Rozdział 44
Usiadłam przed telewizorem i rozłożyłam się na
kanapie. W telewizji jak zwykle nie było nieciekawego leciał jakiś serial. Po
40 minutach do domu wrócił Bartman.
- Gdzie byłeś?
- Musiałem coś załatwić.
- Masz czas ?
- Jasne o co chodzi?
- No nie skończyłam Ci opowiadać o klubie.
- No to opowiadaj.
- Wiesz, że możemy się praktycznie nie widywać
w dzień no nie?
- Co?
- No tak
trener powiedział, że różnie ustala godziny treningów. Chociaż mam
nadzieję, że będziemy mieć o tak jak wy wtedy wracalibyśmy o tej samej porze
dnia i widywalibyśmy się częściej.
- No nikt nie mówił, że będzie łatwo.
- I tak za dużo się w tym roku nie nagram.
- Czemu?
- Bo jest końcówka listopada za niedługo
Święta, a potem Sylwester. 4 miesiące treningów, a potem Wesele Marty i
Piotrka. Mam nadzieje, że trener da mi wolne na poniedziałek.
- W sumie to dobrze, jeszcze Ci się odechce
grać w siatkówkę.
- Może, ale będę robić w końcu to co kocham.
- No
muszę Ci pochwalić kotku grasz świetnie.
- Dziękuje, ale za wcześnie mnie chwalisz.
- Czemu za wcześnie?
- Bo gram od 2 lat tutaj dopiero.
- I co ?
- Jeszcze nie mam wprawy.
- Masz tylko o tym nie wiesz.
- Dobra koniec.
Wstałam i poszłam się położyć.
***
Zaczęły się trening listopad szybko leciał.
Zbliżały się święta. Dzień przed Świętami zaprosiliśmy do nas na kolację
Piotrka z Martą, Bartka z Maryśką, Kubiaka z Moniką,
Mathew z Karoliną i Krzyśka z Iwoną. Ugotowałam
zupę pomidorową, a na drugie ziemniaki ze schabowym nic wielkiego, ale jak na
mnie sporo. Jakieś sałatki do tego i
placki. Orobiłam
Się troszkę, było warto. Goście byli
zaproszeni na 17. Przygotowałam stół obiad się przygrzewał bądź gotował. Ja poszłam
się przebrać ubrałam się w beżową bluzkę, baleriny i do tego czarne spodnie.
Goście przyszli punktualnie o 17. Zjedliśmy posiłek i porozmawialiśmy każdy
mówił gdzie jedzie na święta. Bawiliśmy się tak do 22 potem zaczęli wychodzić
Igła z żoną, Marta z Pitem, Maryśka z Kurkiem, Karolina z Andersonem. Na końcu
został Kubiak i Monika. Dalej rozmawiali ja zaczęłam sprzątać. Nalegałam, że
sama dam radę, ale Monika się uparła i mi pomogła. Ogarnęłyśmy wszystko w około
20 minut.
Potem wzięłyśmy wino i usiadłyśmy na kanapie.
- Przypominają mi się wcześniejsze czasy. Nie
obraź się chodzi mi o to, że Michał i Zibi
odkąd pamiętam tacy, weseli zawsze pełni energii. Ale odkąd Zibi odszedł
z Jastrzębia i był z Aśką to masakra
Michał nie był sobą było widać, że tęskni za tymi wieczorkami. Wiedziałam, że
się to tak skończy, bo Zbyszek ma taki charakter.
- Szczerze to ja też chciałam, żeby się
pogodzili bo bez siebie to tak jakby brakowało im jakiejś części siebie.
Ucieszyłam się jak Zibi mi powiedział, że się pogodził z Michałem.
- Michał też się zmienił od tego czasu znowu
był pełny energii.
Naszą rozmowę przerwał Michał.
- Kochanie może chodźmy już jest 1 w nocy.
- Już ?!- mówiła zdziwiona Monika.
- Tak.
- To masz rację my się zwijamy.
- W takim razie do zobaczenia.
Odprowadziliśmy ich do drzwi. Ja pierwsze co
zrobiłam to pobiegłam do sypialni i się położyłam. Po chwili przyszedł Zibi.
- Hej kochanie o której jutro jedziemy?
- Raczej dziś o 10.
- D twoich czy moich rodziców?
- Do twoich.
- Dobra, więc dobranoc.
- Dobranoc.
Wstałam z wielki trudem, ale jakoś się
zwlokłam. Spakowałam walizkę wszystko w jedną tyle, że ja jeszcze wzięłam
torebkę. Ubrałam się. W tym czasie wstał Zbyszek i zrobił nam śniadanie. Po
śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Warszawy. Ja oczywiście spałam w aucie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce była 14. Rodzice mego ukochanego powitali nas. Zibi
zaprowadził mnie do swojego pokoju, w którym były medale i puchary.
- Trochę tego masz.
- Uzbierało się przez te lata.
- Taaa…
- Co?
- Nic też bym chciała mieć tyle pucharów.
- Nie martw się na pewno zdobędziesz więcej.
- Może.
- Nie może, a na pewno wierzę w Ciebie.
- Kochany jesteś- uśmiechnęłam się i
pocałowałam go.
- Za co to?
- Za nic.
- Hymm to powinno się częściej zdarzać.
- Ale co?
- Te niespodziewane pocałunki.
- Z twojej strony też było by miło.
- Pomyślę nad tym- przybliżył się i pocałował
mnie.
- Szybko to przemyślałeś.
- Wiesz jak chodzi o ciebie to nie myślę.
Uśmiechnęłam się. Całowaliśmy się przez
chwilę, ale do pokoju weszła mama Zibiego.
- O przepraszam was.
- Nic się nie stało.- powiedziałam.
- Chciałam wam powiedzieć, że kolacja będzie o
18.
- Dobrze mamo zejdziemy – mówił troszkę zły
Bartman.
Mama jego wyszła.
- Ej co to miało być za zachowanie to twoja
mama.
- No bo przerwała nam w taki momencie.
- Przesadzasz.
- Nie wcale nie.
- Tak.
- A poza tym może poszlibyśmy się odświeżyć?
- Okej to może ja pierwszy?
- Okej.
Gdy Zibi brał prysznic to ja w między czasie
szukałam stroju na wieczór. Gdy znalazłam do pokoju przyszedł Zibi w samym ręczniku.
- Wiesz może byś się ubrał, a nie w ręczniku
paradujesz.
- Zaraz.
- Ja idę się wykąpać.
- Julka poczekaj.
Odwróciłam się w jego stronę.
- O co chodzi?
- O to – podszedł i mnie pocałował.
- Wiesz słodki jesteś.
- Wiem mam to od urodzenia.
Rzuciłam w niego poduszką i poszłam się
wykąpać.
Gdy wróciłam Zibi dalej był w ręczniku.
- A ty jeszcze nie przebrany?
- Czekałem na Ciebie.
- Jak widzisz ja jestem ubrana.
- No, ale możesz zaraz już nie być.
- Nie ma mowy ubieraj się i schodzimy na
kolację.
- No dobra.
Po 15 minutach zeszliśmy na kolację.
_____________________________________________________
Dodaję na szybko jak zwykle masło maślane -.- ale
może komus się spodoba . Coraz bardziej myślę o temacie
zakończnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz