piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 27


Rozdział 27
- Podeszłam do trenera załatwił 4 bilety.
- Proszę to jest na sobotę.
- Strasznie dziękujemy .
- Nie ma za co lećcie już rodzice czekają.
- Do widzenia.
- Pa.

Podszedł do mnie Zibi i przytulił od tyłu.

- Fajnie dziewczynki no nie?- spytałam
- Fajne szkraby.
- Idź się przebierz i wykąp śmierdzisz.- uśmiechnęłam się.
- Za 10 minut wracam.

Podszedł do mnie trener.

- Hej Julka wszystko ok.?
- Tak tylko jak pomyślę, że miałam takiego skarbka w sobie i go straciłam.
- Będziecie mieć jeszcze dzieci.
- Może kiedyś.
- Idę do Zibiego pa
- Pa miłego wieczoru –dodał.
- Nawzajem.

Weszłam do szatni.

- Uwaga wchodzę!- krzyknęłam zakrywając twarz dłonią.
- Nie wygłupiaj się- zdjął mi rękę Zibi.
- Aaaa jestem nagi- zaczął krzyczeć Kosok.
- Daj spokój przecież się przebierała przy nas.- powiedział Kurek
- Hejka chłopaki co tam?
- U mnie wspaniale- powiedział Pit.
- No właśnie słyszałam- uśmiechnęłam się.
- U mnie fantastycznie.- powiedział Anderson.
- To wspaniale. Bartek a u ciebie?
- Dobrze.
- To Świetnie jak się wam dobrze układa.- powiedziałam.
- A tobie jak się układa?- spytał Kosok.
- Hymm no najgorzej nie jest, ale mam nadzieje, że będzie lepiej.
- Uuuu czyli kryzys.
- Nie, nie ma żadnego kryzysu jest dobrze jak jest na razie. Zibi długo jeszcze?
- Jeszcze pięć minut.
- No gorzej jak baba.- powiedziałam i usiadłam.
- Słyszałem.- krzyknął.

Po chwili wyszedł już gotowy Zibi.

- Idziemy?- spytałam.
- Tak.
- Pa chłopaki Dobranoc.
- Pa- krzyczeli z szatni.
- Więc mówisz, że jest dobrze.
- No tak, ale może być lepiej.
-Jedziemy do centrum?
- No trzeba by coś kupić do jedzenia lodówka świeci pustkami.
- A nie możemy jutro rano?- spytał z miną szczeniaczka.
- Nie rano mi się nie będzie chciało jedź teraz.
- No dobra.

Po 30 minutach wyszliśmy ze sklepu z pełnymi torbami zakupów.

- Teraz do domu?- spytał.
- Jak chcesz.- powiedziałam obojętnie
- A ty?
- Ja bym poszła na spacer.- powiedziałam patrząc na zachód słońca.
- To chodź.
- Serio?- spytałam zdziwiona.
- No pewnie.
- Nie jesteś zmęczony po treningu?
- Trochę, ale chodź.

I chodziliśmy po parku. Zibi chciał mnie złapać za rękę, ale mu nie pozwoliłam. Usiadłam na ławce i patrzyłam się na zachód słońca. Zibi usiadł obok i też się przyglądał.

- Zibi.
- Tak?
- Dlaczego Ci się podobam co mam w sobie takiego?
- Co to za pytanie.?
- Odpowiedz.- mówiłam patrząc mu w oczy.
- Jesteś piękna, wysoka, masz piękne niebieskie oczy. Jesteś szczupła kochasz siatkówkę, chcesz zostać siatkarką dążysz do celu. Jesteś bystra i mądra. Czego mogę chcieć więcej?
- No  nie wiem może założenia rodziny?
- No to jest moje marzenie, ale skoro mówisz, że nie to ja to rozumiem jestem dla ciebie zrobić wiele.

 Spuściłam głowę w dół. Nie wiem co mam myśleć o tym.

- Julka co jest?
- Nic.

Siedzieliśmy w ciszy dobre 30 minut. Zrobiło się ciemno i gwiazdy zaczęły pokazywać się na niebie.

- Kocham patrzeć na gwiazdy.
- Czemu?
- Nie wiem tak jakoś po prostu mają w sobie to coś. Mogłabym patrzeć na nie godzinami.

Zaczęłam się trząść z zimna. Zibi ściągnął bluzę i zarzucił mi ją na plecy.

- Będzie Ci zimno.- powiedziałam patrząc na niego.
- Ale tobie ciepło.
- Chodźmy do domu.

Złapałam go za rękę i powędrowaliśmy do auta.

- W radiu leciała Rihanna- California King Bed.
- W domu byliśmy o 21.

Rozpakowaliśmy zakupy. Poszłam się wykąpać.  Byłam padnięta położyłam się spać. Zasnęłam od razu.
Wstałam dość wcześnie była 7 ubrałam dresy i poszłam biegać przebiegłam nie cały 1 kilometr i wróciłam do domu. Po mieszkaniu chodził Zibi z telefonem w ręku.

- Do kogo dzwonisz?
- Julka! Martwiłem się o ciebie.
- Biegałam.
- A możesz na pewno? Dobrze się czujesz?
- Nie było mnie 30 minut. Krótko no nie?
- Właśnie dlaczego tak krótko?
- Bo mnie głowa zaczęła boleć.
- Wiedziałem idziesz do lekarza.
- Daj spokój mówił mi w szpitalu, że przez jakiś czas tak będzie.
- Okej chodź spać jeszcze
.
 Wzięłam szybki prysznic i położyłam się obok Zibiego.
- A ta bajka co opowiadałaś Dominice .
- Tak?
- To było o nas?
- W pewnym sensie a czemu pytasz?
- A tak z ciekawości.
- Julka.
- Tak?
- Kochasz mnie?
- Oczywiście a ty mnie?
- Pewnie.
- Dlaczego pytasz?
- Chciałem się upewnić.
- Dobranoc.
- Dobranoc.

Wstałam o 11 Zibiego nie było. Zostawił kartkę „Jestem na treningu będę o 12.”  Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić strasznie mi się nudziło. Wyszłam na miasto chodziłam jakiś czas. Było dość chłodno jak na Sierpień. Wstąpiłam do mojego trenera spytać o rozgrywki.

- Dzień dobry.
- Dzień dobry Julka jak się czujesz słyszałem o wypadku.
- Wszystko dobrze Te rozgrywki zaczynają się w tą sobotę?
- Tak czemu pytasz?
- Lekarz powiedział, że mogę ćwiczyć od jutra więc…
- Ale wiesz to zależy od ciebie zaczynają się w sobotę, ale ja Ci radze odpocznij trochę miałaś zły miesiąc. Ręka, wypadek odpocznij ja bym Ci radził jechać no nie wiem do spa, albo na 3 dniowe wakacje, żeby zapomnieć o wszystkim.
- Nie wiem trenerze może po rozgrywkach?
- Jak chcesz ja mogę Ci dać wolne w każdej chwili.
- Wiem, ale o której jutro mamy trening?
- Jak zwykle nic się nie zmieniłaś uparta jak osioł i dążąca do celu.
- Tak to ja.- Uśmiechnęłam się.
- O 10 bądź tu jutro dobra?
- Jasne to do zobaczenia jutro.
- Pa.

Była 13. Zerknęłam na telefon 4 nieodebrane połączenia od Zibiego. Usiadłam na ławce i zadzwoniłam do niego.

- Julka?
- Tak co się stało?
- No właśnie nie ma Cię w domu zacząłem się martwić.
- Będę o 15 spowrotem.
- A gdzie jesteś?
- Aktualnie w parku, ale zaraz idę do centrum handlowego muszę sobie coś kupić.
- Przyjechać po ciebie?
- Jak chcesz pa.
- Pa.

Mam dla moich czytelników niestety złą wiadomość. Muszę znowu zawiesić na czas nieokreślony. Przepraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz