Rozdział 24
Wyszłam z mieszkania
wsiadłam do auta rozpłakana i ruszyłam w kierunku domu jechałam szybko i
zagapiłam się na drodze. Wjechał we mnie Tir. Wylądowałam w szpitalu. Obudziłam
się rano. Akurat był przy mnie lekarz.
-`Gdzie ja jestem?-
spytałam zdezorientowana.
- W szpitalu miała
pani wypadek.
- Co mi jest?
- Jest pani poobijana
tylko ty musiał być cud, że tylko tyle i
że pani żyję.
- Głupi ma zawsze
szczęście.
Lekarz uśmiechnął
się.
- Panie doktorze
kiedy będę mogła wyjść.
- No nie tak prędko
musi pani zostać na obserwacji dwa dni.
- Dobrze, a mam
pytanie gdzie jest mój telefon?
- Położony w szafce
obok.
- Dziękuję.
Lekarz wyszedł.
Sięgnęłam po telefon
i napisałam do Igły.
- Krzysiu mogę Cię o
coś prosić przywieziesz mi wodę?
Po chwili przyszła
wiadomość.
- Jasne gdzie jesteś?
- W szpitalu.
- Co?! Co się stało?
- Miałam wypadek.
- Zaraz będę.
Po niespełna 15
minutach do mojej sali wszedł Krzysiek.
- Julka co Ci się
stało?
- Miałam wypadek
wjechałam pod Tira.
- I co Ci jest?
- Tylko poobijana
jestem.
- Dzięki Bogu, że
tyle.
- Przywiozłeś wodę?
- Tak proszę.
Od razu się napiłam.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
- Która godzina?
- 9 rano.
- Masz trening?
- Tak
- To co tu jeszcze
robisz leć.
- Nie będę tu z tobą.
- Daj spokój przez
dwa dni nigdzie się stąd nie ruszam.
- Dwa dni tu
będziesz?
- Tak na obserwacji.
- To przyjadę wieczorem z Iwoną.
- Daj spokój jeszcze jej głowę zawracaj.
- I tak wie, a i masz pozdrowienia i uściski.
- Też ją pozdrów.
- Leć na ten trening.
- No dobra lecę pa przyjdę później.
I poszedł byłam sama w pokoju. Pielęgniarka
odłączyła mi kroplówkę.
- Przepraszam czy mogę zejść na dół po gazetę?
- Niech pani chwileczkę poczeka coś sprawdzę.
Wyszła z pomieszczenia za nie całe 5 minut
była spowrotem.
- Lekarz wyraził zgodę.
- Dziękuję.
Kupiłam
jakołś książkę i wróciłam do pokoju. Przeczytałam pół była 12 postanowiłam się
zdrzemnąć. Obudziłam się o 15. Zaczęłam dalej czytać. Po 16 ktoś wszedł do
pokoju, ku mojemu zdziwieniu była to Aśka.
- Pani ma na imię Julka?
- Tak o co chodzi?
- Przyszłam zobaczyć jak się pani czuje.
- Przykro mi żyję.
- Nie no co pani nie życzę pani źle przyszłam
panią przeprosić to wtedy w mieszkaniu Zibiego to naprawdę moja wina. Ja się
rzuciłam na Zbyszka.
- Po co mi to pani mówi?- spytałam zdziwiona.
- Bo wiem, że ma pani za złe Zbyszkowi, za to
wtedy.
- To już nie ważne.
Do
pomieszczenia wszedł Zibi.
- Co ty tutaj
robisz?!- spytał stojącą Aśkę.
- Co ty od niej
chcesz!- Spytałam zła.
- Pewnie znowu ci
opowiada niewiadomo co!
- Zbyszek przestań! A
najlepiej wyjdź!
Wkurzony wyszedł z
Sali.
Aśka usiadła rozpłakana.
- Hej nie płacz
przytuliłam ją.
-Ale patrz jaki on
jest wobec mnie wiem, że go zraniłam ale żeby za każdym razem jak go zobacze.
- Nie płacz on tak
ma.
- Wybaczysz mi?
- Tak.
- Dzięki bardzo to
dla mnie dużo znaczy.
- Przepraszam Cię,
ale źle się czuje.
- Jasne to ja idę pa.
Było mi nie dobrze
zaczęłam wymiotować. Wezwałam pielęgniarkę a ta lekarza przeszywał mnie ból w
brzuchu. Skierowali na ginekologie. Akurat wtedy gdy mnie wywozili wszedł Zibi,
Igła i Iwona.
Ja zwijałam się z
bólu. Przebadali mnie. Zaczęłam krwawić. Potem dali mi środki przeciwbólowe i
uspokajające.
- Pani Julio była
pani w ciąży i właśnie pani poroniła.
- Co jak to?
- To był 4 tydzień.
Łzy zaczęły mi
spływać.
- Ale ja nie czułam
żadnych objawów.
- Objawy są w 3
miesiącu połową drugiego.
W końcu zawieźli mnie
do Sali. Od razu weszła cała trójka.
- Co ci jest? –spytał
Igła.
- Właśnie się
dowiedziałam, że byłam w ciąży.- mówiła spokojnie.
- Jak to byłaś?
–spytała Iwona
- Przed chwilą poroniłam
dlatego mnie wywozili czułam straszny ból brzucha i wymiotowałam.
Podeszła do mnie
Iwona i mnie przytuliła
- Mogę was o coś
prosić?- spytałam.
- Jasne- powiedział
Igła.
- Zostawcie nas
samych.
Krzysiek z Iwoną
wyszli. Ja patrzyłam w okno. Po policzkach leciały mi łzy. Podszedł do mnie
Zibi i mnie przytulił.
- Proszę nie płacz i
wróć do mnie.- mówił ze smutkiem w głosie.
- Byłam w ciąży.
Mogliśmy mieć dziecko.- patrzyłam na niego.
- To moja wina
wybacz….
- To nie twoja wina,
to przez wypadek.
- Który był przeze
mnie.
- Daj spokój.
Będziemy mieć dzieci obiecuję.
Zibi się na mnie
popatrzył i mnie przytulił. Wzięłam jego głowę w ręce i pocałowałam go.
- Wracaj do domu jest
już 22 późno jutro masz trening.
- Nie pójdę przyjadę
do ciebie.
- Proszę nie kłóć się
ze mną. Idź jutro powiesz trenerowi dlaczego mnie dziś nie było i powiesz, że
za tydzień wrócę.
- No dobrze.
- Zawołaj Ignaczaków.
Po chwili w Sali
pojawili się Iwona z Krzyśkiem.
- Dziękuję, że
przyjechaliście miło z waszej strony. Cieszę się, że was poznałam jesteście
naprawdę niesamowitymi ludźmi.
- Nie schlebiaj nam
tak.
- Ale to prawda
naprawdę cieszę się że was poznałam- Powiedziałam uśmiechając się.
Wtedy podeszli i mnie
przytulili.
- No dobra koniec
tych czułości. Wracajcie do dzieciaków jest późno jutro też jest dzień ja muszę
odpocząć.
- Dobra to my idziemy
trzymaj się.
- Dobranoc.
- Zibi zostaniesz
chwileczkę?- spytałam.
- Jasne.
Podejdź do mnie.
Usiadł na łóżku, a ja go przytuliłam.
- Dobra idź.
- Nie zapomniałaś o
czymś?
Pocałowałam go.
- Dobranoc idź już bo
zaraz Cię wygonią.
- Dobranoc kochanie.
Wyszedł ja leżałam
chwilę w szoku. Dlaczego ja nie czułam
żadnych objawów? Po co wsiadłam za kierownice? Pytania chodziły mi po
głowie. W końcu zasnęłam. Obudziłam się o 09:00. Poszłam do łazienki trochę
kręciło mi się w głowie. Wyglądałam strasznie. Wróciłam i dalej zaczęłam czytać
książkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz