sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 21


Rozdział 21
- Kasia chcesz zobaczyć trening chłopaków?
- Jasne.
- Tylko będziesz sama.
- Co jak to?
- Ja pewnie będę z nimi ćwiczyć.
- Co?
- No tylko muszę zadzwonić do trenera i to z nim uzgodnić.
- Świetnie.

Nagle zadzwonił mi telefon.

- O wilku mowa trener.
- Halo?
- Hej Julka co się stało Bartmanowi?
- Wyjechałam.
- Co?
- Jestem w Rzeszowie. Jemu tak powiedziałam. Muszę pomyśleć na paroma rzeczami.
- Aha rozumiem. A możesz już ćwiczyć?
- Tak to tylko 2 dni mnie bolało i tyle.
- No nich Ci będzie to przyjdź na trening o 17.
- No dobra.

- Co Ci mówił.
-  Mam przyjść na trening.
- Tobie to dobrze.
- Taak zawsze pod górkę.
- Narzekasz szukaj samych plusów, a nie…
- Tylko trudno mi je znaleźć.
- Oj tam za niedługo zostaniesz siatkarką.
- Oby chodź na zakupy.
- Dobra.
Chodziliśmy po sklepach do 15 nic nie kupując.
- Kaśka wracajmy szybko do hotelu.
- Co dlaczego?
- Tam jest Bartman.
- Okej.

Ale niestety nie udało się zauważył mnie.
- Julka! Podbiegł do mnie.
- Zostaw mnie!
- Proszę porozmawiaj ze mną.
- Po treningu dobra?
- Proszę teraz.
- Po treningu! Do zobaczenia – i ruszyłam w stronę samochodu Kaśki.
- Wrócisz do mnie?- spytał ze smutkiem w głosie.

Zatrzymałam się.

- Dowiesz się wieczorem.

Przyjechaliśmy do hotelu wzięłam swoje rzeczy.

- Kasia dzięki za wszystko.
- Nie ma za co.
- Jest. Mam jeszcze prośbę pojedziesz ze mną do mnie?
- Jasne.

Gdy byliśmy u mnie szybko się spakowałam na trening.

- To jedziemy.
- Po treningu nie czekaj na mnie jak coś zadzwonię.
- Dobra pożegnałam się z nią.
- Weszłam do szatni.
- Hej chłopaki.
- Hej.- krzyknęli.
- No nareszcie koniec leniuchowania- krzyknął Pit.
- No też już nie mogłam się doczekać.

Przebrałam się pry wszystkich. Wychodziłam z szatni i właśnie w tym samym momencie przyszedł Bartman.

- Julka ja…
- Po treningu dobrze?- uśmiechnęłam się do niego.
- Dobrze- on też się w końcu uśmiechnął.

Ćwiczyłam cały trening. Nawet mnie nie noga nie zabolała. Rozmawiałam z trenerem dość długo.
Gdy weszłam do szatni była tam igła.

- Hej gdzie Zibi?
- Kąpie się.
- To zadzwoń jutro o której mam przyjechać do dzieci.
- Dzięki jesteś wielka.
- Też Cię kocham leć do rodzinki.
- Pa.
- Poszłam pod prysznic.
- Julka mogę?
- Poczekaj już wychodzę.

Wyszłam owinęłam się ręcznikiem i wyszłam.

- Tak?
- Teraz możemy porozmawiać?
- Tak, o czym?
- O nas.
Ja się przebierałam.
- Dlaczego wczoraj uciekłaś?
- Wiem co planowałeś.
-I?
- Nie jestem gotowa.
- Nie kochasz mnie?
- Kocham, ale ślub teraz? Kiedy mam zacząć karierę?
- No przecież nie mówię, że teraz natychmiast.
- Zibi za szybko idziesz do przodu.
- Ja się jeszcze nie ogarnęłam po tym z Aśką.
- Julka przepraszam nie pomyślałem.
- Jedziesz do siebie?- spytał smutno.
- Jadę tam gdzie ty.

Podniósł mnie i pocałował.

- To do mnie.- powiedział Zibi.
Po 20 minutach byliśmy w mieszkaniu. Weszłam i stanęłam jak wryta. Była droga z płatków róż.
- Hymm ciekawe gdzie ta droga prowadzi.
- Idź za nią.
Droga prowadziła do sypialni.
- Hymm ciekawe jaki jest koniec tej drogi.

Zibi wziął mnie przez ramię i położył na łóżku.

- Co ty robisz?
- A jak myślisz.

Zaczął mnie całować i rozbierać. Jeździł rękami po moim ciele.

- Kocham Cię- powiedział i mnie pocałował.
- Ja Ciebie też.
- Nie rozumiem czemu uciekłaś.
- Sama nie wiem przerosło mnie wszystko.
- Nie bój się, nigdy więcej Cię nie skrzywdzę.
- Się okaże.
- Nie wierzysz mi?
- Hymm nie przekonaj mnie.- uśmiechnęłam się.

Zibi zaczął mnie całować. I znowu to zrobiliśmy. Było mi cudownie z nim.
- Dobra, bo jutro wieczorem mnie nie będzie.
- Co?- spytał zdziwiony.
- Dzieci Igły.
- Aa mogę jechać z tobą i popilnować ich z tobą?
- A to nie zależy ode mnie.
- To zadzwonię do Igły- powiedział szukając telefonu.
- Wiesz co to nie najlepszy pomysł.
- Czemu?
- Bo jest 2 w nocy o 11 zadzwonisz.
- No dobra.
- Chodź tu do mnie bo mi się zimno zrobiło.
- Już lecę.

I wskoczył na łóżko.

- Ciekawe jak się spiszesz jako opiekunka?
- Na pewno dobrze w końcu marzę o trójce pociech.
- Tak może kiedyś…
- Nie może, a na pewno.
- Tak kotku idź spać.
-Dobranoc kochanie.

Wstałam rano o 9 i po cichu udałam się w kierunku łazienki. Wzięłam szybki prysznic i powędrowałam do kuchni. W kuchni siedział Zibi jedzący śniadanie.

- Zrobiłem Ci śniadanko.
- Dzięki misiaczku.
- To może zadzwonię do Igły?
- Dzwoń ja posprzątam po śniadaniu.

Zibi wyszedł szybko z mieszkania nic nie mówiąc. Trochę mnie to zdziwiło zwykle mówił, ale skoro była 10 postanowiłam posprzątać mieszkanie. Na początku zabrałam się za łazienkę, potem sypialnie było koło 12 więc zabrałam się za obiad. Byłam ciekawa gdzie wyszedł Zibi prawie dwie godziny i go nadal nie ma. Postanowiłam zadzwonić. To było dziwne nie odbierał. Zaczęłam się martwić. Nigdy wcześniej tak nie robił. Zadzwoniłam do Igły.

2 komentarze:

  1. I znów koniec w kluczowym momencie...jak ja tego nie lubie...choć sama tak robie...
    a przy okazji zapraszam do mnie bo nowy;P

    OdpowiedzUsuń