piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 32


Rozdział 32
Po 20 minutach wsiadłam do audi Zibiego i do domu. Gdy weszłam do mieszkania rzuciłam się na łóżko.

- Padam na twarz.- powiedziałam.
- Dałaś z siebie wszystko i grałaś świetnie.
- Nie. Stać mnie na więcej, ale nie mogłam grać całą sobą.
- Czemu?
- Wczoraj leżałam cały dzień i się źle czułam.
- Ale i tak dobrze grałaś.
- Niech Ci będzie.
- Głodna?
- Trochę.
- To idę odgrzać obiad.
- Okej.

Leżałam chwilę i nie chciało mi się podnieść. Ale poczułam zapach dochodzący  z kuchni i jakoś nogi same poszły w tamtym kierunku. Zjadłam ogromny talerz spaghetti. I poszłam do salonu.

- Zibi wyjdziemy gdzieś?
- Ale gdzie?
- No nie wiem chociażby się przejść po Rzeszowie.
- A może jutro pójdziemy?
- Wolę dziś idziesz ze mną ?
- No nie chce mi się- dalej ciągnął swoje.
- To ja wychodzę.
- Ale gdzie idziesz?
- Nie wiem.

Poszłam do sypialni i się przebrałam. Lekki makijaż wzięłam marynarkę i ruszyłam w kierunku drzwi.
- Gdzie idziesz?
- Przewietrzyć się.

I wyszłam z mieszkania. Weszłam do sklepu i kupiłam 2 czekolady i czerwone wino półsłodkie. Zadzwoniłam do Iwony.

- Hej jesteś w domu?
- Tak, a czemu pytasz?
- Mogę wpaść?
- Jasne.
- Będę za 20 minut.
- Okej.

Zadzwoniłam po taksówkę. I o 17 byłam pod domem Ignaczaków. Podeszłam pod drzwi i zadzwoniłam. Powitał mnie Krzysiu.

- Hej Julka.
- Hej mogę ?
- Jasne.

Nawet dobrze nie zdążyłam wejść, a już do mnie biegły małe Igiełki.

- Ciocia Jula, ciocia Jula – krzyczała Dominika.
- No hej. Byliście grzeczni?
- Tak – krzyknęły równocześnie.
- To proszę.

I dałam im czekoladę.

- Dziękujemy.

- Nie ma za co.

Z kuchni wyszła Iwona.

- Cześć Julka.
- Cześć mam prezent na dzisiejszy wieczór.
- Okej a co oblewamy?
- No mój pierwszy wygrany mecz.
- To dziś zapomniałam. Przepraszam
-  Nic się nie stało w poniedziałek następny mam nadzieję, że wpadniesz.
- Okej na pewno przyjdę.
- No ja myślę.
- Robie kolację głodna?
- Nie dzięki w domu zjadłam taki talerz spaghetti
- No okej, ale pomożesz mi później położyć dzieci?
- Jasne- uśmiechnęłam się.
- A gdzie masz Zbyszka?
- W domu siedzi.
- Pokłóciliście się?
- Nie, nie chciało mu się  wychodzić.
- Okej pomożesz mi przy kolacji?
- Jasne.

O 17:30 skończyliśmy robienie kanapek. Gdy każdy zjadł dzieci zaczęły oglądać kreskówki, Igła montował coś na stronkę, a ja z Iwono do kuchni posprzątać. Zaczęliśmy rozmowę przy winie.

- Jak tam mecz?
- Dobrze mogłam grać lepiej, ale wczoraj się źle czułam i cały dzień spędziłam w łóżku.

Do kuchni przyszedł Krzysiek.

- Nie prawda została MVP.
- No ładnie, że nas podsłuchujesz- powiedziała nieco zła Iwona.
- Nie podsłuchuje po prostu przyszedłem po sok i usłyszałem was. Widzę, że opijacie zwycięstwo.- powiedział uśmiechając się Krzysiek.
- Tak jutro wolne więc czemu nie.
- A no tak tylko w poniedziałek chcę wiedzieć kolejną statuetkę MVP.- zagroził mi.
- Się zobaczy jak zdrowie dziś mi pozwoliło więc jest, a w poniedziałek się zobaczy.
- Na pewno będzie dobrze.- powiedziała Iwona.
- O matko, ale ten czas leci 19 – powiedziałam patrząc na zegarek.
- To ja położę dzieci spać- powiedział Krzysiek wychodząc z kuchni ze szklanką soku.

Do kuchni weszła Dominika.

- Ciociu położysz mnie spać?
- Jasne- uśmiechnęłam się i wzięłam małą na górę.

Przebrałam ją i oczywiście musiała być bajka.

- Ciociu opowiesz mi bajkę?
- A o czym?
- Może o rycerzu, smoku i księżniczce.
- Dobrze. A więc dawno, dawno temu  za siedmioma górami i lasami mieszkała księżniczka w wysokiej wieży. Strzegł ją ogromny smok. Księżniczka była śliczna miała piękne niebieskie oczy i długie brązowe włosy.
Pewnego dnia do jej komnaty wszedł Książe był bardzo ładny. Był wysoki i szarooki. Uwolnił księżniczkę z wieży i uciekli razem do zamku księcia. Tam książe poślubił królewnę i żyli długo i szczęśliwie.

Dominika smacznie spała ja po cichu zeszłam na dół.

- Wiecie co ja się będę zbierać.
- Odwieść Cię?- spytał Igła
- Nie przejdę się.
- Krzysiek w sypialni na stoliku są kluczyki i dokumenty. – mówiła Iwona
- Ale nie trzeba.
- Trzeba, trzeba.- powiedziała.
- Siedzielibyście spokojnie ze sobą.
- Daj spokój jak wróci to będziemy mieć czas dla siebie.

Pokiwałam przecząco głową. Igła zszedł na dół.

- Gotowa?
- Tak.

Pożegnałam się z Iwoną i wsiadłam do auta Igły.

- Jak wam się układa?- spytał.
- Źle nie jest.
- Julka wszystko w porządku?
- Tak, ale będę musiała odejść od niego.
- Czemu?
- Zaczęło się moja kariera siatkarki nic nie będzie jak dawniej coraz rzadziej będziemy się widzieć on mnie przekonuje, że nie, że damy radę nie jestem pewna.
- Julka nie nerwowo poczekaj może dostaniesz tutaj w Rzeszowie ofertę z klubu otworzyli go w tym roku.
- No nie wiem wszystko jest skomplikowane.
- No takie jest życie ja też nie miałem łatwo w życiu miałem dużo kontuzji i dawałem radę chodź było trudno jestem pewien, że dasz radę. Będziemy Cię wspierać początki są trudne, ale jestem przekonany,      że pójdzie Ci lepiej ode mnie.
- No tego to nie jestem pewna.
- Będzie dobrze.
- Dobra jesteśmy na miejscu.
- Dzięki.
- Nie ma za co.

Po słowach Igły zrobiłam się silniejsza. Nabrałam pewności i odwagi. Weszłam na górę. Otworzyłam drzwi trzymałam ledwo się na nogach byłam wykończona, a do tego  wino. W sumie nic mi nie powinno być bo to tylko wino, ale dawno nie piła alkoholu, więc trochę działało na mnie. Zibi siedział w salonie,     a ja miałam plan udawać pijaną. Weszłam w szafkę na korytarzu. Zibi wyszedł z salonu.

- O cześć kochanie jak tam? – chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam się.
- Julka ty jesteś pijana.
- Ciiii ja pójdę po cichu do sypialni, a ty sprawdź czy nie ma kota w domu?
- Co ty wygadujesz.?

Myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem taką miał minę..

- O patrz tam się schował.- pokazywałam na łazienkę.

Weszłam do niej.

- Aha tu jest ten kocur- wskazywałam na muszlę klozetową.
- Julka chodź do sypialni.- chciał mnie zaprowadzić, ale postanowiłam jeszcze chwilkę poudawać.
- Tak od razu a gdzie romantyczna kolacja, świece, wino dżentelmeni już wymarli jaka szkoda.

Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

- Ty strongmen, a ile ty pakujesz ale bajceps.

 Położył mnie na łóżko i kierował się w kierunku drzwi.

- Ej kotku tyle a gdzie namiętny sex?
- Jesteś pijana.
- I co?

Nic nie powiedział tylko wyszedł. Ja zaczęłam śmiać się w poduszkę. Wstałam wzięłam rzeczy i wyszłam.

- Gdzie ty idziesz?- spytał widząc mnie z ręcznikiem w ręku.
- Do łazienki pod prysznic.- mówiłam normalnie.
- Już wytrzeźwiałaś?
- Taaak – powiedziałam z ironią.
- O ty!

 I biegł w moją stronę, ale byłam szybsza i zamknęłam się w łazience. Zaczął pukać.

- Kto tam?- spytałam ze śmiechem.
- Wpuść mnie!
- Po co?
- Chcę wziąć prysznic.
- Poczekaj 10 minut skończę i Cię wpuszczę.
- A nie możesz teraz mnie wpuścić?
- Nie bo stoję naga.
- Mi to nie przeszkadza.

Włączyłam prysznic. Ten się dalej dobijał więc wpuściłam go i weszłam się kąpać po chwili dołączył       do mnie. Ja wyszłam po 5 minutach on jeszcze chwilę się kąpał. Przebrałam się i poszłam do sypialni byłam padnięta, więc położyłam się. No ale przyszedł wielkolud i nie chciał, żebym spała.

- Zbyszek nie dziś jestem zmęczona.
- Okej. Gdzie byłaś?
- Porozmawiamy jutro dobrze jestem padnięta.

Obróciłam się w jego stronę i pocałowałam go on odwzajemnił pocałunek.

- Dobranoc.
- Dobranoc.
_________________________________________________________
I jak wam minął tydzień? Mi nawet dobrze ;-) Miłego czytania  ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz