piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 34


Rozdział 34

Ubrałam krótką beżową sukienkę w koronkę do tego czarną marynarkę, buty, koturny i biżuterię.  Włosy rozpuściłam, nałożyłam lekki makijaż i o 16:50 byłam gotowa.

- Idziemy?

Zibi zerknął na mnie i zaniemówił z wrażenia. Ja się zaśmiałam.

- Ttaak.

Po 10 minutach byliśmy pod jakąś knajpką. Było mało osób. Zibi odsunął mi krzesło. Uśmiechnęłam się po chwili przyszedł kelner. Złożyliśmy zamówienie i czekaliśmy.

- Jak Ci minął dzień?- spytał Zibi.
- Dobrze nie narzekam.
- Jak tam u Marty?
- Dobrze szykuje się do ślubu z Piotrkiem. Spytałam mnie czy nie zostanę jej świadkiem.
- A ty?
- No muszę się zastanowić.
- Suknia wybrana?
- Nie co chwilę podoba się jej inna.
- A wieczór panieński?
- Będzie.
- No to nie wiem jak Marta do tego ołtarza będzie szła.
- Zrobi się parę dni przed weselem.

Kelner przyniósł na zamówienia. Zjedliśmy Zibi zapłacił. Wsiedliśmy do auta i w drogę, ale nie do domu, a do parku. Tym mnie Zibi zaskoczył. Zaparkował samochód i szliśmy przez uliczki trzymając się za ręce. Patrzyłam w niebo było widać gwiazdy, a do tego mocno świecił księżyc. Usiedliśmy na ławce. Nagle Zibi uklęknął przede mną i wyciągnął pudełeczko z kieszeni spodni.

- Julka kocham Cię i chce być z tobą do końca życia zgodzisz się zostać moją żoną i matką naszych dzieci?

Popłynęły mi łzy z oczu.

- Tak.

 Wstał i złożył mi pierścionek z niebieskim diamentem na palec. Potem podniósł  mnie i obrócił mnie w powietrzu  Pocałowałam go. Chodziliśmy jeszcze chwilkę, ale ja postanowiłam wrócić było mi Zimno. Cały czas patrzyłam na swoją rękę. Zibi przeniósł mnie przez próg.

- Co ty wariacie robisz?
- Ćwiczę przed ślubem.

Uśmiechnęłam się.
Było koło północy postanowiliśmy iść spać bo ja mam mecz, a Zibi trening. Jakoś nie mogłam zasnąć patrzyłam na pierścionek. W końcu koło 2 zdjęłam go i zasnęłam.

Wstałam koło 10 szczęśliwa i uśmiechnięta od ucha do ucha. Zibi już na nogach. Popatrzyłam na szafkę nocną i jednak to nie był sen. Wzięłam ubrania i poszłam w kierunku łazienki. W kuchni było śniadanie. Łazienka była zajęta. Zaczęłam się dobijać otworzył mi Zibi w ręczniku.

- Hej
- Hej kochanie- powiedział całując mnie w policzek.

Weszłam odkręciłam korek i zaczęłam się rozbierać. Zatrzymałam się na bieliźnie. Zibi cały czas mi się przyglądał.

- Nie śpieszy Ci się na trening?
- Dla takiego widoku warto się spóźnić.
- Ty tak nie schlebiaj tylko idź bo się spóźnisz.
- A może Ci pomóc ze stanikiem?
- Nie dam rade sama.
- Na pewno?
- Tak.
- Wiesz co, ale chyba jeszcze raz wezmę prysznic.
- Wystarczy Ci jeden, wieczorem weźmiesz drugi.
- No dobra- spuścił głowę i wyszedł.

Wykopałam się i wyszłam Zibi był już ubrany. Była 10:20.

- Ale mi się nic nie chce.- powiedziałam wychodząc w mokrych włosach.
- Mi też, ale takie życie sportowca.
- Wiem, wiem tak wybrałam, ale nie wiem czy coś z tego będzie.
- Dlaczego?
- Bo się boje tego wszystkiego nic nie wiadomo, a jak żaden trener się moją grą nie zainteresuje?

Podszedł i przytulił mnie.

- Dasz radę jesteśmy z tobą.

Przytuliłam go i pocałowałam.

- Dziękuję.
- Za co?
- Że jesteś, że mnie wspierasz.

Pocałował mnie w głowę.

- Dobra wielkoludzie, bo się na trening spóźnisz.
Pocałowałam go.
- A może zostanę chwileczkę.
- Może nie. Idź kochanie.
- Okej pa do zobaczenia na meczu. Jakbym się spóźnił daj im wycisk.
- Okej pa.

Poszłam zjeść śniadanie. Posprzątałam dom. Zrobiłam obiad i chwilka dla siebie. Włączyłam laptopa przejrzałam pocztę odpisałam parę listów.  O 13 zaczęłam się szykować spakowałam torbę, upięłam włosy w kucyka i wyszłam przed dom. Przyjechała taksówka. Po 10 minutach byłam przed halą. Była tylko Karolina.

- Hejka kochanie co tam u ciebie?
- Hej Julka dobrze mam coś nowego.

I pokazałam mi rękę na palcu widniał złoty pierścionek z małym diamęcikiem.

- Gratulację kochana kiedy Ci się oświadczył ?
- Tydzień temu.
- A ja się teraz dowiaduję?
- Jeszcze nikomu się nie chwaliłam wiesz pierwsza.
- Koniec tego jeszcze raz Gratulacje.
- Dzięki.
- Ja też Ci się muszę przyznać- i pokazałam jej swoją rękę.
- No nie wierzę ty?!
- Tak właśnie ja.
- Gratulacje kochanie kiedy?
- Wczoraj wieczorem wziął mnie na kolacje potem spacer po parku akurat było widać gwiazdy usiedliśmy na naszej ławce, nagle on uklęknął przede mną. No,  ja się zgodziłam.
- Nie sadziłam, że z niego taki romantyk.
- Ja też nie.

Do szatni weszła reszta drużyny.

I znowu rozgrzewka. I do dzieła. To był udany mecz choć trudny było 3:1 dla nas MVP znowu ja. Podziękowaliśmy sobie za grę i rozciąganie popatrzyłam na trybuny siedział Zibi, obok Igła z rodziną na parkiet weszli Dominika z Sebastianem.

- Cześć ciociu fajnie grałaś.
- Dziękuję cały mecz widzieliście?
- Tak łącznie z rozgrzewką – powiedział Sebastian.

Rozciągnęłam się i podeszłam do Ignaczaków i Zibiego.

- Hej wam. –powiedziałam podchodząc.
- Cześć gratulacje.
- Dzięki.
- Gdzie masz pierścionek?- spytał Zibi.
- Jaki pierścionek?- spytał Igła.
- Zaręczynowy – dokończył ?Bartman.
- To ty?- patrzył Igła na Zibiego.
- Tak.- uśmiechnął się.
- Gratulacje.
- Dziękujemy- powiedziałam.
- Idę się przebrać, zaraz do was dołączę.
- Dobra – I zaczęli rozmawiać.
_____________________________________________________________
Wyjeżdżam dlatego dziś tak wcześnie. Mam nadzieje ze dodam w niedziele miłego czytaniua ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz