Rozdział 27
- Podeszłam do
trenera załatwił 4 bilety.
- Proszę to jest na
sobotę.
- Strasznie
dziękujemy .
- Nie ma za co lećcie
już rodzice czekają.
- Do widzenia.
- Pa.
Podszedł do mnie Zibi
i przytulił od tyłu.
- Fajnie dziewczynki
no nie?- spytałam
- Fajne szkraby.
- Idź się przebierz i
wykąp śmierdzisz.- uśmiechnęłam się.
- Za 10 minut wracam.
Podszedł do mnie
trener.
- Hej Julka wszystko
ok.?
- Tak tylko jak
pomyślę, że miałam takiego skarbka w sobie i go straciłam.
- Będziecie mieć
jeszcze dzieci.
- Może kiedyś.
- Idę do Zibiego pa
- Pa miłego wieczoru
–dodał.
- Nawzajem.
Weszłam do szatni.
- Uwaga wchodzę!-
krzyknęłam zakrywając twarz dłonią.
- Nie wygłupiaj się-
zdjął mi rękę Zibi.
- Aaaa jestem nagi-
zaczął krzyczeć Kosok.
- Daj spokój przecież
się przebierała przy nas.- powiedział Kurek
- Hejka chłopaki co
tam?
- U mnie wspaniale-
powiedział Pit.
- No właśnie
słyszałam- uśmiechnęłam się.
- U mnie
fantastycznie.- powiedział Anderson.
- To wspaniale.
Bartek a u ciebie?
- Dobrze.
- To Świetnie jak się
wam dobrze układa.- powiedziałam.
- A tobie jak się
układa?- spytał Kosok.
- Hymm no najgorzej
nie jest, ale mam nadzieje, że będzie lepiej.
- Uuuu czyli kryzys.
- Nie, nie ma żadnego
kryzysu jest dobrze jak jest na razie. Zibi długo jeszcze?
- Jeszcze pięć minut.
- No gorzej jak
baba.- powiedziałam i usiadłam.
- Słyszałem.-
krzyknął.
Po chwili wyszedł już
gotowy Zibi.
- Idziemy?- spytałam.
- Tak.
- Pa chłopaki
Dobranoc.
- Pa- krzyczeli z
szatni.
- Więc mówisz, że
jest dobrze.
- No tak, ale może być
lepiej.
-Jedziemy do centrum?
- No trzeba by coś
kupić do jedzenia lodówka świeci pustkami.
- A nie możemy jutro
rano?- spytał z miną szczeniaczka.
- Nie rano mi się nie
będzie chciało jedź teraz.
- No dobra.
Po 30 minutach
wyszliśmy ze sklepu z pełnymi torbami zakupów.
- Teraz do domu?-
spytał.
- Jak chcesz.-
powiedziałam obojętnie
- A ty?
- Ja bym poszła na
spacer.- powiedziałam patrząc na zachód słońca.
- To chodź.
- Serio?- spytałam
zdziwiona.
- No pewnie.
- Nie jesteś zmęczony
po treningu?
- Trochę, ale chodź.
I chodziliśmy po
parku. Zibi chciał mnie złapać za rękę, ale mu nie pozwoliłam. Usiadłam na
ławce i patrzyłam się na zachód słońca. Zibi usiadł obok i też się przyglądał.
- Zibi.
- Tak?
- Dlaczego Ci się
podobam co mam w sobie takiego?
- Co to za pytanie.?
- Odpowiedz.- mówiłam
patrząc mu w oczy.
- Jesteś piękna,
wysoka, masz piękne niebieskie oczy. Jesteś szczupła kochasz siatkówkę, chcesz
zostać siatkarką dążysz do celu. Jesteś bystra i mądra. Czego mogę chcieć
więcej?
- No nie wiem może założenia rodziny?
- No to jest moje
marzenie, ale skoro mówisz, że nie to ja to rozumiem jestem dla ciebie zrobić
wiele.
Spuściłam głowę w dół. Nie wiem co mam myśleć
o tym.
- Julka co jest?
- Nic.
Siedzieliśmy w ciszy
dobre 30 minut. Zrobiło się ciemno i gwiazdy zaczęły pokazywać się na niebie.
- Kocham patrzeć na
gwiazdy.
- Czemu?
- Nie wiem tak jakoś
po prostu mają w sobie to coś. Mogłabym patrzeć na nie godzinami.
Zaczęłam się trząść z
zimna. Zibi ściągnął bluzę i zarzucił mi ją na plecy.
- Będzie Ci zimno.-
powiedziałam patrząc na niego.
- Ale tobie ciepło.
- Chodźmy do domu.
Złapałam go za rękę i
powędrowaliśmy do auta.
- W radiu leciała
Rihanna- California King Bed.
- W domu byliśmy o
21.
Rozpakowaliśmy
zakupy. Poszłam się wykąpać. Byłam padnięta
położyłam się spać. Zasnęłam od razu.
Wstałam dość wcześnie
była 7 ubrałam dresy i poszłam biegać przebiegłam nie cały 1 kilometr i wróciłam do
domu. Po mieszkaniu chodził Zibi z telefonem w ręku.
- Do kogo dzwonisz?
- Julka! Martwiłem
się o ciebie.
- Biegałam.
- A możesz na pewno?
Dobrze się czujesz?
- Nie było mnie 30
minut. Krótko no nie?
- Właśnie dlaczego
tak krótko?
- Bo mnie głowa
zaczęła boleć.
- Wiedziałem idziesz
do lekarza.
- Daj spokój mówił mi
w szpitalu, że przez jakiś czas tak będzie.
- Okej chodź spać
jeszcze
.
Wzięłam szybki prysznic i położyłam się obok
Zibiego.
- A ta bajka co
opowiadałaś Dominice .
- Tak?
- To było o nas?
- W pewnym sensie a
czemu pytasz?
- A tak z ciekawości.
- Julka.
- Tak?
- Kochasz mnie?
- Oczywiście a ty mnie?
- Pewnie.
- Dlaczego pytasz?
- Chciałem się
upewnić.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Wstałam o 11 Zibiego
nie było. Zostawił kartkę „Jestem na treningu będę o 12.” Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić
strasznie mi się nudziło. Wyszłam na miasto chodziłam jakiś czas. Było dość
chłodno jak na Sierpień. Wstąpiłam do mojego trenera spytać o rozgrywki.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry Julka
jak się czujesz słyszałem o wypadku.
- Wszystko dobrze Te
rozgrywki zaczynają się w tą sobotę?
- Tak czemu pytasz?
- Lekarz powiedział,
że mogę ćwiczyć od jutra więc…
- Ale wiesz to zależy
od ciebie zaczynają się w sobotę, ale ja Ci radze odpocznij trochę miałaś zły
miesiąc. Ręka, wypadek odpocznij ja bym Ci radził jechać no nie wiem do spa,
albo na 3 dniowe wakacje, żeby zapomnieć o wszystkim.
- Nie wiem trenerze
może po rozgrywkach?
- Jak chcesz ja mogę
Ci dać wolne w każdej chwili.
- Wiem, ale o której
jutro mamy trening?
- Jak zwykle nic się
nie zmieniłaś uparta jak osioł i dążąca do celu.
- Tak to ja.-
Uśmiechnęłam się.
- O 10 bądź tu jutro
dobra?
- Jasne to do
zobaczenia jutro.
- Pa.
Była 13. Zerknęłam na
telefon 4 nieodebrane połączenia od Zibiego. Usiadłam na ławce i zadzwoniłam do
niego.
- Julka?
- Tak co się stało?
- No właśnie nie ma
Cię w domu zacząłem się martwić.
- Będę o 15
spowrotem.
- A gdzie jesteś?
- Aktualnie w parku,
ale zaraz idę do centrum handlowego muszę sobie coś kupić.
- Przyjechać po
ciebie?
- Jak chcesz pa.
- Pa.
Mam dla moich czytelników niestety złą wiadomość. Muszę znowu zawiesić na czas nieokreślony. Przepraszam.