Rozdział 25
Po chwili dostałam
śniadanie. Nie chciało mi się zbytnio jeść. Przyszła siostra z lekarstwami.
- Jadła pani coś?
- Nie jestem głodna.
- A piła pani coś?
- Nie.
- To dobrze doktor
kazał pobrać krew pani zapomniałam wczoraj pani powiedzieć.
- Teraz mam iść?
- Nie ja zaraz przyjdę po panią.
- Dobrze.
Sięgnęłam po telefon
było 20 nieodebranych połączeń. 5 od Marty, Maryśki i Karoliny. A reszta od
Zibiego. Każdej napisałam, że jestem cała i nic mi nie jest, a Zibiemu, że
dopiero wstałam. Po chwili do Sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry pani.
- No nie wiem czy
dobry.
- Słyszałem co było
wieczorem przykro mi.
- Panie doktorze
kiedy dostanę wypis?
- W tej sytuacji nie
jestem pewien bo musimy pani zrobić parę badań.
Do Sali przyszła
pielęgniarka.
- Proszę niech pani
siada.
Usiadłam na wózku.
- A panie doktorze
rano mi się w głowie kręciło czy to coś złego?
- Nie pewnie po
wczorajszym. Zaraz zrobimy badania wszystko się okaże.
Pobrali mi krew,
ślinę itp. W Sali byłam na 11.
- Niech pani teraz
coś zje.
- Ale nie jestem
głodna.
- Musi pani jeść
zaraz przyniosę leki.
I wyszła. Coś mi się
nie wydaje, że wyjdę jutro. Napisałam Maryśce żeby przyszła koło 12. Zjadłam
kanaki które dostałam i czytałam dalej książkę. Czytałam „ Ostatnią piosenkę”
Uwielbiałam ją. Zostało mi 20 stron do końca, ale postanowiłam, że chwilę
odpocznę. Była 12:30 do Sali weszła pielęgniarka.
- Niech pani weźmie
te leki.
- Co to za leki?
- Witaminy.
Wzięłam tabletki i
popiłam wodą. Z Sali wyszła pielęgniarka a prawie biegnąc wleciała Maryśka.
- Hej Julka jak się
czujesz?
- Hej spokojnie
wszystko okej.
- Skończył się
trening?
- Tak jadę prosto z
niego.
- Mam prośbę tu są
kluczyki do mieszkania. Przywieziesz mi parę rzeczy wieczorem ?
- Jasne tylko powiedz
jakich?
- Kosmetyczkę na
lustrze w łazience i ubrania jakieś luźne spodnie i dżinsowe do tego jakieś
bluzki.
- Okej to ja zaraz je
przywiozę.
- Maryśka!
- Tak?!
- Chodź tu wariatko i
siadaj. – powiedziałam śmiejąc się.
Usiadła obok łóżka.
- To powiedz mi co
się stało.
- Pokłóciłam się ze
Zbyszkiem zagapiłam się i wjechałam w tira.
- Na pewno nic Ci nie
jest?!
- Głupi ma zawsze
szczęście.
- Julka nie żartuj.
- No okej. Wiesz kto
mnie wczoraj odwiedził?
- Nie kto?
- Aśka.
- Co?! Co chciała.
- Chciała wyjaśnić,
że to ona na Zibiego napadła i przeprosić. No i do pomieszczenia wszedł Bartman
i zaczął się na nią wydzierać. To ja z ryjem do niego, że ma wyjść i wyszedł
zły, a ta się rozpłakała. Przytuliłam ją. Pocieszyłam wyszła z pokoju. A ja
zaczęłam wymiotować i poczułam straszny ból brzucha. Zawieźli mnie na
ginekologię i patrzyli na brzuch. Zaczęłam krwawić. Lekarz powiedział, że
poroniłam.
Zapadła cisza.
- To wszystko jej
wina.- mówiła oburzona.
- Daj spokój.
- Ale taka prawda.
- To moja wina bo
wydarłam się na Zibiego bez powodu.
- Przykro mi Julka.
- Dobra zmieńmy
temat.
- Okej.
- Masz dużo roboty?
- Tak średnio a co?
- Strasznie mi się
nudzi przywieź mi laptopa. I wyślij coś bo umrę z nudów.
- No nie wiem widzę,
że czytasz.
- No kończę 20 stron
do końca.
- Dobra. – zerknęła
na zegarek.
- Musisz iść?
- Przepraszam.
- Dobra leć, a
trzymaj klucze i pozdrów Bartka.
- Dzięki pa trzymaj
się kochana- powiedziała z uśmiechem.
- Pa.
O 14 przyszedł
lekarz.
- Ma pani dobre
wyniki, ale potrzymam panią do jutra.
- No dobrze, a panie
doktorze bo ja gram w siatkówkę będę mogła jutro już iść na trening?
- Lepiej będzie jak
pani dopiero w czwartek pójdzie nich pani odpocznie.
- No dobrze.
I wyszedł do Sali
przyszedł Zibi.
- No zero spokoju.-
powiedziałam z uśmiechem.
- To ja wychodzę.
- Ej no żartowałam
chodź.
- Przyniosłem Ci
owoce i więcej wody.
- Dzięki.
- Mówiłeś trenerowi?
- Tak daje nam
współczucie i mówi, że nie ma sprawy.
- Dobre i to.
- Kiedy wypis?
- Jak mi się nie
będzie nic działo to jutro. Zibi przytul mnie.
Podszedł i uścisnął
mnie.
- Przyjadę po ciebie.
- Czemu naskoczyłeś
na nią wczoraj?
- Bo pewnie znowu ci
coś nagadała.
- Nie przyszła
przeprosić.
- Co?
- No wyobraź sobie.
Przepraszam, że naskoczyłam na ciebie.
- Należało mi się.
- Masz siłownię czy
coś?
- Nie mam.
- Kłamiesz.
- Ale trener
powiedział, że nie muszę, że powinienem być przy tobie.
- Ale ja Ci każe iść
i nie kłóć się ze mną.
- No dobra.
- A w ogóle jak się
czujesz?
- Lepiej wczoraj
jeszcze wszystko mnie bolało.
- Będzie dobrze.
- Dobra leć muszę odpocząć od samego rana
miałam badania- skrzywiłam się.
- Dobra to pa
kochanie.
- Pa.
Zdrzemnęłam się.
Obudziłam się o 17. Przy łóżku miałam torbę z rzeczami i kartkę. Na której
pisało: „ Nie chciałam Cię budzić wzięłam wszystko o co mnie prosiłaś Maryśka.
PS. Bartek też Cię pozdrawia i mówi, że masz wracać do zdrowia, a i masz na
poczcie” Wyjęłam laptopa, włączyłam go i od razu wzięłam się do pracy.
Skończyłam przed 19. Do pokoju wpadło „parę osób” Byli tam: trener, sztab
szkoleniowy i paru siatkarzy Zibi, Igła, Kosa, Anderson, Kurek, Pit.
- Cześć wszystkim.-
powiedziałam zdziwiona.
- Hej horowitku.
- Co was tu sprowadza
w moje skromne progi.
Zaczęli się śmiać.
Podszedł do mnie trener.
- Julka masz moje
współczucie.
- Dzięki, ale nie
wracajmy do tego.
- Jasne.
Byli niecałe 30 minut
i wyszli każdy życzył mi powrotu do zdrowia został Zibi.
- O której wypis?
- Nie wiem może rano
może popołudniu napisze Ci o której masz po mnie przyjechać.
- Mówiłeś moim
rodzicom?
- Nie.
- To dobrze. To był
twój pomysł z nimi?
- Nie - powiedział
ironicznie.
- Taaa twój i
Krzyśka.
- Może.
- Dobra leć do domu.
- Jeszcze chwilkę.
- A mój samochód
nadaje się do czegoś czynie?
- No miałaś
szczęście, ale samochód nie.
- Super. Dzwoniłeś do
adwokata?
- Po co?
- No bo ja wjechałam
w Tira.
- Nie policjant mi
mówił, że on w ciebie.
- Naprawdę?
- No tak był tu
wczoraj jak Cię wywozili na ginekologię.
-Serio?
- No, ale
powiedziałem że nie wiem czemu Cię wywożą i poszedł myślałem, że dziś był.
- Nie nikogo poza
tobą i Maryśką i tych co tu byli przed
chwilą nie było może spałam.
- No nie wiem dąłem
mu swój numer jakby coś chciał, ale nikt nie dzwonił.
- Okej nie chce Cię
wyganiać ale spadaj bo późno.
- Wyganiasz mnie?
- Tak.
- Poczekaj do jutra.
Policzymy się…….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz