piątek, 8 marca 2013

Rozdział 44


Rozdział 44

Usiadłam przed telewizorem i rozłożyłam się na kanapie. W telewizji jak zwykle nie było nieciekawego leciał jakiś serial. Po 40 minutach do domu wrócił Bartman.

- Gdzie byłeś?
- Musiałem coś załatwić.
- Masz czas ?
- Jasne o co chodzi?
- No nie skończyłam Ci opowiadać o klubie.
- No to opowiadaj.
- Wiesz, że możemy się praktycznie nie widywać w dzień no nie?
- Co?
- No tak  trener powiedział, że różnie ustala godziny treningów. Chociaż mam nadzieję, że będziemy mieć o tak jak wy wtedy wracalibyśmy o tej samej porze dnia i widywalibyśmy się częściej.
- No nikt nie mówił, że będzie łatwo.
- I tak za dużo się w tym roku nie nagram.
- Czemu?
- Bo jest końcówka listopada za niedługo Święta, a potem Sylwester. 4 miesiące treningów, a potem Wesele Marty i Piotrka. Mam nadzieje, że trener da mi wolne na poniedziałek.
- W sumie to dobrze, jeszcze Ci się odechce grać w siatkówkę.
- Może, ale będę robić w końcu to co kocham.
-  No muszę Ci pochwalić kotku grasz świetnie.
- Dziękuje, ale za wcześnie mnie chwalisz.
- Czemu za wcześnie?
- Bo gram od 2 lat tutaj dopiero.
- I co ?
- Jeszcze nie mam wprawy.
- Masz tylko o tym nie wiesz.
- Dobra koniec.

Wstałam i poszłam się położyć.
***

Zaczęły się trening listopad szybko leciał. Zbliżały się święta. Dzień przed Świętami zaprosiliśmy do nas na kolację Piotrka z Martą, Bartka z Maryśką, Kubiaka z Moniką,
Mathew z Karoliną i Krzyśka z Iwoną. Ugotowałam zupę pomidorową, a na drugie ziemniaki ze schabowym nic wielkiego, ale jak na mnie sporo. Jakieś sałatki  do tego i placki. Orobiłam
Się troszkę, było warto. Goście byli zaproszeni na 17. Przygotowałam stół obiad się przygrzewał bądź gotował. Ja poszłam się przebrać ubrałam się w beżową bluzkę, baleriny i do tego czarne spodnie. Goście przyszli punktualnie o 17. Zjedliśmy posiłek i porozmawialiśmy każdy mówił gdzie jedzie na święta. Bawiliśmy się tak do 22 potem zaczęli wychodzić Igła z żoną, Marta z Pitem, Maryśka z Kurkiem, Karolina z Andersonem. Na końcu został Kubiak i Monika. Dalej rozmawiali ja zaczęłam sprzątać. Nalegałam, że sama dam radę, ale Monika się uparła i mi pomogła. Ogarnęłyśmy wszystko w około 20 minut.
Potem wzięłyśmy wino i usiadłyśmy na kanapie.

- Przypominają mi się wcześniejsze czasy. Nie obraź się chodzi mi o to, że Michał i Zibi  odkąd pamiętam tacy, weseli zawsze pełni energii. Ale odkąd Zibi odszedł z Jastrzębia   i był z Aśką to masakra Michał nie był sobą było widać, że tęskni za tymi wieczorkami. Wiedziałam, że się to tak skończy, bo Zbyszek ma taki charakter.
- Szczerze to ja też chciałam, żeby się pogodzili bo bez siebie to tak jakby brakowało im jakiejś części siebie. Ucieszyłam się jak Zibi mi powiedział, że się pogodził z Michałem.
- Michał też się zmienił od tego czasu znowu był pełny energii.

Naszą rozmowę przerwał Michał.

- Kochanie może chodźmy już jest 1 w nocy.
- Już ?!- mówiła zdziwiona Monika.
- Tak.
- To masz rację my się zwijamy.
- W takim razie do zobaczenia.

Odprowadziliśmy ich do drzwi. Ja pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do sypialni i się położyłam. Po chwili przyszedł Zibi.

- Hej kochanie o której jutro jedziemy?
- Raczej dziś o 10.
- D twoich czy moich rodziców?
- Do twoich.
- Dobra, więc dobranoc.
- Dobranoc.

Wstałam z wielki trudem, ale jakoś się zwlokłam. Spakowałam walizkę wszystko w jedną tyle, że ja jeszcze wzięłam torebkę. Ubrałam się. W tym czasie wstał Zbyszek i zrobił nam śniadanie. Po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku Warszawy. Ja oczywiście spałam w aucie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce była 14.  Rodzice mego ukochanego powitali nas. Zibi zaprowadził mnie do swojego pokoju, w którym były medale i puchary.

- Trochę tego masz.
- Uzbierało się przez te lata.
- Taaa…
- Co?
- Nic też bym chciała mieć tyle pucharów.
- Nie martw się na pewno zdobędziesz więcej.
- Może.
- Nie może, a na pewno wierzę w Ciebie.
- Kochany jesteś- uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
- Za co to?
- Za nic.
- Hymm to powinno się częściej zdarzać.
- Ale co?
- Te niespodziewane pocałunki.
- Z twojej strony też było by miło.
- Pomyślę nad tym- przybliżył się i pocałował mnie.
- Szybko to przemyślałeś.
- Wiesz jak chodzi o ciebie to nie myślę.

Uśmiechnęłam się. Całowaliśmy się przez chwilę, ale do pokoju weszła mama Zibiego.

- O przepraszam was.
- Nic się nie stało.- powiedziałam.
- Chciałam wam powiedzieć, że kolacja będzie o 18.
- Dobrze mamo zejdziemy – mówił troszkę zły Bartman.

Mama jego wyszła.

- Ej co to miało być za zachowanie to twoja mama.
- No bo przerwała nam w taki momencie.
- Przesadzasz.
- Nie wcale nie.
- Tak.
- A poza tym może poszlibyśmy się odświeżyć?
- Okej to może ja pierwszy?
- Okej.

Gdy Zibi brał prysznic to ja w między czasie szukałam stroju na wieczór. Gdy znalazłam do pokoju przyszedł Zibi w samym ręczniku.

- Wiesz może byś się ubrał, a nie w ręczniku paradujesz.
- Zaraz.
- Ja idę się wykąpać.
- Julka poczekaj.

Odwróciłam się w jego stronę.

- O co chodzi?
- O to – podszedł i mnie pocałował.
- Wiesz słodki jesteś.
- Wiem mam to od urodzenia.

Rzuciłam w niego poduszką i poszłam się wykąpać.

Gdy wróciłam Zibi dalej był w ręczniku.

- A ty jeszcze nie przebrany?
- Czekałem na Ciebie.
- Jak widzisz ja jestem ubrana.
- No, ale możesz zaraz już nie być.
- Nie ma mowy ubieraj się i schodzimy na kolację.
- No dobra.
Po 15 minutach zeszliśmy na kolację.

_____________________________________________________
Dodaję na szybko jak zwykle masło maślane -.- ale 
może komus się spodoba . Coraz bardziej myślę o temacie
zakończnia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz