Rozdział 35
Ja szybko się przebrałam i wyszłam do
Ignaczaków i Zibiego.
Po drodze zatrzymał mnie trener. Akurat
zakładałam pierścionek.
- Tak trenerze?
- Julka trener tamtej drużyny był zachwycony
twoją grą.
- Tak?
- Tak ładny pierścionek.
- Dziękuje.
- Oświadczył Ci się?
- Tak.
- To w takim razie gratulacje.
- Dziękujemy.
- Dobra jutro po treningu pogadamy w takim
razie leć.
- A o której ?
- O 14.
- Dobrze do widzenia.
- Do widzenia.
I poszłam na salę gdzie czekali na mnie.
- Przepraszam, że tak długo.
- Nie szkodzi pokaż pierścionek- powiedziała
Iwona.
- Jaki śliczny- mówiła
- Wiem mój narzeczony ma gust.
- Dobra kochanie jedziemy? –spytał Zibi.
- Tak jestem zmęczona.
Pożegnaliśmy się z rodzinką Ignaczaków i do
domu.
- Kiedy przyszedłeś?
- Na sam początek.
- Naprawdę?
- Tak. Wiesz jesteśmy zaręczeni może
poznałabyś w końcu moich rodziców.
- Teraz kochanie mam mecze obiecuje, że na
święta pojedziemy, albo przed ale po meczach dobrze?
- Dobra, tylko tak pytam czy chcesz?
- No raczej tak, bo jak mnie nie zaakceptują
to nie będzie ślubu.
- Zaakceptują czy nie będziemy ze sobą.
- Zbyszek boje się.
- Czego?
- Tego, że będziemy musieli się rozstać.
- Co?!
- A jak myślisz boję się, że jak będę w jakimś
klubie to zrobię coś głupiego.
- Na pewno nie masz coś na ręce co Ci powinno
mnie przypominać.
- Piękny jest.- popatrzyłam na swoją rękę.
- Ile jeszcze tych meczy?
- Sama nie wiem co drugi dzień przez dwa
tygodnie jakieś 8-9.
- Czyli wychodzi na to, że pod koniec
listopada będzie po meczach.
- Tak, chyba, że trener znowu coś wymyśli.
- Nie wymyśli nie pamiętasz po meczach na
urlop.
- A no tak zapomniałam, ale nie pójdę na dwa
tygodnie.
- Dlaczego?
- Bo wystarczy mi tydzień na razie, a jak ty
będziesz mieć urlop to wykorzystamy twój i mój i polecimy gdzieś razem.
- Polecimy ? Czyli nie w Polsce?
- Nie no czemu to wezmę 4 dni i potem będziemy
mieć 10 i wybierzemy się w góry na 3 dni
nad morze na 3 dni, a potem ty wybierzesz, gdzie polecimy na 3 dni.
- A nie na 4?
- No nie bo jeden to dzień powrotu odpoczynku
w domu.
- Hymm co ty na to Lazurowe wybrzeże?
- Okej.
- No tylko kiedy?
- A kiedy dostaniesz wolne?
- No w sierpniu chyba.
- No to mamy czas, żeby to przemyśleć.
Weszliśmy do domu.
- Zibi?
- Tak?
- Idę się wykąpać idziesz?- uśmiechnęłam się.
- Pewnie- wyszczerzył zęby i położył kluczyki
na stół.
Po wspólnym prysznicu udaliśmy się do
sypialni, a że ja byłam padnięta od razu zasnęłam.
Obudziły mnie promienie słońca. Zibiego nie
było w domu. Zrobiłam sobie kawę i poszłam się przebrać. Wzięłam ubrania z
sypialni i poszłam do łazienki gdy wyszłam na stole leżał twarożek i świeży
chleb.
- Hej kotku, ale to pysznie wygląda-
zaburczało mi w brzuchu.
- Słyszę, że głodna jesteś.- uśmiechnął się.
- Troszkę.
I zjedliśmy śniadanie. Nie robiłam dziś obiadu
postanowiłam, że zabiorę mojego wielkoluda do restauracji. Oczywiście nic nie
wiedział. Zibi poszedł na trening, a ja
zadzwoniłam do dziewczyn umówiłyśmy się na 12 do kawiarni, a potem na trening.
Czas szybko zleciał ja wyszłam o 12 do kawiarni. Siedziała tam Karolina.
- Hejka.
- Hej.
- Co tam?
- No po staremu wykończą mnie te mecze.
- Daj spokój dobrze jest.
- Wcale nie.
- Wiem masz teraz cholernie ciężko ja też
tyle, że ja nie pracuje. Ale wiem, że przez mecze rzadziej się widujecie. Mi
też jest ciężko.
- Dobrze, że mieszkamy razem.
- No dobre to, bo tak to nie wiadomo czy w
ogóle byśmy się spotykali.
- Jednak nie tak łatwo jak się wydaje.
- No nie ze sportowcem to naprawdę trudno być
w związku.
Do kawiarni przyszła Marta.
- Hej dziewczyny.
- Hej.
- O matko, ale mam zamieszanie z tym ślubem.
- To odwołaj- powiedziałam.
- Nie no dam radę. – mówiła uśmiechając się.
- Aa wczoraj Ci nie powiedziałam tak zgadzam
się.
- O to super.
- To co u was nowego?- spytała Marta.
Uśmiechnęłam się do Karoliny i równocześnie
pokazałyśmy jej ręce.
- No nie wierzę.- mówiła z niedowierzaniem
- No ja też nie sądziłam jak zobaczyłam na
Julki ręce pierścionek.
- Ty nie sądziłaś matko kiedy się wam
oświadczyli?
- I w ten dzień co byłam u ciebie i szybko
musiałam wyjść. – mówiłam uśmiechając się.
- A mi Anderson tydzień temu no prawie dwa.-
mówiła Karolina.
- Gratulację dziewczyny.
Do kawiarni przyszła jak zwykle spóźniona
Maryśka.
- Hej dziewczyny sory za spóźnienie.
- Okej.
- Nad czym tak rozmyślacie?
- Maryśka nie uwierzysz patrz na ich ręce-
mówiła Marta.
Maryśka popatrzyła i uśmiechnęła się.
- Gratulację dziewczyny.
- Dziękujemy.
Rozmawialiśmy o ślubie Marty z Piotrkiem
główny temat. O 13:30 poszliśmy w kierunku hali. Okazało się, że przyszłyśmy
ostatnie. Szybko się przebraliśmy i na boisko. Trening jak zwykle trwał 2 godziny.
Potem chciałam zamówić taksówkę, ale Karolina mnie podwiozła. Weszła na chwilę.
- Julka muszę Ci o czymś powiedzieć.
- Tak?
- Myślimy z Matthewem o ślubie.
- Co?
- Cii no tak, ale nie mów nic nikomu, bo
uduszę.
________________________________________________________________
Siemnko dodaję jestem padnięta, ale obiecałam więc proszę. Miłego czytania.
Super opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;-)
Usuń