piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 30


Rozdział 30
Zaczął się śmiać. Położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się w nocy. Miałam straszny sen, że znowu miałam dziecko i znowu poroniłam. Nie mogę zapomnieć o tamtym dniu. Choć staram się z całych sił zapomnieć.
Wstałam i poszłam do kuchni. Siedziałam i płakałam. Była 2 rano. Nie chciałam budzić Zibiego, ale niestety się obudził.

- Julka co się stało?
- Miałam koszmar, że znowu mieliśmy dziecko a ja poroniłam- mówiłam ze łzami w oczach.
- Uspokój się to tylko zły sen zobaczysz jeszcze będziemy mieć gromadę dzieci.

Przytulił mnie wzięłam jakieś tabletki na sen i położyłam się spać.

Wstałam o 09. Zibiego nie było myślałam, że jest na treningu i tu mnie zaskoczył. Poszłam w stronę salonu gdy zobaczyłam Zibiego robiącego śniadanie.

- Hej o której masz trening?
- Nie mam.
- Jak to?
- Dostałem zlecenie od trenera, że mam wole do poniedziałku.
- Zbyszek przecież musisz ćwiczyć a nie zajmować się mną.
- Julka nie ma mowy muszę się tobą zaopiekować a ty zrelaksować dziś jutro masz mecz.
- Właśnie zdało by się iść na trening.
-Nigdzie nie idziesz.
- O nie ma mowy idę.
- Julka musisz odpocząć.
- No proooooszę.
- Ale jadę z tobą.

Zadowolona z siebie poszłam się odświeżyć. Gdy wróciłam na stole leżały kanapki.

- Smacznego.
- To wszystko dla mnie?
- Tak.
- Zbyszek pogięło Cię? Ja max 2 zjem.
- No to Ci pomogę.

 Szybko zjadłam spakowałam się i ruszyłam w kierunku wyjścia.

- Zibi idziesz?
- Tak wezmę kluczyki.

Zeszliśmy schodami do auta i w drogę.  W niecałe 10 minut byliśmy na miejscu.

Weszłam na sale trener już był.

- Dzień dobry- powiedziałam.

Trener zerknął na zegarek.

- Dzień dobry 5 minut spóźnienia.
- Wiem przepraszam już biegnę się przebrać.

Szybko się przebrałam i wyszłam na sale, przynajmniej nie wyszłam ostatnia.

- Dobra 30 minut rozgrzewki, a potem ćwiczenia z piłkami.

Na początku pomagał nam 2 trener, a potem indywidualnie 5 minut. Odbicia palcami 5 minut, dołem 5 minut. Wystawa, zagrywka i oczywiście gra. Zibi siedział na trybunach i czekał na mnie wiedziałam, że mu się nudzi. Ale skoro sam chciał. I w końcu koniec. Rozciąganie na koniec i do szatni. Po niecałych 10 minutach wyszłam z szatni. Wychodząc spotkałam trenera zawołał mnie do siebie.

- Tak trenerze?
- Julka słyszałem, co się wczoraj stało na drugim treningu.
- Ale nic mi nie jest już się czuje dobrze.
- No dobra, juro grasz w pierwszej szóstce.
- O której mam być tutaj?
- O 13 o 14:30 mecz.
- Dobrze do zobaczenia.
- Julka strój.
- A tak- uśmiechnęłam się.
- Miłego dnia- powiedział.
- Nawzajem.

Wyszłam szybko ruszyłam w stronę parkingu. Przed wejściem stał Zibi.

- Przepraszam, że tak długo.
- Nic się nie stało.
- Ale jestem padnięta.
- To do domu.
- A miałeś jakieś plany?
- Niee.
- Na pewno?
- Jedziemy czy nie?
- Okej nie bądź nerwowy.- powiedziałam spokojnie. - Zibi wszystko porządku?- spytałam.
- Tak..

Jechaliśmy w ciszy. Gdy dojechaliśmy weszłam szybko do domu. Zibi zaraz za mną. Pobiegłam do sypialni i się położyłam skulona na łóżko. Zibi zaraz za mną wszedł do pokoju.

- Julka wszystko dobrze?
- Tak- powiedziałam zła na niego. Reagowałam tak samo jak on przedtem.
- Na pewno?- spytał drażniąc mnie.
- Nie źle się czuje.- powiedziałam żeby się odczepił.
- Co Ci jest?- spytał z niepokojem i usiadł na łóżko.
- Nie wiem zostawisz mnie samą?
- Tak.

 I wyszedł. Nawet nie wiem kiedy usnęłam obudziłam się o 16. W salonie siedział Zibi, Igła i Pit.

- Hej wam.
- Hej powiedział radośnie Igła.
- Cześć powiedział Pit.

Podeszłam do Zibiego i go pocałowałam w policzek.

- O czym rozmawiacie.- spytałam
- O tobie - powiedział Pit.
- O mnie?- spytałam zaskoczona.
- Tak  zastanawiamy się co Ci jest. Ostatnio mdlejesz i źle się czujesz- powiedział Zibi.
- Dajcie spokój wiecie po czym to wszystko?.
- No nie za bardzo.- powiedział Igła
- To po ciąży mam mieć takie objawy przez jakiś czas. A jak was ta odpowiedź nie satysfakcjonuje to w następnym tygodniu pójdę do lekarza okej?
- Okej. – powiedzieli niemal równocześnie.
- Co wy się tak o mnie martwicie. Najwyżej o jedną mniej.- powiedziałam poważnie.
- Nawet tak nie mów- krzyknął Bartman.
- Nie denerwuj się.
- Wiecie co ja idę jeszcze się położyć.- nic nie mówiłam im ale zakręciło mi się w głowie.
- Wszystko okej?- spytał Igła.
- Tak.

Leżałam z dobre 20 minut. Potem do sypiali przyszedł Zbyszek.

- Julka na pewno wszystko w porządku?
- Tak poszli już?
- Tak..

Usiadł obok mnie. I przyglądał mi się. W końcu zaczął:

- Julka martwię się o Ciebie zrozum. Nie wiedze świata poza tobą nie darowałbym sobie jak by Ci się coś stało. Nie pozwolę Ci tak odejść.
- O czym ty mówisz?.
- No bo mówiłaś jedną mniej.
- Zibi proszę Cię żartowałam.

Przytuliłam się do niego. On mnie pocałował.

- Julka Kocham Cię.
- Wiesz nie musisz mi tego mówić co 5 minut.
- Wiem. A ty mnie?
- Kocham Cię. – I tym razem ja go pocałowałam.

Leżeliśmy tak jakiś czas.

- O matko jutro mecz.- powiedziałam niezbyt zadowolona.
- Nie cieszysz się, a poza tym to  nie wiem czy Cię puszcze w takim stanie.
- Cieszę się, bo od tych meczy będzie wszystko zależeć, ale nie chce mi się za bardzo jednak sportowiec ma nie bardzo w życiu co?
- No nie, ale wieczory mamy dla siebie- uśmiechnął się.
- Proszę Cię- wstałam z łóżka i podeszłam do okna.- Przecież wiesz, że to się zmieni jak się dostane
 do klubu.
- Trudno, damy radę.

 Zadzwonił mi telefon. Na ekranie pojawił się napis „Mama”.

- Tak?
- Hej Julka jak się czujesz?
- Dobrze co się stało?
- Nie tak się pytam.
- A naprawdę?
- Słyszałam, że miałaś wypadek, a szef nie chce mi dać wolnego i nie mam jak jechać do Rzeszowa.
- Mamo wszystko w  porządku, mam dużo pracy i tyle.
- Na pewno?
- No tak.
- To może przyjedziemy w niedzielę z tatą?
- Mamo nasi mają mecz i muszę z nimi jechać.
- Aha no szkoda w takim razie jak wszystko dobrze to pa kochanie.
- Pa mamo.
Odłożyłam telefon na półkę....

________________________________________________________________________________________
Jak wam minął tydzień? Miłego czytania ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz