Rozdział 21
- Kasia chcesz
zobaczyć trening chłopaków?
- Jasne.
- Tylko będziesz
sama.
- Co jak to?
- Ja pewnie będę z
nimi ćwiczyć.
- Co?
- No tylko muszę
zadzwonić do trenera i to z nim uzgodnić.
- Świetnie.
Nagle zadzwonił mi
telefon.
- O wilku mowa trener.
- Halo?
- Hej Julka co się
stało Bartmanowi?
- Wyjechałam.
- Co?
- Jestem w Rzeszowie.
Jemu tak powiedziałam. Muszę pomyśleć na paroma rzeczami.
- Aha rozumiem. A
możesz już ćwiczyć?
- Tak to tylko 2 dni
mnie bolało i tyle.
- No nich Ci będzie
to przyjdź na trening o 17.
- No dobra.
- Co Ci mówił.
- Mam przyjść na trening.
- Tobie to dobrze.
- Taak zawsze pod
górkę.
- Narzekasz szukaj
samych plusów, a nie…
- Tylko trudno mi je
znaleźć.
- Oj tam za niedługo
zostaniesz siatkarką.
- Oby chodź na zakupy.
- Dobra.
- Dobra.
Chodziliśmy po
sklepach do 15 nic nie kupując.
- Kaśka wracajmy
szybko do hotelu.
- Co dlaczego?
- Tam jest Bartman.
- Okej.
Ale niestety nie
udało się zauważył mnie.
- Julka! Podbiegł do
mnie.
- Zostaw mnie!
- Proszę porozmawiaj
ze mną.
- Po treningu dobra?
- Proszę teraz.
- Po treningu! Do
zobaczenia – i ruszyłam w stronę samochodu Kaśki.
- Wrócisz do mnie?-
spytał ze smutkiem w głosie.
Zatrzymałam się.
- Dowiesz się
wieczorem.
Przyjechaliśmy do
hotelu wzięłam swoje rzeczy.
- Kasia dzięki za
wszystko.
- Nie ma za co.
- Jest. Mam jeszcze
prośbę pojedziesz ze mną do mnie?
- Jasne.
Gdy byliśmy u mnie
szybko się spakowałam na trening.
- To jedziemy.
- Po treningu nie
czekaj na mnie jak coś zadzwonię.
- Dobra pożegnałam
się z nią.
- Weszłam do szatni.
- Hej chłopaki.
- Hej.- krzyknęli.
- No nareszcie koniec
leniuchowania- krzyknął Pit.
- No też już nie
mogłam się doczekać.
Przebrałam się pry
wszystkich. Wychodziłam z szatni i właśnie w tym samym momencie przyszedł
Bartman.
- Julka ja…
- Po treningu
dobrze?- uśmiechnęłam się do niego.
- Dobrze- on też się
w końcu uśmiechnął.
Ćwiczyłam cały
trening. Nawet mnie nie noga nie zabolała. Rozmawiałam z trenerem dość długo.
Gdy weszłam do szatni
była tam igła.
- Hej gdzie Zibi?
- Kąpie się.
- To zadzwoń jutro o
której mam przyjechać do dzieci.
- Dzięki jesteś
wielka.
- Też Cię kocham leć
do rodzinki.
- Pa.
- Poszłam pod
prysznic.
- Julka mogę?
- Poczekaj już
wychodzę.
Wyszłam owinęłam się
ręcznikiem i wyszłam.
- Tak?
- Teraz możemy
porozmawiać?
- Tak, o czym?
- O nas.
Ja się przebierałam.
- Dlaczego wczoraj
uciekłaś?
- Wiem co planowałeś.
-I?
- Nie jestem gotowa.
- Nie kochasz mnie?
- Kocham, ale ślub
teraz? Kiedy mam zacząć karierę?
- No przecież nie
mówię, że teraz natychmiast.
- Zibi za szybko idziesz
do przodu.
- Ja się jeszcze nie
ogarnęłam po tym z Aśką.
- Julka przepraszam
nie pomyślałem.
- Jedziesz do
siebie?- spytał smutno.
- Jadę tam gdzie ty.
Podniósł mnie i
pocałował.
- To do mnie.-
powiedział Zibi.
Po 20 minutach
byliśmy w mieszkaniu. Weszłam i stanęłam jak wryta. Była droga z płatków róż.
- Hymm ciekawe gdzie
ta droga prowadzi.
- Idź za nią.
Droga prowadziła do
sypialni.
- Hymm ciekawe jaki
jest koniec tej drogi.
Zibi wziął mnie przez
ramię i położył na łóżku.
- Co ty robisz?
- A jak myślisz.
Zaczął mnie całować i
rozbierać. Jeździł rękami po moim ciele.
- Kocham Cię-
powiedział i mnie pocałował.
- Ja Ciebie też.
- Nie rozumiem czemu
uciekłaś.
- Sama nie wiem
przerosło mnie wszystko.
- Nie bój się, nigdy
więcej Cię nie skrzywdzę.
- Się okaże.
- Nie wierzysz mi?
- Hymm nie przekonaj
mnie.- uśmiechnęłam się.
Zibi zaczął mnie
całować. I znowu to zrobiliśmy. Było mi cudownie z nim.
- Dobra, bo jutro
wieczorem mnie nie będzie.
- Co?- spytał
zdziwiony.
- Dzieci Igły.
- Aa mogę jechać z tobą
i popilnować ich z tobą?
- A to nie zależy ode
mnie.
- To zadzwonię do
Igły- powiedział szukając telefonu.
- Wiesz co to nie
najlepszy pomysł.
- Czemu?
- Bo jest 2 w nocy o
11 zadzwonisz.
- No dobra.
- Chodź tu do mnie bo
mi się zimno zrobiło.
- Już lecę.
I wskoczył na łóżko.
- Ciekawe jak się
spiszesz jako opiekunka?
- Na pewno dobrze w
końcu marzę o trójce pociech.
- Tak może kiedyś…
- Nie może, a na
pewno.
- Tak kotku idź spać.
-Dobranoc kochanie.
Wstałam rano o 9 i po
cichu udałam się w kierunku łazienki. Wzięłam szybki prysznic i powędrowałam do
kuchni. W kuchni siedział Zibi jedzący śniadanie.
- Zrobiłem Ci
śniadanko.
- Dzięki misiaczku.
- To może zadzwonię
do Igły?
- Dzwoń ja posprzątam
po śniadaniu.
Zibi wyszedł szybko z
mieszkania nic nie mówiąc. Trochę mnie to zdziwiło zwykle mówił, ale skoro była
10 postanowiłam posprzątać mieszkanie. Na początku zabrałam się za łazienkę,
potem sypialnie było koło 12 więc zabrałam się za obiad. Byłam ciekawa gdzie
wyszedł Zibi prawie dwie godziny i go nadal nie ma. Postanowiłam zadzwonić. To
było dziwne nie odbierał. Zaczęłam się martwić. Nigdy wcześniej tak nie robił.
Zadzwoniłam do Igły.
I znów koniec w kluczowym momencie...jak ja tego nie lubie...choć sama tak robie...
OdpowiedzUsuńa przy okazji zapraszam do mnie bo nowy;P
;D
Usuń