niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 51


Rozdział 51
                                                                      ***

I powrót do codziennej szarości choć we wtorek jeszcze było trudno, ale jakoś dałam radę.
Po treningu do trenera.

- Dzień dobry.
- Cześć Julka jak tam po weselu?
- Dobrze, ale ja właśnie w tej sprawie.
- O co chodzi?
- Bo moja 2 koleżanka się żeni w lipcu.
- O matko, którego?
- 20 lipca w sobotę.
- 20? Teraz też miałaś 20
 -  Tak zbieżność dat.
- Okej, a na poprawiny idziesz?
- Nie wiem czy mnie zaprosi jak dostanę zaproszenie to dam znać, ale myślę, że raczej tak.
- Okej to najwyżej potem Cię wykreślimy gdybyś miał jednak nie iść.
- Dobra.
- Ile masz jeszcze tych wesel?
- Hymm przed wczoraj, mój kolega oświadczył się następnej przyjaciółce, a my trzymamy się we czwórkę, więc bardzo mi zależy.
- Okej, a ty ?
- Co ja?
- Kiedy się żenisz?
- Ja też myślę o ślubie z narzeczonym, ale nie w tym roku.
- To ty masz narzeczonego?
- Tak, mam przywiózł mnie parę razy na treningi.
- A jak tam Resoviacy?
- A czemu pan pyta?
- Bo z tego co widziałem to prawie cała drużyna Cię dopingowała jak grałaś.
- A no tak nie no dobrze im idzie, nawet bardzo.
- Okej nie zabieram Ci czasu.
- Do widzenia.
- Raczej do zobaczenia.

Uśmiechnęłam się i wyszłam. Miałam jakoś dobry humor. W drodze do domu zajechałam do cukierni kupiłam kawałek ciasta krówki. Gdy byłam w domu Zibiego jeszcze nie było zrobiłam kawę i rozpakowałam ciasto. Zaparzyłam kawę i wyłożyłam ciasto na talerzyk.
W tej samej chwili do domu wszedł Zibi.

- Hej kochanie.

Podeszłam do niego i pocałowałam.

- Hej skarbie dobry dzień?
- Tak. Zjesz ze mną ciasto?
- Pewnie. Mówiłem już, że Cię kocham?
- Hymm  chyba nie.
- Kocham Cię skarbie.
- Ja Cię też. A teraz mów co zrobiłeś?
- Ja nic.
- Na pewno zawsze mi tak schlebiasz jak coś chcesz, albo jak masz jakiś ważny wyjazd.
- No nie, ale wiesz, że za niecały miesiąc zacznie się sezon reprezentacyjny ?
- Wiem i co w związku z tym?
- No nie będzie mnie w domu przez jakiś czas.
- Wiem to, ale czemu mi o tym mówisz?
- No, bo nie chce Cię opuszczać.
- Zbyszek daj spokój jesteś siatkarzem jeżeli zostałeś powołany no nawet jakbym Cię miała zaciągnąć siłą to bym to zrobiła. Kochasz to, więc ja nie mam zamiaru stanąć na przeszkodzie.
- Naprawdę?
- Tak zresztą być może ja kiedyś tam zagram w reprezentacji kobiet i też będziesz musiał się z tym pogodzić.
- Masz rację.
- Okej kochanie idę się położyć, o której masz wieczorem trening?
- O 17.
- To może po moim wpadnę do Ciebie, albo nie bo nie będziesz mógł się skupić na graniu.
- Nie martw się o mnie jakoś dam radę.
- Okej to w takim razie zobaczę.
- Przyjedź dawno nie byłaś.
- Zibi chciałabym kupić samochód pojechalibyśmy w sobotę do jakiegoś salonu?
- Okej, a myślałaś nad jakimś konkretnym?
- Co ty do mnie mówisz? Przecież po to Cię biorę.
- O matko kobieta.
- Ej! Bo poproszę Igłę.
- No dobra przepraszam, oczywiście, że Ci pomogę.
- Dziękuję.

  I w końcu  położyłam się, ale nie mogłam zasnąć, wiec postanowiłam „ogarnąć” w domu.  Gdy była w miarę to włączyłam TV. Jak zwykle nic ciekawego, no ale skończyło się na jakimś serialu. Spakowałam się na trening w między czasie. Zrobiłam sobie kawę trochę kofeiny mi się przyda. Nagle zadzwonił do mnie telefon.

- Halo?
- Julka?
- Karolina coś się stało?
- Marta jest w szpitalu.
- Co?! Co się stało?
- Nie wiem dostała bólów brzucha.
- Zaraz tam będę.

Rozłączyłam się i poszłam do sypialni.

- Zibi pożyczysz mi auto?
- Po co?
- Marta się źle czuję.
- Okej weź.
- Dzięki.
 Wzięłam dokumenty kluczyki i torbę na trening. W niespełna 10 minut byłam pod szpitalem.
Zadzwoniłam do Karoliny.

- Która sala i jakie piętro?
- Piętro 4 pokój 1.

 Szybko pobiegłam po schodach na 4 piętro. Na korytarzu siedziała Karolina, Anderson i Kosok.

- Cześć co z nią?
- Lekarze ją badają. – powiedziała Karolina.
- Więc co się stało mów powoli.
- Byłam u niej, piliśmy herbatę i rozmawiałyśmy, gdy nagle złapała się za brzuch, zaczęła wymiotować i zemdlała.

Pit siedział  i patrzył się w podłogę. Usiadłam obok niego.

- Ej będzie okej Marta jest silna.
- A jak to coś groźnego?
- Piotrek ona da radę zobaczysz pewnie to zatrucie, albo przejedzenie.
- No nie wiem.
- Zobaczysz to nic poważnego, przesadzasz.
- Pewnie masz rację.

Z sali wyszedł lekarz.

- Kto z państwa jest rodziną?

Wstał Pit.

- Mogę pana na słowo?
- Tak.

I poszli patrzyłam na zegarek była 15:40, ale postanowiłam, że poczekam na to co powie Pit.
Po 10 minutach wyszedł z gabinetu.

- I co z nią?
- Julka miałaś rację. Zatruła się czymś.
- Mówiłam. Okej mówcie jak będzie coś lepiej ja muszę lecieć na trening.

Przytuliłam Pita.

- Będzie dobrze.

Pożegnałam się z Karolina i Grześkiem i ruszyłam na trening. Napisałam do Zibiego, żeby zamówił taksówkę, a ja go po treningu odbiorę. Starałam się nie spóźnić no, ale korki -.-.
Zadzwoniłam do trenera, że stoję w korku. Zabawne powiedział, że stoi za białym audi. Spytałam o rejestrację. Okazało się, że  trener stoi za mną. Po 10 minutach byłam przy hali.
Trener rozkazał mi się szybko przebrać. Z tego co zauważyłam było tylko 9 osób. Okazało się, że reszta dalej stała w korku. Wyszedł trener:
- Dziewczyny przykro mi, ale dziś trening się wydłuży.

Zrobiłyśmy smutne miny.

- Dobra jak się sprężycie puszcze was wcześniej.

Powiedział patrząc na nas. Nie mając wyboru, trzeba było się sprężać. Ale trener jak powiedział tak zrobił.

- Okej koniec na dziś.
- Jest.- krzyknęłyśmy i każdy zaczął się zbierać.
- Julka?
- Tak?

Odwróciłam się niewiedzą, która to mówi. Po chwili podeszła dla mnie Emila. Emila była pozytywnie nastawiona jeśli chodzi o mnie. Gdy przyszłam jako pierwsza się przywitała.

- Julka co robisz w sobotę?
- Jadę do salonu po auto.
- Przecież masz samochód.
- Nie mam.
- Przyjechałaś białą audicą.
- A to mojego narzeczonego.

Każdy się na mnie popatrzył.

- To ty masz narzeczonego?
- Tak.
- Od kiedy?
- Od pół roku.
- I się nie pochwaliłaś? Masz przy sobie pierścionek?
- Zaraz zobaczę. Chyba zostawiłam w domu. Przepraszam Cię, ale  koleżanka jest w szpitalu chciałabym zajechać do niej, a potem po narzeczonego.
- Spoko to pogadamy może jutro?
- No okej.
- Pa.

Szybkim krokiem wyszłam z hali i po Zibiego.
 Dzisiaj daje wam troszkę dłuższy, ponieważ wczoraj dostałam wiadomość, że był rozdział krótki, więc proszę. ;-) Miłego czytania ;-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz