piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 28


Rozdział 28

Siedziałam jeszcze chwilę. Potem wstałam i poszłam w kierunku centrum. Kupiłam parę bluzek. Było po 14. Zamówiłam taksówkę i o 14.20  byłam w domu.

- Hej Zibi.
- Julka?- spytał zdziwionym głosem.
- Tak przeszkadzam? To ja wyjdę.- I zaczęłam się ubierać.
- Przestań nie przeszkadzasz tylko miałem po ciebie jechać a ty już w domu.
- Zibi musimy porozmawiać.
- Na jaki temat.
- Chodź – usiadłam na kanapie w salonie.
- O co chodzi?
- Słuchaj od jutra zaczynam treningi u siebie i u ciebie…
- Co? Jak to?!
- Nie unoś się. Siadaj i daj mi skończyć.

Usiadł na kanapie i przyglądał mi się.

- Więc w sobotę mnie nie będzie dziś jadę z tobą musze porozmawiać z Andrzejem na temat treningów.
- Czemu nie będzie Cię w sobotę?
- Zaczynam rozgrywki.
- Będziemy się rzadziej widywać.
- Po rozgrywkach trener daje mi przymusowy urlop.
- Czemu?
- Bo chciał teraz mi dać, ale odmówiłam. I przeniosłam na po rozgrywkach.
- Masz jakieś plany?
- Myślałam, żeby wyjechać na Lazurowe wybrzeże.
- A sama czy z kimś?
- Nie wiem zobaczę jeszcze.
- Aha… Julka dlaczego ty mnie tak traktujesz?!
- Jak?
- Mówisz obojętnie jakby nie zależało Ci na mnie na moim zdaniu.
- Słuchaj sam wiesz, że za kolorowo nie mamy.
- Wiem, ale nawet nie próbujesz o to walczyć.
- Tak?! A mam Ci przypomnieć kto to spieprzył? Kto się z Aśką lizał? Kto wychodził niewiadomo gdzie nic nie mówił?

Zapadła cisza. Wstałam zła i wyszłam z mieszkania. Poszłam do najbliższego kiosku i kupiłam papierosy, nie paliłam od 6 lat, bo próbowałam tego w gimnazjum ale nie spodobało mi się. Szłam przez park, gdzie kiedyś zatrzymałam się z Bartmanem. Usiadłam na tej samej ławce i patrzyłam w gwiazdy wypalając papieros. Wypaliłam jednego, w końcu mam w sobotę mecz. Patrzyłam w gwiazdy przypominając sobie ten wieczór. Było ciemno miałam sporo nieodebranych połączeń od Zibiego, ale nie chciałem w tej chwili ani z nim rozmawiać ani go widzieć na oczy chodziłam po parku. Patrzyłam na telefon było po 21 stwierdziłam, że pójdę już do domu. Szłam i myślałam co dalej z nami będzie sama nie wiem co mam myśleć. Może trener miał rację powinnam teraz wziąć urlop, ale nie jak mu powiedziałam, że po to niech będzie po. Doszłam do mieszkania. Już miałam wchodzić, ale usiadłam na schodach. Oparłam się o ścianę   i myślałam co ja mu powiem jak wejdę do mieszkania. Nagle drzwi otworzyły się i wyszedł Bartman.
Nic nie mówiąc usiadł obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy przez dobre 20 minut.

- Julka przepraszam za wszystko wiem, że jestem idiotą, kocham Cię i wiem, że się starasz po tym wszystkim co Ci zrobiłem, ale…
- Daj spokój chodź do mieszkania.

Z kieszeni wypadły mi papierosy.

- Paliłaś?!
- Tak paliłam znowu chcesz się kłócić?

Patrzył na mnie ze złością. Weszliśmy do mieszkania.

- Julka ja naprawdę Cię przepraszam za wszystko, ale błagam nie pal przeze mnie.
- Zibi postaraj się mnie zrozumieć, na początku zdrada potem jakieś tajemnice, potem dziecko jak ja się mam czuć i tak nie mam w życiu lekko kontuzja, wypadek. Jak chcesz dobra możemy od siebie odejść ja to uszanuje widzę, że nie jesteś ze mną szczęśliwy wole zostać przyjaciółmi niż….
- Julka jestem z tobą szczęśliwy, ale coś się z nami dzieje. Musimy ratować nasz związek Kocham Cię czuje się jak nastolatek z pierwszą miłością, mam motyle w brzuchu i cieszę się, że Cię mam.
- To miłe to co mówisz.
- Tylko pojawia się pytanie czy ty mnie kochasz?
- Kocham Cię, ale… - i pocałował mnie.
- Chodź spać bo jest 23, a ja mam rano trening i ty też.
- Nie chce mi się iść spać.- wtedy mnie podniósł i zaniósł do sypialni.
- Nie będziesz się przebierać?
- Nie chce mi się.
- Mogę Ci pomóc – wyszczerzył się.
- Okej przynieś mi tamte piżamy.- skazałam na szufladę.

Przyniósł, przebrałam się i ułożyłam do snu.

- Dobranoc.
- Dobranoc.


Wstałam o 08 bolała mnie głowa wzięłam tabletkę zjadłam śniadanie i poszłam pod prysznic. Przebrałam się spakowałam torbę. Nałożyłam lekki makijaż i szykowałam się do wyjścia z sypialni wychodził Zibi.

- Hej kochanie już wychodzisz?
- Tak za 30 minut mam trening. Masz śniadanie w lodówce. Pa.
- Chwila czekaj.- podszedł do mnie i mnie pocałował.
- No teraz to pa.- Uśmiechnęłam się i wyszłam.

Po 20 minutach drogi byłam już w hali. Przebrałam się i wyszłam na trening.

- Dzień dobry trenerze- mówiłam uśmiechnięta.
- Dzień dobry widzę, że ktoś ma dobry dzień.
- Tak mam taka nadzieje, że będzie.

Dziewczyny do mnie podbiegły. Zaczęły wypytywać co u mnie jak po wypadku.

- Hej dziewczyny spokój wszystko okej. Może zróbmy tak. Po treningu na pizze? Tylko Cii żeby trener nie wiedział.- powiedziałam.
- Hej co jest! Bierzcie się do pracy w sobotę mamy mecz.- powiedział nieco zły trener.
- Tak jest – powiedziałam ze śmiechem.

Jak zwykle 20 minut rozgrzewki solidnej, a potem gra  analizowanie błędów poprawki i takie tam.
Czas mi dość szybko zleciał. Uwielbiałam siatkówkę grałam nie tylko umysłem, ale też sercem nie wyobrażam sobie życia bez siatkówki. Zawsze cieszyłam się, z tego że gram że mogę że chcę. Pomimo tylu kontuzji dalej potrafię walczyć. To mnie nakręca do dalszego życia. W końcu padły słowa.

- Dobra na dziś koniec przyjdźcie jutro na 11. Porozciągajcie się jeszcze chwilkę.
Rozciągnęłyśmy się i do szatni.
- Dziewczyny zebrały się dość szybko.
- Julka to jak gdzie idziemy?
- Ja najchętniej bym się zmyła do domu, ale jak obiecałam to może do tej za rogiem?
- Pewnie- krzyknęły chórkiem.

Na miejscu zmówiliśmy pizzę i usiedliśmy przy największym stole. Zapadła cisza.

- To co chcecie wiedzieć?- spytałam.
- Wszystko co to był za wypadek?- spytała Marta.
- Więc tak pokłóciłam się z moim chłopakiem ( dziewczyny nie wiedzą kim on jest oprócz Marty, Kasi, Maryśki i Karoliny) wybiegłam z płaczem z mieszkania. Wsiadłam za kierownice i wjechał we mnie Tir. Samochód do kasacji, a jak to uznał lekarz miałam ogromne szczęście, a raczej cud. Następnego dnia wieczorem wymiotowałam i przeszywał mnie ból brzucha. Skierowali mnie na ginekologie, żeby sprawdzić co mi  dolega. Zaczęłam krwawić i okazało się, że właśnie straciłam dziecko. – mówiłam ze świeczkami w oczach.

- Strasznie mi przykro- powiedziało parę osób.

Podeszły do mnie i zaczęły przytulać.

- Dobra wystarczy bo się ludzie na nas patrzą.

Usiadły na swoich miejscach. Po chwili przyszło do nas zamówienie każda wzięła po kawałku.
Zjadłam i zaczęłam się zbierać.

- Dobra laski ja już muszę uciekać do domu. Do jutra.
- Pa trzymaj się.

Uśmiechnęłam się i wyszłam. W15 minut byłam pod blokiem. Weszłam do domu. Zibi coś gotował.

- Hej.
- Hej kochanie co tak długo?
- Rozmawiałam jeszcze z dziewczynami.
- Głodna?
- Nie za bardzo, a co ugotowałeś dobrego?
- Makaron z sosem serowym.
- To skuszę się na trochę.

Poszłam do salonu położyłam się na kanapie. Byłam padnięta.

- Hej co jest?- spytał z niepokojem Zibi.
- Zmęczyłam się trochę.
- Może idź się połóż.
- Okej.

Wstałam. Zakręciło mi się w głowie.

- Julka! Co się dzieje?
- Nic za szybko wstałam po prostu.
- Nie wierzę Ci.

 Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.

- Tak zrób coś sobie przeze mnie.- powiedziałam zła.
- Przestań.
- O której masz trening?
- O 17 a co?
- Tak się pytam. Dobranoc.
- Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz