad.
- Wszystko? Cały sklep wykupiłaś- zaczął się
śmiać.
- Musisz coś jeść.
- Utuczysz mnie.
- Same warzywa i owoce i parę rzeczy do
obiadu.
Rozpakowałam torby i zaczęłam gotować obiad.
Dochodziła 13. Przebrałam się zawołałam Zbyszka na obiad. Zjedliśmy.
- To ja myję po obiedzie.
- Dobra to ja idę się umalować.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak z Maryśką do centrum, a później na
trening dziewczyn potem nie wiem chyba do was na trening i do domu.
- To aż tak długo Cię nie będzie w domu?
- No wiem przepraszam Cię za to.
-Dobra nie gniewam się.
Taaa jasne
wiedziałam, że jest zły ale szykowałam mu niespodziankę na wieczór.
Przyjechała Marysia.
- Dobra to ja lecę pa. – pocałowałam go.
- Hej.
Po 30 minutach byłam z Maryśką w centrum.
- Chodź to ten sklep- powiedziałam.
Maryśka wzięła parę rzeczy do przymierzalni.
Wybraliśmy 2 najlepsze.
- To które bierzesz?
- Obydwa nie mogę się zdecydować więc biorę
oba.
- Dobra.
Maryśka kupiła sobie dwa stroje. Była 13:30.
- To co teraz na trening?
- Tak.
Podjechaliśmy pod salę. Maryśka poszła się
przebrać ja poszłam do trenera.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry co tam Julka czemu się nie
przebierasz?
- Bo mam problem.
- Co się stało?
- No coś ze ścięgnem w nodze.
- Co?!
- Przepraszam wiem, że zawiodłam pana.
- Nie zawiodłaś ty lepiej mów jak noga?
- Dobrze Marta mówiła, że w tym tygodniu będę mogła
wejść na boisko.
- To dobrze.
- Tak, a w ogóle jak przygotowania do meczy?
- Dobrze wszystko szło w dobrym kierunku.
- To znaczy?
- No masz coś z nogą.
- Wyliżę się.
-Oby.
- Dobrze trenerze ja lecę do domu.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Pożegnałam się z dziewczynami. Zamówiłam
taksówkę i po 20 minutach dotarłam do domu.
Mam złe wiadomości będę musiała zawiesić bloga mam mało czasu postaram się coś dodawać.
Ale miłego czytania. ;-)
Ale miłego czytania. ;-)
wtorek, 13 listopada 2012
Rozdział 11
Rozdział 11
Po chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
- Hej Bartek.
- Hej jest tu Maryśka?
- Tak w salonie wejdź.
I poszedł szybkim krokiem do salonu z bukietem
czerwonych róż.
- Marysia strasznie Cię przepraszam zachowałem
się jak dupek wiem że Ci ciężko bo zostałaś sama z tą pracą. Wybaczysz mi.
I klęknął przed zapłakaną Maryśką.
- Tak ja też Cię przepraszam postaram się
pracować tak żeby mieć więcej czasu dla Ciebie.
Stałam oparta o drzwi futryny a obok mnie Zibi
i tak patrzyliśmy jak się godzą.
- Chodź jedziemy do mnie musimy porozmawiać
jak to będzie –powiedział.
- Weźmiesz walizki?- spytała.
- Jasne.
Maryśka poszła się ubrać kurtkę, a Bartek
podszedł do nas.
- Dzięki za wszystko i Bartek mnie przytulił.
- Ale za co?- spytałam zdziwiona.
- Marysia napisała mi gdzie jest i co jej
powiedziałaś i jak wy żyliście na początku gdyby nie ty.
-Daj spokój- przerwałam mu.
Podeszła do mnie Maryśka.
- Tak to twoja zasługa.- i mnie przytuliła.
- Dobra, dobra lećcie już.
I wyszli.
- No ciekawie tu było.- powiedział Zibi.
- Romantycznie ten Bartek potrafi zawalczyć o
kobietę widziałeś ten bukiet róż wspaniały.
- No ładny.
- Dobra to o której trening?
- O 18 to co robimy?
- Ja pracuje, bo widzisz do czego to doszło
jak skończę przed 18 to jadę z tobą na trening i biorę od Maryśki resztę pracy.
- Zdążysz masz 5 godzin a poza tym po co Ci
tyle pracy?
- Bo chcę, żeby się im ułożyło i żeby byli
tacy szczęśliwi jak my. Dobra, dobra popracuje dziś jutro tak do środy bo
musimy się przygotować- zaczęłam się śmiać.
- Do czego?
- No nie osłabiaj mnie mamy jechać do moich
rodziców.
- A no tak.
- No ładnie.
Pocałował mnie w policzek. Zibi poszedł
oglądać telewizję ja zabrałam się za pracę.
O 16:30 skończyłam. Poszłam się przebrać i
umalować lekko, gdy skończyłam poszłam do salonu gdzie „był” Zibi.
- Ja już gotowa a ty?- zaczęłam się rozglądać
po salonie, ale Zibiego nie było zaczęłam go wołać i szukać po mieszkaniu, ale
go nie było. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam dzwonić.
- Halo?- odebrał.
- Gdzie jesteś?- spytałam zaniepokojona.
- Jadę do domu.
- A gdzie jesteś?
- Nie mogę powiedzieć za 5 minut będę w domu.
- Co ale…- rozłączył się. No ładnie olał mnie.
Po 10 minutach Zibi wszedł do mieszkania.
- Gdzie byłeś?
- Proszę to dla Ciebie.- i wyjął zza pleców
bukiet czerwonych róż.
- Dziękuję kochanie nie musiałeś są śliczne.
- Wiem.
Poszłam
po wazon do kuchni.
- Skończyłaś pracować?
- Tak.
- Szybko Ci poszło.
- To jak jest 16:50 . Co robimy?
- Nie wiem może pooglądamy telewizor?
- Dobra.
Zaczęliśmy oglądać komedie.
- Dobra kochanie 17:30 masz spakowaną torbę?
- Już idę.
Spakowałam laptopa wzięłam klucze i czekałam
na Zibiego.
- Już idę.- krzyczał z drugiego pokoju.
- No to się rusz jest 17:50 spóźnisz się.
- Dobra idziemy.
Oczywiście były korki spóźniliśmy się.
- Zibi spóźniłeś się!- krzyknął trener.
- Wiem przepraszam już idę się przebierać.
- Weszłam za nim.
- Cześć Julka – rzucili chłopaki.
- Hej.
Podszedł do mnie trener.
- Hej jak tam noga?
- Lepiej ale ciągle boli.
- Będzie dobrze.
- Oby Marta mi jakieś tabletki i maść dała.
Trochę pomaga.
- To dobrze. Dobra ja lecę do chłopaków muszą
w końcu zacząć- uśmiechnął się.
- Dobrze leć trenerze.
Podeszłam do Marysi.
- Hej kochana jak tam.
- Dobrze, naprawdę dzięki.
- Za co?
- Za wsparcie.
Dobra to ja mam dla ciebie ofertę.
-Mmm kusząco brzmi jaką?
- Prześlij mi twoją pracę popracuje za ciebie
będziesz mieć wieczór dla Bartka a ja to zrobię,
A zapomniałam masz to są materiały co mi
dzisiaj dałaś już zrobione.
- Nie no co ty. Ty też masz swoje życie
prywatne.
- Ale ty musisz jutro parę rzeczy na mieście
załatwić.
- Co?
- No pokaże Ci fajny sklep z bielizną jutro-
uśmiechnęłam się.
- Dzięki. – przytuliła mnie.
- Nie ma za co odwdzięczysz się kiedyś tam.
- Jest jesteś wielka.
- Tak wiem dawaj te materiały.
Odpaliłam laptopa. Ponieważ dałam Maryśce 1/3
roboty w pół godziny zrobiłam jej pracę.
- No zrobione.
- Co już?
- No dałam Ci mniej.
- Szybka jesteś.
- No zostało 1,5h. Do końca treningu.
- Opowiadaj wyjaśniliście sobie co i jak?
- Tak zarzuciłam twój plan działania i jemu
się spodobał.
- To świetnie.
Dobra Maryśka ja idę do Karoliny dawno z nią
nie gadałam.
- Dobra to pa.
Zapukałam do gabinetu.
- Proszę.
- Dzień dobry pani doktor strasznie się źle
czuje.
- A co pani dolega- nie zwracała uwagi kto
przyszedł do niej.
- Wie pani boli mnie serce bo dawno nie
rozmawiałam z koleżanką.
Oderwała wzrok od papierów.
- Julka cześć.- Wstała podeszła do mnie i mnie
przytuliła
- No nareszcie.
- Przepraszam mam trochę papierkowej roboty.
- To może ja przyjdę innym razem.
- Nie no coś ty nie wygłupiaj się.
- Jak tam się pracuję?
- A no może być rzadko kto mnie odwiedza, więc
mam spokój- uśmiechnęła się.
- Ta Jasne rzadko.
- No dobra skończyłam godzinę temu, a teraz
papierkowa robota i czekam w razie gdyby coś się stało.
- A jak z Andersonem?
- Dobrze wszystko jedziemy na weekend do moich
rodziców.
- Lubią go no nie?
- No wiem chyba bardziej za nim przepadają niż
za mną.
- No trudno z tobą wytrzymać.
Wybuchłyśmy śmiechem.
- Dobra ja idę kochana, a zapomniałam pytał
się o mnie trener?
- Nie, nie pytał się nie przypominam sobie.
- Aha dobra o której jutro macie trening?
- Dobrze, jutro o 13,a co wpadniesz?
- Nie wiem właśnie zobaczę.
- Aha dobra.
- To ja idę pa.
- Pa do jutra może i niech Ci noga zdrowieje.
- No niech lepiej zdrowieje – zaśmiałam się.
Zostało 30 min. treningu. Usiadłam obok
Maryśki.
- I jak im idzie?
- No świetnie.
- To
jutro przyjedź przed waszym treningiem do mnie dobra pokażę Ci te sklep.
- No dobra.
- Jak na treningach waszych? Pytał o mnie
trener?
- No jak zwykle. Nie, nie pytał.
- A mówiłyście o mojej kosce?
- Nie raczej nie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)