Rozdział 32
Po 20 minutach
wsiadłam do audi Zibiego i do domu. Gdy weszłam do mieszkania rzuciłam się na
łóżko.
- Padam na twarz.-
powiedziałam.
- Dałaś z siebie
wszystko i grałaś świetnie.
- Nie. Stać mnie na
więcej, ale nie mogłam grać całą sobą.
- Czemu?
- Wczoraj leżałam
cały dzień i się źle czułam.
- Ale i tak dobrze
grałaś.
- Niech Ci będzie.
- Głodna?
- Trochę.
- To idę odgrzać
obiad.
- Okej.
Leżałam chwilę i nie
chciało mi się podnieść. Ale poczułam zapach dochodzący z kuchni i jakoś nogi same poszły w tamtym
kierunku. Zjadłam ogromny talerz spaghetti. I poszłam do salonu.
- Zibi wyjdziemy
gdzieś?
- Ale gdzie?
- No nie wiem
chociażby się przejść po Rzeszowie.
- A może jutro
pójdziemy?
- Wolę dziś idziesz
ze mną ?
- No nie chce mi się-
dalej ciągnął swoje.
- To ja wychodzę.
- Ale gdzie idziesz?
- Nie wiem.
Poszłam do sypialni i
się przebrałam. Lekki makijaż wzięłam marynarkę i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Przewietrzyć się.
I wyszłam z
mieszkania. Weszłam do sklepu i kupiłam 2 czekolady i czerwone wino półsłodkie.
Zadzwoniłam do Iwony.
- Hej jesteś w domu?
- Tak, a czemu
pytasz?
- Mogę wpaść?
- Jasne.
- Będę za 20 minut.
- Okej.
Zadzwoniłam po
taksówkę. I o 17 byłam pod domem Ignaczaków. Podeszłam pod drzwi i zadzwoniłam.
Powitał mnie Krzysiu.
- Hej Julka.
- Hej mogę ?
- Jasne.
Nawet dobrze nie
zdążyłam wejść, a już do mnie biegły małe Igiełki.
- Ciocia Jula, ciocia
Jula – krzyczała Dominika.
- No hej. Byliście
grzeczni?
- Tak – krzyknęły
równocześnie.
- To proszę.
I dałam im czekoladę.
- Dziękujemy.
- Nie ma za co.
Z kuchni wyszła
Iwona.
- Cześć Julka.
- Cześć mam prezent
na dzisiejszy wieczór.
- Okej a co oblewamy?
- No mój pierwszy
wygrany mecz.
- To dziś
zapomniałam. Przepraszam
- Nic się nie stało w poniedziałek następny mam
nadzieję, że wpadniesz.
- Okej na pewno
przyjdę.
- No ja myślę.
- Robie kolację
głodna?
- Nie dzięki w domu
zjadłam taki talerz spaghetti
- No okej, ale
pomożesz mi później położyć dzieci?
- Jasne- uśmiechnęłam
się.
- A gdzie masz
Zbyszka?
- W domu siedzi.
- Pokłóciliście się?
- Nie, nie chciało mu
się wychodzić.
- Okej pomożesz mi
przy kolacji?
- Jasne.
O 17:30 skończyliśmy
robienie kanapek. Gdy każdy zjadł dzieci zaczęły oglądać kreskówki, Igła
montował coś na stronkę, a ja z Iwono do kuchni posprzątać. Zaczęliśmy rozmowę
przy winie.
- Jak tam mecz?
- Dobrze mogłam grać
lepiej, ale wczoraj się źle czułam i cały dzień spędziłam w łóżku.
Do kuchni przyszedł
Krzysiek.
- Nie prawda została
MVP.
- No ładnie, że nas
podsłuchujesz- powiedziała nieco zła Iwona.
- Nie podsłuchuje po
prostu przyszedłem po sok i usłyszałem was. Widzę, że opijacie zwycięstwo.-
powiedział uśmiechając się Krzysiek.
- Tak jutro wolne
więc czemu nie.
- A no tak tylko w
poniedziałek chcę wiedzieć kolejną statuetkę MVP.- zagroził mi.
- Się zobaczy jak
zdrowie dziś mi pozwoliło więc jest, a w poniedziałek się zobaczy.
- Na pewno będzie
dobrze.- powiedziała Iwona.
- O matko, ale ten
czas leci 19 – powiedziałam patrząc na zegarek.
- To ja położę dzieci
spać- powiedział Krzysiek wychodząc z kuchni ze szklanką soku.
Do kuchni weszła
Dominika.
- Ciociu położysz
mnie spać?
- Jasne- uśmiechnęłam
się i wzięłam małą na górę.
Przebrałam ją i
oczywiście musiała być bajka.
- Ciociu opowiesz mi
bajkę?
- A o czym?
- Może o rycerzu, smoku
i księżniczce.
- Dobrze. A więc
dawno, dawno temu za siedmioma górami i
lasami mieszkała księżniczka w wysokiej wieży. Strzegł ją ogromny smok.
Księżniczka była śliczna miała piękne niebieskie oczy i długie brązowe włosy.
Pewnego dnia do jej
komnaty wszedł Książe był bardzo ładny. Był wysoki i szarooki. Uwolnił
księżniczkę z wieży i uciekli razem do zamku księcia. Tam książe poślubił
królewnę i żyli długo i szczęśliwie.
Dominika smacznie
spała ja po cichu zeszłam na dół.
- Wiecie co ja się
będę zbierać.
- Odwieść Cię?-
spytał Igła
- Nie przejdę się.
- Krzysiek w sypialni
na stoliku są kluczyki i dokumenty. – mówiła Iwona
- Ale nie trzeba.
- Trzeba, trzeba.-
powiedziała.
- Siedzielibyście
spokojnie ze sobą.
- Daj spokój jak
wróci to będziemy mieć czas dla siebie.
Pokiwałam przecząco
głową. Igła zszedł na dół.
- Gotowa?
- Tak.
Pożegnałam się z
Iwoną i wsiadłam do auta Igły.
- Jak wam się
układa?- spytał.
- Źle nie jest.
- Julka wszystko w
porządku?
- Tak, ale będę
musiała odejść od niego.
- Czemu?
- Zaczęło się moja
kariera siatkarki nic nie będzie jak dawniej coraz rzadziej będziemy się
widzieć on mnie przekonuje, że nie, że damy radę nie jestem pewna.
- Julka nie nerwowo
poczekaj może dostaniesz tutaj w Rzeszowie ofertę z klubu otworzyli go w tym
roku.
- No nie wiem
wszystko jest skomplikowane.
- No takie jest życie
ja też nie miałem łatwo w życiu miałem dużo kontuzji i dawałem radę chodź było
trudno jestem pewien, że dasz radę. Będziemy Cię wspierać początki są trudne,
ale jestem przekonany, że pójdzie Ci
lepiej ode mnie.
- No tego to nie
jestem pewna.
- Będzie dobrze.
- Dobra jesteśmy na
miejscu.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
Po słowach Igły
zrobiłam się silniejsza. Nabrałam pewności i odwagi. Weszłam na górę.
Otworzyłam drzwi trzymałam ledwo się na nogach byłam wykończona, a do tego wino. W sumie nic mi nie powinno być bo to
tylko wino, ale dawno nie piła alkoholu, więc trochę działało na mnie. Zibi
siedział w salonie, a ja miałam plan
udawać pijaną. Weszłam w szafkę na korytarzu. Zibi wyszedł z salonu.
- O cześć kochanie
jak tam? – chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się.
- Julka ty jesteś
pijana.
- Ciiii ja pójdę po
cichu do sypialni, a ty sprawdź czy nie ma kota w domu?
- Co ty wygadujesz.?
Myślałam, że zaraz
wybuchnę śmiechem taką miał minę..
- O patrz tam się
schował.- pokazywałam na łazienkę.
Weszłam do niej.
- Aha tu jest ten
kocur- wskazywałam na muszlę klozetową.
- Julka chodź do
sypialni.- chciał mnie zaprowadzić, ale postanowiłam jeszcze chwilkę poudawać.
- Tak od razu a gdzie
romantyczna kolacja, świece, wino dżentelmeni już wymarli jaka szkoda.
Wziął mnie na ręce i
zaniósł do sypialni.
- Ty strongmen, a ile
ty pakujesz ale bajceps.
Położył mnie na łóżko i kierował się w
kierunku drzwi.
- Ej kotku tyle a
gdzie namiętny sex?
- Jesteś pijana.
- I co?
Nic nie powiedział
tylko wyszedł. Ja zaczęłam śmiać się w poduszkę. Wstałam wzięłam rzeczy i
wyszłam.
- Gdzie ty idziesz?-
spytał widząc mnie z ręcznikiem w ręku.
- Do łazienki pod
prysznic.- mówiłam normalnie.
- Już wytrzeźwiałaś?
- Taaak –
powiedziałam z ironią.
- O ty!
I biegł w moją stronę, ale byłam szybsza i
zamknęłam się w łazience. Zaczął pukać.
- Kto tam?- spytałam
ze śmiechem.
- Wpuść mnie!
- Po co?
- Chcę wziąć
prysznic.
- Poczekaj 10 minut
skończę i Cię wpuszczę.
- A nie możesz teraz
mnie wpuścić?
- Nie bo stoję naga.
- Mi to nie
przeszkadza.
Włączyłam prysznic.
Ten się dalej dobijał więc wpuściłam go i weszłam się kąpać po chwili
dołączył do mnie. Ja wyszłam po 5
minutach on jeszcze chwilę się kąpał. Przebrałam się i poszłam do sypialni
byłam padnięta, więc położyłam się. No ale przyszedł wielkolud i nie chciał,
żebym spała.
- Zbyszek nie dziś
jestem zmęczona.
- Okej. Gdzie byłaś?
- Porozmawiamy jutro
dobrze jestem padnięta.
Obróciłam się w jego
stronę i pocałowałam go on odwzajemnił pocałunek.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
_________________________________________________________
I jak wam minął tydzień? Mi nawet dobrze ;-) Miłego czytania ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz