Rozdział 19
O 12 byliśmy na
miejscu.
– Zibi weź ciasto krówkę.
- Dobra.
Weszliśmy do domu.
Jak zwykle przywitała nas pierwsza mama.
- Witajcie. Proszę
wejdźcie do salonu.
- Hej mamo gdzie
tata?
- Już idzie.
- Hej tato
przywitałam się pierwsza potem Zibi.
- Dzień dobry.
Porozmawialiśmy
chwilę z tatą.
- To co się
napijecie?- spytała mama.
- Ja poproszę kawę.-
powiedział Zibi.
- Ja też –
uśmiechnęłam się.
- Mamo może Ci
pomogę? – rzuciłam.
- Dobrze to chodź.
Zibi rozmawiał z moim
tatą, a ja szybko poszłam do mamy pomóc jej.
- Mamo babcia z
Dziakiem są w domu?
- Nie wiem czemu
pytasz?
- Bo mam zamiar
pojechać z Zibi do nich dzisiaj.
- To zadzwoń.
Wyciągnęłam telefon i
wykręciłam numer.
- Hej babciu.
- Julka co tam u
ciebie słychać?
- Wszystko dobrze
jesteś w domu?
- Tak jestem.
- Mogę podjechać?
- Pewnie, a sama czy
z kimś?
- Z chłopakiem.
- O to znakomicie o
której będziecie?
- Koło 14.
- Dobrze to czekam.
- Pa.
Rozłączyłam się.
- No nie wiem czy się
wyrobić do 14 – powiedziała mama.
- Czemu?
- Patrz jak się im
dobrze rozmawia.
- Taaa.
- Zanieś kawę swojemu
i tacie.
Zaczęłam się śmiać.
- Dobrze.
Po chwili mama
przyniosła obiad.
Zjedliśmy obiad.
Pomogłam posprzątać mamie.
- Mamo my chyba
będziemy już lecieć, bo za dziesięć 14.
- No dobrze to
trzymajcie się.
- Zibi jedziemy.
Zibi pożegnał się i ruszyliśmy dalej.
-Zibi teraz ja
poprowadzę dobra?
- Okej.
Po 10 minutach
byliśmy na miejscu.
- Zibi teraz sernik
weź.
- Okej.
- Hej babciu, hej
dziadku, to jest Zbigniew Bartman mój chłopak.
-Miło Ci poznać
Zbyszku.
- Co tam u was?-
Spytała babcia.
- Dobrze wszystko.
- To dobrze, a jak w
pracy?
- No trzeba pracować-
Zrobiłam smutną minę.
-A no trzeba.
- A ty Zbyszku gdzie
pracujesz?
- Ja jestem
sportowcem obok Juli.
- Tak a dokładnie?
- Siatkarz babciu-
powiedziałam.
Rozmawialiśmy tak do
15:30.
- To my już
pojedziemy.
- A na ile
zostajecie?
- No na parę godzin dziś teraz do Rzeszowa wracamy.
- O to strasznie
krótko.
- Tak no, ale cóż
taka praca.
- To jedźcie z
Bogiem, trzymajcie się,
- Pa.
I ruszyliśmy oczywiście ja prowadziłam.
- I jak ?
- Fajną masz rodzinę.
Uśmiechnęłam się.
O której masz jutro
trening?
- O 10.
- To jadę z tobą, ja
jeszcze jadę do Marty.
- Po co?
- Muszę się spytać
czy już mogę wejść na boisko.
- A teraz Ci boli?
- Od wczoraj nie.
- No to mam nadzieje
że jest dobrze.
- Ja też.
W Rzeszowie byliśmy o
18.
- Która godzina?-
Spytałam Zibiego.
- 18:30.
- To ja pojadę do
Marty.
- A za ile wrócisz?
- Za godzinkę.
- Aha dobra to może
Cię podrzucę. Jadę do Igły na chwilę.
- Dobra to mam zadzwonić
jak już skończę?
- No podjadę po
ciebie.
Po 20 minutach byłam
u Marty.
- To do zobaczenia
Kochanie.
- Pa.
Weszłam po schodach
do Marty. Zadzwoniłam.
- Hej Julka co tam?
- Mogę wejść ?
- Jasne co jest?
- Zerkniesz na nogę?
- Jasne.
Zrobię herbatę.
- Z nogą wszystko w
porządku jutro może ćwiczyć, ale uważaj nie przeholuj.
- Dobrze pani doktor.
Siedziałam u Marty
1,5 godziny.
- Dobra ja zadzwonię
do Zibiego, żeby podjechał pomnie.
- Okej.
- Hej Zibi to
przyjedziesz po mnie?
- Oczywiście zaraz
będę.
Rozmawiała jeszcze
chwilę z Martą i do mieszkania przyszedł Pit.
- Hej Julka.
-Hej Pit.
- Julka chyba
podjechał już po ciebie.
- Okej to ja spadam
pa do jutra.
- Pa Miłego wieczoru-
Uśmiechnął się Pit.
- Pa – Uśmiechnęłam
się.
Zeszłam na dół po
chwili zadzwonił do mnie Igła.
- Hej Przyjechałem po
ciebie stoję obok tego białego samochodu na prosto.
- Okej już idę.
- Hej Julka.
- Hej Krzysiu, a
teraz mów gdzie Zibi.
- W domu.
- Co knujecie?
- Nie mogę
powiedzieć.
- Igła mów bo zaraz
wysiądę z auta.
- Ta jasne patrz jak
Ci wierzę, że zaraz wyjdziesz.
- To patrz.
Otworzyłam drzwi i
wyszłam. Igła za mną jechał.
- No nie wygłupiaj
się Julka wsiadaj. Przepraszam.
Zatrzymałam się.
Wsiadłam do auta.
- Powiesz mi? Mogę
się przynajmniej czegoś domyśleć?
- Tak możesz.
- Czyli chodzi o
wyjazd w niedziele do rodziców prawda?
- Naprawdę nie mogę.
- Dobra nie twoja
wina.
- Nie obrazisz się?
- Nie, na ciebie nie.
- Julka Zibi chciał
Ci sprawić radość.
- Igła zrobisz coś
dla mnie?
- Tak co powiedz mi
jest u mnie w domu czy u siebie?
- U siebie.
- Proszę zawieś mnie
do mnie.
-Ale Julka…
- Proszę.
- Zibi mnie zabije.
- Nic Ci nie zrobi.
- Po co mamy jechać
do ciebie?
- Podwieś mnie i jedź
do domu.
- Ale miałem Cię
podwieźć do Zibiego......
No miejmy nadzieje że zasłużony. Miłego czytania ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz