Rozdział 28
Siedziałam jeszcze
chwilę. Potem wstałam i poszłam w kierunku centrum. Kupiłam parę bluzek. Było
po 14. Zamówiłam taksówkę i o 14.20
byłam w domu.
- Hej Zibi.
- Julka?- spytał
zdziwionym głosem.
- Tak przeszkadzam?
To ja wyjdę.- I zaczęłam się ubierać.
- Przestań nie
przeszkadzasz tylko miałem po ciebie jechać a ty już w domu.
- Zibi musimy
porozmawiać.
- Na jaki temat.
- Chodź – usiadłam na
kanapie w salonie.
- O co chodzi?
- Słuchaj od jutra
zaczynam treningi u siebie i u ciebie…
- Co? Jak to?!
- Nie unoś się.
Siadaj i daj mi skończyć.
Usiadł na kanapie i
przyglądał mi się.
- Więc w sobotę mnie
nie będzie dziś jadę z tobą musze porozmawiać z Andrzejem na temat treningów.
- Czemu nie będzie
Cię w sobotę?
- Zaczynam rozgrywki.
- Będziemy się
rzadziej widywać.
- Po rozgrywkach
trener daje mi przymusowy urlop.
- Czemu?
- Bo chciał teraz mi
dać, ale odmówiłam. I przeniosłam na po rozgrywkach.
- Masz jakieś plany?
- Myślałam, żeby
wyjechać na Lazurowe wybrzeże.
- A sama czy z kimś?
- Nie wiem zobaczę
jeszcze.
- Aha… Julka dlaczego
ty mnie tak traktujesz?!
- Jak?
- Mówisz obojętnie
jakby nie zależało Ci na mnie na moim zdaniu.
- Słuchaj sam wiesz,
że za kolorowo nie mamy.
- Wiem, ale nawet nie
próbujesz o to walczyć.
- Tak?! A mam Ci
przypomnieć kto to spieprzył? Kto się z Aśką lizał? Kto wychodził niewiadomo
gdzie nic nie mówił?
Zapadła cisza.
Wstałam zła i wyszłam z mieszkania. Poszłam do najbliższego kiosku i kupiłam
papierosy, nie paliłam od 6 lat, bo próbowałam tego w gimnazjum ale nie spodobało
mi się. Szłam przez park, gdzie kiedyś zatrzymałam się z Bartmanem. Usiadłam na
tej samej ławce i patrzyłam w gwiazdy wypalając papieros. Wypaliłam jednego, w
końcu mam w sobotę mecz. Patrzyłam w gwiazdy przypominając sobie ten wieczór.
Było ciemno miałam sporo nieodebranych połączeń od Zibiego, ale nie chciałem w
tej chwili ani z nim rozmawiać ani go widzieć na oczy chodziłam po parku.
Patrzyłam na telefon było po 21 stwierdziłam, że pójdę już do domu. Szłam i
myślałam co dalej z nami będzie sama nie wiem co mam myśleć. Może trener miał
rację powinnam teraz wziąć urlop, ale nie jak mu powiedziałam, że po to niech
będzie po. Doszłam do mieszkania. Już miałam wchodzić, ale usiadłam na
schodach. Oparłam się o ścianę i
myślałam co ja mu powiem jak wejdę do mieszkania. Nagle drzwi otworzyły się i
wyszedł Bartman.
Nic nie mówiąc usiadł
obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy przez dobre 20 minut.
- Julka przepraszam
za wszystko wiem, że jestem idiotą, kocham Cię i wiem, że się starasz po tym
wszystkim co Ci zrobiłem, ale…
- Daj spokój chodź do
mieszkania.
Z kieszeni wypadły mi
papierosy.
- Paliłaś?!
- Tak paliłam znowu
chcesz się kłócić?
Patrzył na mnie ze
złością. Weszliśmy do mieszkania.
- Julka ja naprawdę
Cię przepraszam za wszystko, ale błagam nie pal przeze mnie.
- Zibi postaraj się
mnie zrozumieć, na początku zdrada potem jakieś tajemnice, potem dziecko jak ja
się mam czuć i tak nie mam w życiu lekko kontuzja, wypadek. Jak chcesz dobra
możemy od siebie odejść ja to uszanuje widzę, że nie jesteś ze mną szczęśliwy
wole zostać przyjaciółmi niż….
- Julka jestem z tobą
szczęśliwy, ale coś się z nami dzieje. Musimy ratować nasz związek Kocham Cię
czuje się jak nastolatek z pierwszą miłością, mam motyle w brzuchu i cieszę
się, że Cię mam.
- To miłe to co
mówisz.
- Tylko pojawia się
pytanie czy ty mnie kochasz?
- Kocham Cię, ale… -
i pocałował mnie.
- Chodź spać bo jest 23, a ja mam rano trening i
ty też.
- Nie chce mi się iść
spać.- wtedy mnie podniósł i zaniósł do sypialni.
- Nie będziesz się
przebierać?
- Nie chce mi się.
- Mogę Ci pomóc –
wyszczerzył się.
- Okej przynieś mi
tamte piżamy.- skazałam na szufladę.
Przyniósł, przebrałam
się i ułożyłam do snu.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Wstałam o 08 bolała
mnie głowa wzięłam tabletkę zjadłam śniadanie i poszłam pod prysznic.
Przebrałam się spakowałam torbę. Nałożyłam lekki makijaż i szykowałam się do
wyjścia z sypialni wychodził Zibi.
- Hej kochanie już
wychodzisz?
- Tak za 30 minut mam
trening. Masz śniadanie w lodówce. Pa.
- Chwila czekaj.-
podszedł do mnie i mnie pocałował.
- No teraz to pa.-
Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Po 20 minutach drogi
byłam już w hali. Przebrałam się i wyszłam na trening.
- Dzień dobry
trenerze- mówiłam uśmiechnięta.
- Dzień dobry widzę,
że ktoś ma dobry dzień.
- Tak mam taka
nadzieje, że będzie.
Dziewczyny do mnie
podbiegły. Zaczęły wypytywać co u mnie jak po wypadku.
- Hej dziewczyny
spokój wszystko okej. Może zróbmy tak. Po treningu na pizze? Tylko Cii żeby
trener nie wiedział.- powiedziałam.
- Hej co jest!
Bierzcie się do pracy w sobotę mamy mecz.- powiedział nieco zły trener.
- Tak jest –
powiedziałam ze śmiechem.
Jak zwykle 20 minut
rozgrzewki solidnej, a potem gra
analizowanie błędów poprawki i takie tam.
Czas mi dość szybko
zleciał. Uwielbiałam siatkówkę grałam nie tylko umysłem, ale też sercem nie
wyobrażam sobie życia bez siatkówki. Zawsze cieszyłam się, z tego że gram że
mogę że chcę. Pomimo tylu kontuzji dalej potrafię walczyć. To mnie nakręca do
dalszego życia. W końcu padły słowa.
- Dobra na dziś
koniec przyjdźcie jutro na 11. Porozciągajcie się jeszcze chwilkę.
Rozciągnęłyśmy się i
do szatni.
- Dziewczyny zebrały
się dość szybko.
- Julka to jak gdzie
idziemy?
- Ja najchętniej bym
się zmyła do domu, ale jak obiecałam to może do tej za rogiem?
- Pewnie- krzyknęły
chórkiem.
Na miejscu zmówiliśmy
pizzę i usiedliśmy przy największym stole. Zapadła cisza.
- To co chcecie
wiedzieć?- spytałam.
- Wszystko co to był
za wypadek?- spytała Marta.
- Więc tak pokłóciłam
się z moim chłopakiem ( dziewczyny nie wiedzą kim on jest oprócz Marty, Kasi,
Maryśki i Karoliny) wybiegłam z płaczem z mieszkania. Wsiadłam za kierownice i
wjechał we mnie Tir. Samochód do kasacji, a jak to uznał lekarz miałam ogromne
szczęście, a raczej cud. Następnego dnia wieczorem wymiotowałam i przeszywał
mnie ból brzucha. Skierowali mnie na ginekologie, żeby sprawdzić co mi dolega. Zaczęłam krwawić i okazało się, że
właśnie straciłam dziecko. – mówiłam ze świeczkami w oczach.
- Strasznie mi
przykro- powiedziało parę osób.
Podeszły do mnie i
zaczęły przytulać.
- Dobra wystarczy bo
się ludzie na nas patrzą.
Usiadły na swoich
miejscach. Po chwili przyszło do nas zamówienie każda wzięła po kawałku.
Zjadłam i zaczęłam
się zbierać.
- Dobra laski ja już
muszę uciekać do domu. Do jutra.
- Pa trzymaj się.
Uśmiechnęłam się i
wyszłam. W15 minut byłam pod blokiem. Weszłam do domu. Zibi coś gotował.
- Hej.
- Hej kochanie co tak
długo?
- Rozmawiałam jeszcze
z dziewczynami.
- Głodna?
- Nie za bardzo, a co
ugotowałeś dobrego?
- Makaron z sosem
serowym.
- To skuszę się na
trochę.
Poszłam do salonu
położyłam się na kanapie. Byłam padnięta.
- Hej co jest?-
spytał z niepokojem Zibi.
- Zmęczyłam się
trochę.
- Może idź się połóż.
- Okej.
Wstałam. Zakręciło mi
się w głowie.
- Julka! Co się
dzieje?
- Nic za szybko
wstałam po prostu.
- Nie wierzę Ci.
Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
- Tak zrób coś sobie
przeze mnie.- powiedziałam zła.
- Przestań.
- O której masz
trening?
- O 17 a co?
- Tak się pytam.
Dobranoc.
- Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz