wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 11


Rozdział 11
Po chwili ktoś zadzwonił do drzwi.
- Hej Bartek.
- Hej jest tu Maryśka?
- Tak w salonie wejdź.
I poszedł szybkim krokiem do salonu z bukietem czerwonych róż.
- Marysia strasznie Cię przepraszam zachowałem się jak dupek wiem że Ci ciężko bo zostałaś sama z tą pracą. Wybaczysz mi.
I klęknął przed zapłakaną Maryśką.
- Tak ja też Cię przepraszam postaram się pracować tak żeby mieć więcej czasu dla Ciebie.
Stałam oparta o drzwi futryny a obok mnie Zibi i tak patrzyliśmy jak się godzą.
- Chodź jedziemy do mnie musimy porozmawiać jak to będzie –powiedział.
- Weźmiesz walizki?- spytała.
- Jasne.
Maryśka poszła się ubrać kurtkę, a Bartek podszedł do nas.
- Dzięki za wszystko i Bartek mnie przytulił.
- Ale za co?- spytałam zdziwiona.
- Marysia napisała mi gdzie jest i co jej powiedziałaś i jak wy żyliście na początku gdyby nie ty.
-Daj spokój- przerwałam mu.
Podeszła do mnie Maryśka.
- Tak to twoja zasługa.- i mnie przytuliła.
- Dobra, dobra lećcie już.
I wyszli.
- No ciekawie tu było.- powiedział Zibi.
- Romantycznie ten Bartek potrafi zawalczyć o kobietę widziałeś ten bukiet róż wspaniały.
- No ładny.
- Dobra to o której trening?
- O 18 to co robimy?
- Ja pracuje, bo widzisz do czego to doszło jak skończę przed 18 to jadę z tobą na trening i biorę od Maryśki resztę pracy.
- Zdążysz masz 5 godzin a poza tym po co Ci tyle pracy?
- Bo chcę, żeby się im ułożyło i żeby byli tacy szczęśliwi jak my. Dobra, dobra popracuje dziś jutro tak do środy bo musimy się przygotować- zaczęłam się śmiać.
- Do czego?
- No nie osłabiaj mnie mamy jechać do moich rodziców.
- A no tak.
- No ładnie.
Pocałował mnie w policzek. Zibi poszedł oglądać telewizję ja zabrałam się za pracę.
O 16:30 skończyłam. Poszłam się przebrać i umalować lekko, gdy skończyłam poszłam do salonu gdzie „był” Zibi.
- Ja już gotowa a ty?- zaczęłam się rozglądać po salonie, ale Zibiego nie było zaczęłam go wołać i szukać po mieszkaniu, ale go nie było. Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam dzwonić.
- Halo?- odebrał.
- Gdzie jesteś?- spytałam zaniepokojona.
- Jadę do domu.
- A gdzie jesteś?
- Nie mogę powiedzieć za 5 minut będę w domu.
- Co ale…- rozłączył się. No ładnie olał mnie.
Po 10 minutach Zibi wszedł do mieszkania.
- Gdzie byłeś?
- Proszę to dla Ciebie.- i wyjął zza pleców bukiet czerwonych róż.
- Dziękuję kochanie nie musiałeś są śliczne.
- Wiem.
 Poszłam po wazon do kuchni.
- Skończyłaś pracować?
- Tak.
- Szybko Ci poszło.
- To jak jest 16:50 . Co robimy?
- Nie wiem może pooglądamy telewizor?
- Dobra.
Zaczęliśmy oglądać komedie.
- Dobra kochanie 17:30 masz spakowaną torbę?
- Już idę.
Spakowałam laptopa wzięłam klucze i czekałam na Zibiego.
- Już idę.- krzyczał z drugiego pokoju.
- No to się rusz jest 17:50 spóźnisz się.
- Dobra idziemy.
Oczywiście były korki spóźniliśmy się.
- Zibi spóźniłeś się!- krzyknął trener.
- Wiem przepraszam już idę się przebierać.
- Weszłam za nim.
- Cześć Julka – rzucili chłopaki.
- Hej.
Podszedł do mnie trener.
- Hej jak tam noga?
- Lepiej ale ciągle boli.
- Będzie dobrze.
- Oby Marta mi jakieś tabletki i maść dała. Trochę pomaga.
- To dobrze. Dobra ja lecę do chłopaków muszą w końcu zacząć- uśmiechnął się.
- Dobrze leć trenerze.
Podeszłam do Marysi.
- Hej kochana jak tam.
- Dobrze, naprawdę dzięki.
- Za co?
- Za wsparcie.
Dobra to ja mam dla ciebie ofertę.
-Mmm kusząco brzmi jaką?
- Prześlij mi twoją pracę popracuje za ciebie będziesz mieć wieczór dla Bartka a ja to zrobię,
A zapomniałam masz to są materiały co mi dzisiaj dałaś już zrobione.
- Nie no co ty. Ty też masz swoje życie prywatne.
- Ale ty musisz jutro parę rzeczy na mieście załatwić.
- Co?
- No pokaże Ci fajny sklep z bielizną jutro- uśmiechnęłam się.
- Dzięki. – przytuliła mnie.
- Nie ma za co odwdzięczysz się kiedyś tam.
- Jest jesteś wielka.
- Tak wiem dawaj te materiały.
Odpaliłam laptopa. Ponieważ dałam Maryśce 1/3 roboty w pół godziny zrobiłam jej pracę.
- No zrobione.
- Co już?
- No dałam Ci mniej.
- Szybka jesteś.
- No zostało 1,5h. Do końca treningu.
- Opowiadaj wyjaśniliście sobie co i jak?
- Tak zarzuciłam twój plan działania i jemu się spodobał.
- To świetnie.
Dobra Maryśka ja idę do Karoliny dawno z nią nie gadałam.
- Dobra to pa.
Zapukałam do gabinetu.
- Proszę.
- Dzień dobry pani doktor strasznie się źle czuje.
- A co pani dolega- nie zwracała uwagi kto przyszedł do niej.
- Wie pani boli mnie serce bo dawno nie rozmawiałam z koleżanką.
Oderwała wzrok od papierów.
- Julka cześć.- Wstała podeszła do mnie i mnie przytuliła
- No nareszcie.
- Przepraszam mam trochę papierkowej roboty.
- To może ja przyjdę innym razem.
- Nie no coś ty nie wygłupiaj się.
- Jak tam się pracuję?
- A no może być rzadko kto mnie odwiedza, więc mam spokój- uśmiechnęła się.
- Ta Jasne rzadko.
- No dobra skończyłam godzinę temu, a teraz papierkowa robota i czekam w razie gdyby coś się stało.
- A jak z Andersonem?
- Dobrze wszystko jedziemy na weekend do moich rodziców.
- Lubią go no nie?
- No wiem chyba bardziej za nim przepadają niż za mną.
- No trudno z tobą wytrzymać.
Wybuchłyśmy śmiechem.
- Dobra ja idę kochana, a zapomniałam pytał się o mnie trener?
- Nie, nie pytał się nie przypominam sobie.
- Aha dobra o której jutro macie trening?
- Dobrze, jutro o 13,a co wpadniesz?
- Nie wiem właśnie zobaczę.
- Aha dobra.
- To ja idę pa.
- Pa do jutra może i niech Ci noga zdrowieje.
- No niech lepiej zdrowieje – zaśmiałam się.

Zostało 30 min. treningu. Usiadłam obok Maryśki.
- I jak im idzie?
- No świetnie.
-  To jutro przyjedź przed waszym treningiem do mnie dobra pokażę Ci te sklep.
- No dobra.
- Jak na treningach waszych? Pytał o mnie trener?
- No jak zwykle. Nie, nie pytał.
- A mówiłyście o mojej kosce?
- Nie raczej nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz